ROZDZIAŁ 26
„Czarci Pazur" był przepełniony, jak niemal każdego wieczoru. Zapach wosku unosił się w powietrzu przywodząc na myśl czystość i domową atmosferę, ale słodka woń drinków otulała czarodziejów, gdy tylko zbliżali się do baru. Muzyka płynęła między gośćmi; na tyle cicha, że z powodzeniem można było rozmawiać.
Prowadziła go do bodaj największego wolnego stolika na sali z olbrzymim napisem „Rezerwacja". Słyszała, że człapie za nią i nie czuła się komfortowo z tym, że ubrała dziś bardzo obcisłą granatową sukienkę. Rzeczywiście częściowo rozumiała Draco i jego obsesję na temat faktu, że dla Rona zawsze już będzie kobietą. Nie przyjacielem, człowiekiem, ale kobietą z wszystkimi częściami ciała, na które mężczyźni zwracają uwagę.
- Hermiono, dlaczego wybrałaś tak zatłoczone i publiczne miejsce na spotkanie? – zapytał Ron, gdy dotarli do rezerwacji na co najmniej dziesięć osób. – I kto jeszcze przyjdzie? Tu jest tyle miejsc, że musiałaś rezerwować stolik na co najmniej dwa tygodnie w przód!
Hermiona naprawdę była z siebie dumna. Widocznie dłuższe przebywanie w towarzystwie naczelnego Ślizgona jakoś na nią wpłynęło, bo teraz była w stanie przegryźć gorącą wściekłość i odczekać dłuższą chwilę, zanim zacznie rzucać się na kogoś z pazurami. Naprawdę potrafiła wydobyć z siebie zarówno cierpliwość, jak i chłód. Co prawda musiała sobie wyobrażać, że jest Wielką Kałamarnicą mieszkającą pod skutym lodem jeziorem na terenie Hogwartu, ale nikt o tym nie wiedział.
- Wybrałam publiczne miejsce, Ronaldzie, żeby cię nie zabić – powiedziała twardo, gdy usiadła i uniosła wściekłe spojrzenie na Rona.
Och, zbladł. Widowiskowo zbladł i to do tego stopnia, że bała się, czy nie straci przytomności. Albo nie wybiegnie z krzykiem. Wspaniale. Mogła się nad nim chwilę popastwić.
- C-co? – wydusił z siebie i opadł na krzesło, jakby nogi się pod nim ugięły. – Ale czemu? Co?
Miętosił w rękach swoją jeansową kurtkę, którą sama mu kiedyś kupiła. Naprawdę kochała Rona, prawdziwą braterską miłością i była skłonna wybaczyć mu wiele. Ale to przechodziło ludzkie pojęcie. Czy on zdawał sobie sprawę z tego, że popełnił przestępstwo? Czy w ogóle pomyślał choć chwilę nad tym, jakie jego żart będzie miał konsekwencje? Dlatego zabrała go tutaj, żeby mu o tym powiedzieć i żeby udowodnić mu, że cokolwiek nie zrobi, ona i tak będzie już zajęta. Bardzo zajęta Draco Malfoyem.
Ale wszystko w swoim czasie.
- Kup mi Cosmopolitana, Ron. Mam wysokie obcasy i nie chcę stać długo w kolejce – poleciła swoim suchym, lekko obrażonym tonem.
Gapił się na nią dobre piętnaście sekund, zanim zerwał się z miejsca i pognał pod bar. Być może myślał, że to pomoże mu choć w części odkupić winy. Ciekawe czy wiedział, o co się wściekła. Musiał wiedzieć, uznała Hermiona. Przecież nie mógł mieć na sumieniu zbyt wielu przewinień.
Stukała paznokciami w błyszczący blat stołu, zastanawiając się jak rozegrać tę rozmowę. Ron nigdy nie łapał sugestii i insynuacji, a więc będzie musiała mówić wprost. Specjalnie przybyła tu z nim odpowiednio wcześnie, by mieć czas na spokojną rozmowę. Draco nie był zadowolony, gdy poinformowała go o tym, że na początku sama spotka się z Ronem, ale kiedy przedstawiła mu swoje racje, musiał się z nią zgodzić. Gdy Ron z ociąganiem postawił przed nią drinka, nie miała już ani powodu, ani ochoty, żeby to przeciągać.
- Ron, jesteś dla mnie bardzo cennym przyjacielem – zaczęła, kładąc dłonie na stole i złączając palce, jakby szykowała się do długiej rozprawy. - Chcę jednak raz na zawsze wyjaśnić, że to co mogło być między nami, już się wydarzyło i okazało się, że kompletnie do siebie nie pasujemy. To było po wojnie, Ron, dużo ze sobą przeżyliśmy i wtedy wydawało nam się, że możemy być parą, może nawet małżeństwem. Ale niestety...
![](https://img.wattpad.com/cover/332657625-288-k436191.jpg)
ČTEŠ
Dekadencja - część II - Dramione
FanfikceHermiona pozostaje w mglistym Londynie, gdy dochodzi do nieoczekiwanego morderstwa czarownicy na odludziu. Wśród oparów absyntu, rubinowych kropel wina, zapachu czystej dekadencji i kwiatów lilii wodnych Hermiona rozpoczyna kolejne śledztwo u boku D...