21

153 75 91
                                    

Mysza: Powiedz mi.

Ja: Wiesz, że nie mogę. Absolut by mnie zabił, jakbym ci powiedział.

Mysza: Litości... Nie denerwuj mnie i powiedz, kiedy masz urodziny.

Alex westchnął do siebie i założył rękę za głowę. Przeniósł znów wzrok na Silvana, który przeżuwając powoli swój wirtualny posiłek, patrzył na niego z prawdziwym wyrzutem.

— Długo będziesz się jeszcze dąsać, mały diable?

— Nie rozmawiam z sadystami.

Chłopak przewrócił oczami i opuścił ramiona w geście rezygnacji.

— Silvan... — Przejechał dłonią po twarzy, zmęczony tym spektaklem. — Wiesz, że musiałem to zrobić.

— Właśnie nie musiałeś, dzieciaku, nie musiałeś.

Zamknął oczy, wmawiając sobie, że da radę wytrzymać do końca te ciche dni między nimi. Nie wiedział co gorsze, czy to jak Silvan notorycznie się z niego śmieje i go obraża, czy jak milczy z bólem w wirtualnym zadku, posyłając mu cierpiętnicze spojrzenie najbiedniejszego elfa na świecie.

Ja: Dobra, ale nie podam ci szczegółowej daty.

Mysza: Rzuć chociaż przybliżoną, plus minus dwa dni.

Ja: Za tydzień.

— Wykupię ci kablówkę — zaproponował Alex. — Będziesz mógł oglądać wszystkie możliwe seriale na świecie. Pasuje?

— Nie przekupisz mnie, potworze.

— Dobra — Nie wierzył w to co teraz robił. — Kupię ci twojego własnego laptopa i będziesz mógł sobie na nim grać do woli. Co ty na to?

— To już nie będzie to samo. — odpowiedział nadąsany, odwracając się ostentacyjnie do chłopaka holograficznym tyłem.

— Silvan... Grałeś w to dniami i nocami. Nie dość, że mi całe miejsce na laptopie zabrałeś, to jeszcze mnie w nocy budziły twoje okrzyki bitewne!

— Serca nie masz... Dwa tygodnie wbijałem ten level.

— Błagam... Nie żartuj nawet w ten sposób.

— Żart, to ty masz w majtkach.

No i się zaczyna... — To już ten etap, przerabiał to z nim wielokrotnie. Najpierw są ciche dni, potem próba wzbudzenia poczucia winy, a później pociski. Jak Alex to przetrwa, to Silvan będzie go tylko gryzł w łydkę na lekcji, właził za nim do łazienki z holograficznym popcornem, gwizdał w trakcie zdejmowania przez niego ubrań i patrzył na Alexa wymownie, jak ten siada na kibel.

Mysza: Zabiję cię.

Ja: Za co tym razem?

No właśnie, ciekawe za co. Do tej pory nie skapnęła się, że dodał w jej pamiętniku wpis o swoim seksownym, włochatym tyłeczku. Nie wiedziała też, że dorysował sobie wąsy na jej nad łóżkowej kolekcji niewidzialnym markerem, który świecił w ciemności.

Mysza: Jak mogłeś mi powiedzieć, że masz urodziny na tydzień przed urodzinami?

Ja: A jaki to problem?

Mysza: A taki, że nic dla ciebie nie mam, kozi móżdżku.

Westchnął nędznie pod nosem. Nie chciał nic od niej, nawet żadnej figurki, którą by dla niego zrobiła, choćby wymodelowała Florę.

Ja: Max, nie. Nie waż się nic mi dawać, i tak tego nie przyjmę.

Mysza: Nie ma opcji, albo przyjmiesz, albo ban na rogale do odwołania.

Słoneczne Cienie Where stories live. Discover now