6

207 86 115
                                    

Przeciągnął się ospale i uśmiechnął pod nosem. Kiedy ostatnio tak się wyspał? A do tego miał dobry humor z rana? Wtedy, kiedy jeszcze ojciec żył? Miał ochotę zakopać się w swojej ekskluzywnej kołdrze jak w najlepszym puchu. Pokokosić jeszcze trochę, aby utrzymać ten błogi stan, jak najdłużej — Oh, oh, oh, oh... — mruczał do siebie rozkosznie, żeby zaraz leniwie i beztrosko przypominać sobie wczorajszy wieczór i dostać napadu paniki — Oh!!!

— Wyluzuj, dzieciaku — usłyszał głos Silvana. — Wykitraj się spod tej kołdry, przecież jej tu nie ma.

Zakopał się w kołdrowym schronie jeszcze bardziej. Jak nic Absolut już szuka nowego podopiecznego, a jego sprzęt, który mu podarował, dzisiaj wybuchnie, jak w tych filmach szpiegowskich, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu, poza jego spalonymi włosami, o które tak dba.

— Absolut mnie zabije... Zabierze mi słuchawkę z pierścieniem, nie będę już Faunusem, nie będę mógł widywać mojej Florki...

— Spokojnie, młody — przerwał mu jego paniczne stękanie. — To był tylko sen.

Usiadł gwałtownie, odkrywając kołdrę z głowy i otworzył szeroko oczy z zaskoczenia.

— Naprawdę?

— Nie, gamoniu, masz przerąbane. — Elf zaśmiał się złowieszczo niczym prawdziwy, mały diabeł.

Alex schował twarz w dłonie i westchnął z rozpaczą na swoje życie.

— Nie no... — zaczął mówić po chwili, drapiąc się po karku. — W zasadzie to... Nic takiego się nie stało, nie?

— Hmmm... Niech pomyślę... — Silvan podleciał do niego i przysiadł na kawałku kołdry, siorpiąc wirtualną oranżadę, którą sobie stworzył. — Poza tym, że zacząłeś ją obrażać, wyzywać, wyżyłeś się na niej za całe swoje życie, bo jesteś uparty jak osioł i nie chciałeś iść do Absoluta... zniszczyłeś na strzępy jej melodię, nad która pracowała trzy godziny... wygadałeś, że łazisz z nią do szkoły i zmusiłeś do patrzenia, jak zasypiasz becząc, bo się nawet nie wylogowałeś... To nie, faktycznie, nic takiego się nie stało.

Życie mu właśnie przeleciało przed oczami.

— Ja nie wiem, jak się jej odwdzięczysz i odpłacisz za to wszystko, bo w każdej chwili mogła ci zerwać wisiorek z szyi i zobaczyć kim jesteś, albo chociaż zawołać Absoluta. Nie mogę się zdecydować, czy nic takiego nie zrobiła, bo jest głupsza od ciebie, czy jednak mądrzejsza. Chociaż nie... Głupszym niż ty, to już być nie można. Wybieram opcję numer dwa.

Przejechał znów z rozpaczą dłońmi po twarzy. Od razu wyjął telefon, żeby poinformować Liama, że jednak nigdzie wczoraj nie wyszedł. Szkoda tylko, że jego przyjaciel miał inne zdanie w tym temacie.

Liam: Sytuacja opanowana, nikt do mnie nie dzwonił. Napisz chociaż, czy miałeś udaną noc, i czy laska była warta moich nerwów.

Zaśmiał się okrutnie żałośnie pod nosem.

— Pffffhhfhf — Silvan parsknął śmiechem nad jego uchem. — No, Casanovo, możesz śmiało mu odpisać, że ją wykorzystałeś, a po wieczorze pełnym emocji i mokrych wydzielin, zasnąłeś wykończony, jak nigdy wcześniej.

Chłopak spojrzał z powrotem na swoją kołdrę, zastanawiając się, czy nie zostać w niej aż do śmierci. Nie zdążył zrealizować swojego genialnego planu, bo mały, wirtualny stwór, szarpnął go za kosmyk brązowych włosów i spojrzał wymownym, czarnym wzrokiem, cmokając do tego z dezaprobatą godną prawdziwego psychologa.

Silvan był tworem Absoluta, mógł wchodzić do jego świata, tworzyć sobie wirtualną żywność i przedmioty, kłócąc się z Alexem, że są tak samo prawdziwe, jak te jego, a także, co najważniejsze, mógł „dotykać" Alexa. Czy może raczej chłopak takie odbierał wrażenie, dzięki słuchawce, odpowiedzialnej za przesył bodźców do mózgu. Mały elf był podłączony konkretnie pod niego i jeśli chciał, to równie dobrze mógł nastolatka ugryźć i spowodować, że Alex naprawdę tak to odczuje. Tak jak teraz, kiedy dziabnął go w palec, kiedy Forest chciał go z siebie zwalić.

Słoneczne Cienie Where stories live. Discover now