Słoneczne Cienie: Antrakt. 1

170 72 22
                                    

Czasem emocji jest tak wiele, że człowiek sam gubi się w tym co czuje. Niekiedy też tak bardzo nie wierzy w któreś uczucie, że kiedy wreszcie je odczuwa, to kompletnie tego nie zauważa, tak usilnie potrafi je wypierać.

Chyba, że jest to strach. Od strachu nie da rady uciec, a Forest był tego w pełni świadomy, z przerażeniem wpatrując się w ekspres do kawy, który różnił się od tego w jego posiadłości. Co gorsza, kuchenka rodziny Grey była na gaz, a on uczył się smażyć naleśniki na indukcyjnej. Alex już widział we własnej bogatej wyobraźni, jak ogień pożera mu piękne, kasztanowe włosy i robi blizny na jego nieskazitelnej skórze. Był poranek, Mysza jeszcze spała, a on teraz, mimo, że pachnący i rześki po kąpieli, to był głęboko w czarnej dupie.

— Mam osiemnaście lat i jestem sierotą... — westchnął z żalem w głosie nastolatek.

— A jednak potrafisz dojść do jakiś wniosków.

Prychnął ze złości na elfa i obrócił się na dźwięk otwieranych drzwi do kuchni. Mysza bez życia wpełzła do środka i nie otwierając jeszcze zaspanych oczu, zaczęła kroczyć niemrawo w stronę w stronę pięknego chłopca. Nie rejestrując w ogóle jego obecności, odruchowo zrobiła sobie kawę, nie zerkając w ogóle na przyciski, które znała na pamięć.

Forest byłby rozczulony jej wyglądem, gdyby nie to, że usiadła przy stole z kawką, którą on sam chciał sobie zrobić, a nie umiał. Już jako faun dosiadł się po drugiej stronie stolika i upragnionym wzrokiem wpatrywał się w parujący kubek, którego on sam nie miał szansy dostać.

— Właśnie wstałeś, Futrzaku...? — wychrypiała niemrawo Mysza i wyciągnęła przed siebie dłoń, do której zaraz Faunus przyłożył rogatą głowę.

— Dokładnie tak, Aniołku. — powiedział z uśmiechem, nie chcąc wspominać, że wstał pół godziny temu i zdążył się wykąpać, oraz wsypać makę do jej suszarki do włosów.

— Czemu masz mokre włosy?

— Bo je zaplułem w nocy.

Wyjęła twarz z kubka i spojrzała na niego nieprzytomnie, ale i tak, jak na idiotę. Uwielbiał to.

— Wiesz, że gadasz przez sen?

W moment posłała mu wystraszone spojrzenie.

— C-co mówiłam..? — zapytała po cichu, wystraszona tym, że mogła niechcący zdradzić swoje dwie tajemnice.

— Gadałaś o ogórkach i mleku bez laktozy. A i o swoich zębach.

Załamała dłonie na twarzy, kręcąc głową na boki. Faunus zmarszczył delikatnie brwi, przypominając sobie jej uśmiech.

— Nie uważam, żebyś miała brzydkie ząbki, Myszko. Pasują ci takie.

Zacisnęła szczękę z nerwów, od razu stawiając niewidzialny mur wokół tego tematu. Nie zamierzała się z tym zgadzać, ani o tym rozmawiać. Nie chcąc jej z rana denerwować westchnął po cichu i przeszedł dalej, próbując zażartować.

— Mówiłaś też, że Alexander Forest jest słodkim, waniliowym ciasteczkiem.

— Bo jest — prychnęła, wracając do pozycji topienia twarzy w kubku. — Jest najsłodszym waniliowym ciasteczkiem, jakie znam i nie jest zboczonym szowinistą.

— Skąd wiesz, czy nie jest zboczonym szowinistą — Z trudem opanował drżenie kącika swych pięknych pod hologramem ust. — Nie znasz go tak, jak mnie.

— Znam go na tyle, żeby to wiedzieć. Jest twoim całkowitym przeciwieństwem.

Ale Faunus zamiast się zaśmiać, to powłóczył tępym spojrzeniem od jej kubka do swoich holograficznie brzydkich dłoni. Bo nie rozbawiło go już, a zakłuło, w samym środku serca.

Słoneczne Cienie Where stories live. Discover now