ROZDZIAŁ 19

685 39 110
                                    


ROZDZIAŁ 19


Mgła była tak gęsta, że Hermiona ledwo widziała dokąd idzie. Draco szedł za nią, zaś Harry prowadził na miejsce zbrodni. Czuła, że Malfoy jest ledwie krok w tyle, mimo to odwróciła się kilka razy podczas wędrówki, aby to sprawdzić. Jego czarny kapelusz odznaczał się w obłokach wszędobylskiej wilgoci.

Zmrok zamienił się w ciemność nocy. Niebo wspięło się na wyżyny czerni, spychając wszelkie gwiazdy w niebyt. Nic nie było widać, nie istniało żadne zaklęcie, które rozproszyłoby tak gęstą mgłę. Hermiona zaczęła zastanawiać się, czy to nie żaden dodatkowy czar potęgujący występujące już zjawisko atmosferyczne. Kiedyś, wydawało jej się, czytała o tym, że z małego deszczu zaklęciem można wywołać prawdziwe oberwanie chmury. Ale czy czar działałby na mgłę?

- Znalazł ją przypadkowy przechodzień – tłumaczył Harry, a końcówki wypowiadanych przez niego słów uciekały w głuchej bańce pogody. – Był na spacerze z psem. Zwierzę podbiegło do niej, szczęśliwie dla nas nie narobił żadnych szkód ani nie zniszczył śladów. Równie szczęśliwie facet jest czarodziejem i nie musimy nikomu czyścić pamięci.

- Nadal uważam, że mugolska policja powinna nagłośnić tę sprawę – odezwała się Hermiona. – Ostatnio czytałam ledwie wzmiankę o tym w gazetach.

- Raczej wybiera za cel czarownice – westchnął Harry i zatrzymał się nad brzegiem, w wyjątkowo odosobnionym zakątku. – Biedna Lisa. Nie wiem czy wzbudzanie paniki wśród mugoli jest dobrym pomysłem, Hermiono. Oczywiście nie mamy pewności, że następnym razem nie wybierze kogoś niemagicznego, ale...

- Następnym razem – powtórzyła głucho Hermiona. – Aż boję się myśleć, że następny raz może nastąpić.

Kiedy skończyła mówić, a obłoki pary zniknęły sprzed jej ust, poczuła delikatny uścisk w talii. Draco położył swoją rękę w dole jej pleców, by ją pocieszyć. Przełknęła gulę emocji rosnącą w gardle, ale na niewiele się to zdało. Dotarli wreszcie na miejsce zbrodni, ale dłoń Draco wcale nie zniknęła. Wciąż znajdowała się na jej plecach, jako ofiarowana forma wsparcia.

Skupienie przyszło nad wyraz łatwo. Lisa Turpin jeszcze parę godzin wcześniej była w pracy, przeżywała swoją rutynę dnia, a teraz leżała nogami w wodzie, naga i martwa. Sighart już kręcił się wokół ciała, ostrożnie lawirując na mokrej trawie u brzegów Tamizy. Zaklęcia konfundujące odstraszały mugoli, mogli więc pozbyć się choć tego jednego zagrożenia. Ale prawdziwym i namacalnym zagrożeniem był tylko morderca.

Hermionie wystarczył jeden rzut oka, by skonstatować, że wszystko było dokładnie takie samo. Blade nagie ciało, połowicznie zanurzone w śmierdzących odmętach rzeki. Ciemne włosy wijące się wokół głowy niby macki ośmiornicy. Oczy otwarte w przerażeniu, zastygłe w ostatnim pośmiertnym spojrzeniu w niebo. I piękny, różowawo-biały nenufar w pełnych ustach Lisy, jakby zawiązany szkarłatnymi wstążkami z krwi. Było coś niewłaściwego w oglądaniu jej nagiej, bezładnej, pozbawionej możliwości protestu i uczucia wstydu. Hermiona zacisnęła powieki na chwilę, aby odgrodzić się od tych okropnych obrazów, wspomnień z Berkshire i porównań z Lady Gardenią, ale... Ona wciąż tam była – wizja ciała nad opuszczonym jeziorem, wśród pałek i listowia. Lisa była szczuplejsza i miała może więcej zmarszczek na twarzy, ale też należała do kategorii zadbanych, pięknych czarownic. I taka pozostała na zawsze – zastygła w swojej urodzie, odarta z godności i ubrań, martwa nad brzegiem Tamizy w samym sercu Londynu, z którym wiązała swoje życie i prawdopodobnie starość. Starość, jakiej nigdy nie doczeka.

Czego ten człowiek chciał? Zabijał kobiety dla zabawy? Dla udowodnienia sobie, że może to zrobić i pozostawać bezkarny? Dlaczego inscenizował to wszystko – rozbierał je, wkładał częściowo do wody, wyrywał język i upiękniał nenufarem? Czemu tak, a nie inaczej? Czemu lilia wodna, a nie na przykład róża czy mak polny? Z jakiego powodu musiały mieć nogi zanurzone w wodzie? Dlaczego musiały być nagie? Co za pokrętna symbolika pchała go do zabijania i tworzenia takiego aktu dramatu, takiego otoczenia? Dla kogo to robił, komu chciał coś pokazać?

Dekadencja - część II - DramioneWhere stories live. Discover now