ROZDZIAŁ 25

682 40 31
                                    


Ech, tym razem prawdziwy tasiemiec... ;)


ROZDZIAŁ 25


Londyn 1810

Szare oczy Draco przesuwały się po starannie i gęsto zapisanych pergaminach. Hermiona wydeptywała ścieżkę na perskim dywanie w gabinecie Malfoya i nerwowo obgryzała palce. Zerkała na niego co chwilę, próbując oszacować postęp w czytaniu. 

- Już? – dopytywała, marszcząc czoło, ale Draco za każdym razem kręcił głową i ponownie skupiał się na tekście.

Wreszcie podniósł wzrok i przez kilka sekund po prostu przypatrywał się Hermionie. Jego czarna jedwabna koszula miała teraz podwinięte rękawy, a kamizelka opięła się na jego ciele, gdy wzdychał.

- W obliczu tego wszystkiego ma to sens – obwieścił wreszcie i oparł się wygodnie. – Niemniej nigdy tak naprawdę nie będziemy pewni czy żyją wszystkie, co do jednej. Szukanie ich nie ma sensu, sam Bies może nawet nie wiedzieć gdzie zamieszkują, dokąd się udały i jak teraz się miewają. Po drugie, gdyby upublicznić informacje o tym, że te kobiety zwyczajnie uciekły, mogłoby się to odbić czkawką. Te rodziny mogłyby być wyklęte wśród śmietanki towarzyskiej. Niestety, takie mamy tu czasy.

Hermiona warknęła pod nosem i zauważyła cień uśmiechu na ustach Draco.

- To głupie – podsumowała zwięźle. – Powinni raczej cieszyć się, że ich córki, siostry, przyjaciółki żyją. A zamiast tego będą się ich wstydzić?

- Owszem. – Draco wstał i podszedł do Hermiony. Podniósł jej brodę palcem wskazującym. – To były właśnie takie czasy, Granger. Konwenanse i znajomości.

Wpatrywał się w jej oczy przez dłuższą chwilę, a Hermiona zauważyła ciemniejsze plamki na jego tęczówkach. Zastanawiała się, czy śledzi wzrokiem jej piegi na nosie i policzkach, czy jednak myślami jest daleko stąd, przy Biesie i jego występkach. Szybko rozwiał jej wątpliwości.

- Nie zrobisz tego – mruknął cicho, prawie uwodzicielsko. – Nie będziesz go szukać ani z nim rozmawiać, prawda? Wiesz, że w najlepszym wypadku wyprze się wszystkiego. W najgorszym postanowi uciszyć cię na zawsze. Nie po to poświęcał czas, pieniądze i przede wszystkim reputację, żeby jakaś księżna wszystko rozbiła w proch.

Hermiona poczuła w czubkach palców magię. Wiedziała, że Draco ma rację. Z drugiej strony jej gryfoński duch jeszcze nie pozwalał jej odpuścić.

- Dlaczego w takim razie zostaliśmy tu wysłani, Draco? – zapytała, posyłając mu znaczące spojrzenie. – Gdyby chodziło tylko o to, żeby odnaleźć Adeline, nie bylibyśmy w ogóle potrzebni. Detektyw Brown ją odnalazł. My odgrywamy w tym jakąś rolę...

Draco wyraźnie spiął się i puścił brodę Hermiona. Odetchnął głębiej i westchnął:

- Wiem. Wiem to, Granger. Pomyślimy nad najlepszym możliwym rozwiązaniem, ale zrobimy to razem, dobrze? Obiecaj mi, że nie będziesz robiła niczego za moimi plecami.

Hermiona poczuła się urażona. Oczywiście, że nie zamierzała kombinować samodzielnie, szczególnie że znała Draco i wiedziała, jak odbiera wszelkie zagrożenia.

- Oczywiście, że obiecuję! – warknęła. – Przestać ciągle mnie podejrzewać! Detektyw Brown będzie musiał zrobić coś z tym i może powinniśmy przede wszystkim wpłynąć na niego.

- Być może, zastanowię się nad tym. Ach, i Granger... – Draco wysunął palec wskazujący prawie przed nos Hermiony – Na balu u Forstenbergów trzymamy się razem, rozumiesz? Nie jest wykluczone, że on będzie wśród gości. Nie jest wykluczone, że zabił pozostałe kobiety. To nie tak, że teraz można już z nim radośnie hasać po łąkach i polach, jakby był kompletnie nieszkodliwy.

Dekadencja - część II - DramioneDove le storie prendono vita. Scoprilo ora