27

158 71 109
                                    

Kiedy kogoś poznajemy, tak naprawdę zaczynamy poznawać też siebie, nawet jeśli do tej pory byliśmy pewni tego, jacy jesteśmy.

Mysza zabrała talerz z rogalami i w ostatniej chwili ominęła szafkę, na której stał kolejny wazon. Uśmiechnęła się przy tym niewinnie do tatka, który przystanął koło niej i patrzył na nią wymownie przenikliwym, ojcowskim wzrokiem.

— Hej, tatko — odezwała się z największą niewinnością, na jaką było ją stać, próbując udawać, że nie wie o co chodzi. Mogła się tego domyśleć, że mama nie będzie jej ratować za każdym razem i w końcu Maxim trafi na własnego ojca, kiedy będzie czmychać z kuchni do swojego pokoju. — Pogadałabym, ale sam rozumiesz, obowiązki wzywają.

Tata zablokował córce przejście swoją ręką, którą oparł o ścianę. Chrząknął i uniósł grube brwi w górę na talerz pełen słodkich wypieków.

— No co — Podstawowa zasada, graj głupszą, niż jesteś. — Zgłodniałam.

Tata posłał nastolatce spojrzenie mówiące — "Czy ty wiesz, kogo chcesz oszukać?"

— Co innego mleko bez laktozy i herbata sosnowa, której do tej pory nie znosiłaś, a co innego tona rogali.

— Tato... — zaczęła mówić, biorąc uprzednio głęboki wdech, który miał jej pomóc. — Czy chociaż raz widziałeś, żeby ktoś ze mną przesiadywał wieczorami?

— Nie. JESZCZE nie.

— Wiesz... Ty to jednak jesteś dziwny — Zmarszczyła na tatę brwi i to całkowicie szczerze. — Nie wściekałeś się do tej pory, kiedy Liam u mnie nocował, a zakładasz od razu, że trzymam jakiegoś zboczonego chłopca pod kołdrą wieczorami, mimo, że ani razu... — chyba tylko psim fartem. — ...go nie znalazłeś.

Tatko skrzyżował ręce na sobie, co w połączeniu z laboratoryjnym fartuchem i jego grobową miną, uświadomiło Maxim, jak bardzo przesrane będzie miał jej przyszły mąż, Alex.

— Liam jest przedłużeniem mojej ojcowskiej ręki i nie pozwoliłby, żeby ci włos z głowy spadł, nie wspominając o tym, że nawet by cię nie dotknął. A tobie, moja droga córeczko... — Nachylił się w jej stronę, mrużąc na nią oczy. — ...jakoś dziwnym przypadkiem załącza się pacman nocny, średnio trzy razy w tygodniu.

Załamałaby dłonie na twarzy, gdyby nie to, że trzymała teraz talerz. Przynajmniej wsadziła jednego rogala do ust, aby ukryć nerwowe drganie kącika swoich ust.

— Hormony, tatko, hormony — zacytowała swoją matkę, w dokładnie tak samo denerwujący sposób. — Uwierz, nie chcesz o tym słuchać.

Rzuciła ojcu ostatnie, beztroskie spojrzenie i poszła dalej korytarzem do swojego pokoju, pilnując, aby się nie odwrócić, co by nie wzbudzać dodatkowych podejrzeń. Nie sądziła, że ukrywanie w pokoju zboczonego chłopca może być tak trudne. Dobrze chociaż, że Faunus był zwinny i nie raz zdążył schować się pod jej łóżkiem, czy wejść do szafy z wieszakami.

— Hej, odbiór za dwadzieścia minut — powiedziała do swojego telefonu, starając się nie wywalić talerza z rogalami. — Jeszcze tylko jedną rzecz zrobię i możesz przyjeżdżać.

— Nie ma sprawy, chcesz to mogę rozwieźć resztę prac. I tak będę rozwozić dzisiaj moje.

— Victor, nie.— odmówiła stanowczo, kierując się w stronę swojego biurka i zabrała się za ostatnie polerowanie metalowych figurek. — Nie będę cię wykorzystywać, już wystarczy, że ostatnio dowiozłeś za mnie zlecenie.

— To naprawdę żaden problem, Gwiazdeczko. Wiesz że mi to zajmie mniej czasu niż tobie na rowerze.

Godząc się w tym momencie na propozycję Victora, nie miała pojęcia co czeka ją dzisiejszego dnia. Tak samo nie wiedziała, że Victor w niedalekiej przyszłości miał odegrać bardzo ważną rolę w jej prywatnej, życiowej sztuce. Ale póki co, usiadła ciężko przy swoim biurku i zerknęła na niegotowe jeszcze prace, które musiała dokończyć. Przeniosła wzrok na zegarek i przetarła zmęczone oczy, żeby zaraz odetchnąć głęboko i zakasać rękawy do pracy.

Słoneczne Cienie Where stories live. Discover now