ROZDZIAŁ 2

735 45 58
                                    


Uwaga! W rozdziale znajduje się dość obrazowy opis sekcji zwłok.

______________________


ROZDZIAŁ 2


Tego wieczoru, gdy zmierzch barwił niebo na soczyste barwy fuksji i pomarańczu, Hermiona przemierzała kolejne metry Pokątnej, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim małym mieszkaniu z Krzywołapem na kolanach. W torbie miała już kopie raportu z miejsca zbrodni; Harry prosił, aby przejrzała je, poprawiła i dopisała swoje własne uwagi. Była przekonana, że Malfoy zdążył już zdać swój raport, pięknie wykaligrafowany, opatrzony trafnymi uwagami i wnioskami, jak zwykle syntetyczny i precyzyjny, niczym ostrze noża.

Na Pokątnej jak na ogół o tej porze, panował tłok i hałas. Było to pokrzepiające i znane, dawało Hermionie poczucie bezpieczeństwa. W Dziurawym Kotle drzwi się nie zamykały, a u Ollivandera kilka osób tłoczyło się pod drzwiami w oczekiwaniu na nową różdżkę. Mijając Magiczną Menażerię, mało nie straciła włosów, gdy miniatura smoka w klatce zionęła ogniem tuż nad czubkiem jej głowy. Zgrabnie ominęła kłócące się przed Lodziarnią Floriana Fortescue wiedźmy i zerknęła przelotnie na duży słup ogłoszeniowy.

Podeszła bliżej, widząc znajomą twarz. Dama z nenufarem w ustach, jak nazwał ją „Prorok Codzienny", patrzyła martwym wzrokiem na przechodniów. To nie była fotografia, a rysunek węglem. Wiernie jednak oddawał rysy ofiary zabójcy. Wciąż nie znano jej personaliów, niczego o niej nie wiedziano, nikt nie kojarzył jej ze szkoły czy miejsca pracy. Mugolska policja z radością oddała prowadzenie dochodzenia w ręce aurorów, obiecując wywieszenie plakatów również po mugolskiej stronie, ale Hermiona nie liczyła na wiele. Ciemne włosy, oczy w kolorze bławatków, nieskazitelne rysy twarzy, doskonała figura. Czarownica była zadbana, miała równo przycięte paznokcie polakierowane na czerwono i doskonale ułożone włosy. Hermiona owinęła się szczelnie swoim wiosennym płaszczem i zakołysała w trampkach na nierównej fakturze chodnika. W rogu rysunku było coś jeszcze, jakiś znak. Podeszła bliżej i dotknęła plakatu. Tak, był tam podpis artysty, a ona go kojarzyła. Zmarszczyła brwi, usiłując przypomnieć sobie, gdzie widziała go ostatni raz. Sala eliksirów, odkładanie na biurko Snape'a testów. Pansy Parkinson rzuciła swoją kartkę tuż przed nosem Hermiony. O tak, Hermiona pamiętała to dokładnie, jak kwaśno wtedy uśmiechnęła się Ślizgonka i z jaką wyższością na nią spojrzała. Czy za nią stał wtedy Malfoy? Nie, chyba Zabini, choć nie była pewna. Najważniejsze było, że podpis na rysunku był taki sam, jak na teście, a to oznaczało, że portrety pamięciowe dla Harry'ego tworzyła Pansy Parkinson. Dlatego ją znał. W ten sposób zapewne poznał Astorię, bo obie czarownice się przyjaźniły.

Hermiona przygryzła wargę usatysfakcjonowana swoim tokiem myślenia i kojarzeniem faktów. Lubiła, gdy wszystko miało swoje wyjaśnienie, gdy było logiczne i wynikało jedno z drugiego. Uporządkowanie sprawiało, że wszystko było łatwe, przewidywalne i połączone ze sobą siecią znaczeń, motywów, skutków i działań. Można było przewidzieć ciąg dalszy, pojąć przeszłość, odnaleźć właściwą ścieżkę do podążania nią i wreszcie - zakończyć skomplikowane procesy myślowe, osiągając wyczekiwany rezultat.

Nie spodziewała się, że Pansy ma taki talent. W pociągnięciach rysika widać było wyjątkowe predyspozycje.

Hermiona wróciła na chodnik i potrąciła ramieniem przypadkową czarownicę.

- Och, przepraszam! - zawołała, ale tamta zniknęła już wśród tłumu.

Pokręciła głową i uśmiechnęła się pod nosem. Zgiełk Pokątnej był taki krzepiący. Mimowolnie odwróciła się, by spojrzeć przez ramię i natrafiła na rozświetloną ciepłym światłem witrynę Herbaciarni Rosy Lee - najbardziej ekskluzywnego przybytku na Pokątnej. Światło tysięcy magicznych świec wspinało się po lamperiach i wyżej - po szmaragdowych ścianach herbaciarni. Małe okrągłe stoliki przykryte śnieżnobiałymi obrusami były intymne i eleganckie jednocześnie. Wiekowe palisandrowe krzesła tapicerowane materiałem w ciemne burgundowe, granatowe i szkarłatne kwiaty rozkwitały wokół stołów, jak płatki wokół pączka.

Dekadencja - część II - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz