23

165 74 109
                                    

Pozory potrafią zmylić obraz, jaki człowiek ma przed sobą, zakrzywić rzeczywistość i przykryć prawdę. Ale, co jeśli prawda, jest jeszcze gorsza, niż pozory?

Mysza: Dzięki za lekturę.

Ja: Masz za co. Musiałem użyć mojego uroku osobistego, żeby ją dostać.

Mysza: Mam ci zagrać marsz dziękczynny?

Ja: Wystarczy, że się przyznasz, Myszko.

Mysza: Nie ma mowy.

Zaśmiał się w poduszkę i spojrzał na godzinę w telefonie. Westchnął ciężko ze świadomością kolejnego koszmaru, który miał niedługo się rozpocząć. Tym razem koszmar nie był związany z żadnym dotykiem, a niewyobrażalną nudą w jadalni jego domu. Sto razy bardziej wolałby teraz siedzieć w szkole z innymi i przygotowywać budynek pod wizytę przyszłych absolwentów, którzy tego dnia mieli możliwość wejścia do środka i zapoznania się z placówką.

— Szykuj się młody, bo nie zdążysz. — Silvan zwrócił mu uwagę.

— Już, chwila.

Ja: To nie ja zalatuję desperacją, Myszko.

Mysza: To nie desperacja. Zwyczajnie chcę sprawdzić, czy wciąż jesteś tak samo irytujący.

Ja: I mówisz, że dlatego od ponad tygodnia pytasz mnie parę razy w ciągu dnia, czy dam radę do ciebie wpaść? Miej to z głowy i przyznaj, że mnie lubisz.

Uśmiechnął się złośliwie, wysyłając wiadomość i wyciągnął się na łóżku, żeby zgasić jagodową świeczkę na szafce nocnej. Silvan zastopował swój level na drugim telefonie chłopaka i posłał mu wymowne spojrzenie z rozbawionym prychnięciem w gratisie.

— Wal się. — odpowiedział Forest, pokazując mu środkowy palec i wrócił do poprzedniej pozycji na swoim łóżku.

— Ja nic nie mówię.

Mysza: Nienawidzę cię.

Podwinął rogalową poduszkę pod brodę i z wielkim uśmiechem wyczekiwał następnej wiadomości od Myszy. Duma jej nie pozwalała przyznać się do tego.

Ja: Ja tu czekam, wymoczek.

Mysza: Po prostu się stęskniłam, okej?

Cholera. Nie, nie... Forest, opanuj się. — Powtarzał do siebie w myślach, próbując normalnie odetchnąć. Nic takiego przecież się nie działo. Jego przyjaciółka jedynie napisała, że stęskniła się za swoim przyjacielem, którego nie widziała od dziewięciu dni. Po prostu — Na spokojnie.

— Ale wiesz, dzieciaku, że aby odetchnąć, to musisz oddychać?

Schował od razu smartfona pod poduszkę ze wstydu i wstał gwałtownie z łóżka. Głupia wiadomość, to tylko durna wiadomość, a jemu znowu odbijało.

— Pierdol się, Silvan. — fuknął na małego elfa i poszedł w końcu się przebrać.

W eleganckiej koszuli, z ułożoną ponownie fryzurą wyszedł z pokoju i przeszedł na korytarz w oczekiwaniu na gości Elizabeth. Pani Forest kazała Alexowi uczestniczyć we wszystkich swoich spotkaniach biznesowych, aby jej jedyny syn zapoznawał się ze światem, do którego należał. Chłopak nie miał wyboru, musiał zwalniać się z lekcji, ze szkolnych wycieczek, czy nawet spektakli, jeśli spotkanie miało się odbyć w towarzystwie wyjątkowych dla jego matki osób. W tym przypadku był to właściciel firmy zatrudniający najlepszych kostiumografów w kraju, w tym ojca Sophie.

Owy właściciel nie współpracował z byle kim, a Teatr Forest był jedynym teatrem w jego klienteli, właśnie z powodu renomy i miana najlepszego teatru w kraju. Oznaczało to, że każde jedno potknięcie Elizabeth ryzykowało zerwanie ich drogocennej współpracy. A Alex musiał uczestniczyć w ich spotkaniach i wspinać się na wyżyny swojego aktorstwa, prezentując nieskazitelny wizerunek spadkobiercy teatralnego skarbu.

Słoneczne Cienie Where stories live. Discover now