22

148 74 126
                                    

Zaufanie jest jak największy skarb, który człowiek może komuś podarować, właśnie dlatego, że nie obdarza go nim pierwszego lepszego człowieka. To, że kogoś lubimy, uwielbiamy z nim spędzać czas i z radością rozmawiamy z nim codziennie, wcale nie musi oznaczać, że mu ufamy. Człowiek może komuś ufać tylko odrobinę, może ufać jedynie w niektórych aspektach życia, a może nie ufać ani trochę.

Budowanie zaufania jest jak nauka gry na gitarze, w czasie której na samym początku opuszki palców boleśnie nas uświadamiają, że przed nami długa droga. Palce bolą coraz bardziej, nie mają siły naciskać strun, a my denerwujemy się przy każdej porażce. Wiele osób wtedy rezygnuje, ze złością odkłada instrument na bok i stwierdza, że to wszystko nie jest tego warte.

Jednak niektórzy grają dalej, nawet kiedy opuszki palców barwią na czerwono pojedyncze struny gitary i cierpliwie uczą się podstawowych chwytów, nawet nie zauważając, że palce nie bolą już jak dawniej. Niedługo później przychodzi dzień, w którym udaje nam się zagrać podstawowe akordy bez żadnych błędów, a my pełni entuzjazmu cieszymy się naszym zwycięstwem.

A później dopada nas szara rzeczywistość, w której dociera do nas, że wciąż tak naprawdę jesteśmy na początku nauki, a te krótkie melodie były jedynie podstawowymi chwytami.

Ale bez tych pozornie nic nie wartych podstaw, nie moglibyśmy uczyć się reszty akordów. A najważniejsze jest to, że te krótkie, pojedyncze dźwięki nie biorą się znikąd, nie grają same z siebie, tylko dzięki nam. I choćby te brzdękanie z początku nie miało żadnego sensu, to z czasem zmieni się w kawałki prawdziwej melodii.

Maxim Grey nawet nie zauważyła, kiedy zaczęła umiejętnie dociskać struny Alexa. Robiła to powoli, niezdarnie, czasem z lekkimi błędami, ale nie odstawiła go na bok i ani myślała, by z niego zrezygnować. Dlatego Faunus zaczął pomału grać swoją melodię. Nawet jeśli tylko w małych kawałkach, które były poprzedzone nerwami, to kawałków melodii było coraz więcej.

— Słuchaj... to jest... kurcze... — zaczęła mówić, co chwila nerwowo zakładając kosmyk mysich włosów za ucho. — Nie wiedziałam co ci dać, bo masz bogatych rodziców i pewnie stać cię na wszystko — Musiała zaczerpnąć więcej powietrza, z nerwów prawie dostała duszności. — Nie mogłam ci nic kupić, bo wypadłabym żałośnie na tle prezentów od nich, ale... shhhhhh! Nic nie mów! — uciszyła go od razu, kiedy Faunus chciał coś powiedzieć. — Więc postanowiłam sama coś zrobić, ale też chciałam, żebyś dostał coś takiego, czego nie rzucisz w kąt po dziesięciu minutach, tylko będziesz z tego korzystać. A do tego pomyślałam, że mógłbyś... jejku no, że mógłbyś to zabierać ze sobą, jak do mnie przychodzisz i...

Przerwała, zamknęła oczy na chwilę, żeby zaraz na niego spojrzeć. A Faunus właśnie po raz pierwszy zapragnął sam przesunąć jej dłoń na inną strunę, której do tej pory nikomu nie grał. Chwilę po tym, kiedy wyjęła z prezentowej torby prezent, który dla niego zrobiła.

— Chciałam dać ci coś praktycznego i zabawnego, bo masz te swoje denne poczucie humoru, ale chciałam też, żeby ci się miło zrobiło i ja wiem, że nie wygląda to jak ósmy cud świata, i w ogóle nie mam talentu do szycia, ale naprawdę bardzo nie chcę, żeby ci było niewygodnie, jak śpisz na podłodze przy moim łóżku... Ja pierwszy raz robiłam poduszkę, jeszcze w takim kształcie i większą od standardowego jaśka i naprawdę bardzo, ale to bardzo się starałam, żeby końcowo wyglądała jak rogal, na którym masz...

Przestał ją słuchać. Wstrzymał oddech i usiadł tam gdzie stał, nie przestając patrzeć na poduszkę o kształcie słodkiego rogalika, z materiałowym lukrem doszytym na górze, którą odebrał delikatnie z rąk mysiej niezdary.

Powiedzieć, że dla Faunusa ta absurdalnie głupia poduszka była najlepszym prezentem na świecie, to jak nie powiedzieć nic. To nie tak, że pierwszy raz dostał ręcznie robiony prezent, w końcu fanki przynosiły mu niejedną laurkę, albumy, czy nawet części garderoby. Ale choćby nawet wcześniej dostał od którejś poduszkę, to nie byłaby to tak głupia poduszka, jak ta od jego anioła.

Słoneczne Cienie Where stories live. Discover now