ROZDZIAŁ 6

764 43 69
                                    


Uwaga, przepraszam za fortepianową blogaskową przewidywalność, ale wiecie... Musiałam. Głównie dlatego, że to Draco i że jesteśmy dzisiaj w "Dekadencji" :). 



ROZDZIAŁ 6


Siedział przy stoliku z Dennisem, gdy popchnęła drzwi i weszła do środka. Wiedział, że to ona, choć wyglądała inaczej niż zwykle. Spodziewał się melancholijnej szaty i mocnego makijażu, ale ona jak zawsze wysupłała z tego wszystkiego nagie sedno. Przez opary papierosowego dymu, idąc w ich stronę, wyglądała bardziej nierealnie niż kiedykolwiek.

Skinęła im głową na powitanie, rozejrzała się dyskretnie wokoło i lekko skrzywiła usta. Gdy zbliżała się do nich, wstał i odsunął jej krzesło. Przez sekundę się wahała, widział w jej oczach drobinki paniki, ale przemogła się i pozwoliła mu na obsłużenie swojej osoby. Gdy zajęła miejsce,Creevey posłał jej smutny uśmiech i potarł już i tak podpuchnięte oczy. Fioletowe sińce zdradzały, że nie spał od wieków.

Draco zastanawiał się, jakie było jej pierwsze wrażenie. „Dekadencja" była miejscem niezwykle klimatycznym, pełnym niewypowiedzianych słów, sugestywnych muśnięć, gładkich komplementów, zafascynowanych dotyków i zielonego jak szmaragdy absyntu. Była męskim klubem z osiemnastego wieku, choć teraz kompletnie nikt nie widział tych powiązań. Teraz było to tylko miejsce na mapie miasta, wybrane i specyficzne, dedykowane cyganerii i rozchełstanym czarodziejom, chcącym zatopić smutki w kieliszku najczystszej rosyjskiej wódki.

Granger ubrała obcisłą czarną sukienkę z krótkim rękawem. Dekolt w łódkę chował przed wszystkimi jej wdzięki, a zakryte kolana nie kusiły nikogo niczym. Na dłoniach miała koronkowe czarne krótkie rękawiczki, a w uszach nieregularne perły, a więc naturalne, prawdziwe. Mimo tego wszystkiego, karminowe usta Granger tworzyły z niej prawdziwą femme fatale i Malfoy musiał bardzo się skupiać, by jego myśli nie uciekały w zakazane rejony. Musiał raz po raz przypominać sobie, jak go odprawiła wtedy, w bibliotece. Jak spłyciła ich relację, odmawiając mu na zawsze dotyku i satysfakcji. A ona zapewne nie miała pojęcia jak kobieco wygląda, jak działa na jego zmysły. Ubrała to, co wybrała dla niej Weasley. Założyła tę sukienkę, jak uniform do pracy, potrzebny aby prawidłowo wykonać zadanie. A on mógł tylko patrzeć.

Nigdy więcej nie będzie mógł tu przyjść, zdecydował w duchu. Nie podobało mu się, że głupia Granger ograniczała mu życie, wpychając się wściekle w miejsca, z którymi nie chciał jej kojarzyć. A teraz już zawsze będzie widział ją siedzącą przy stoliku, upijającą czerwonymi jak krew ustami łyk Pinot Noir, zostawiając odcisk pomadki na szkle. Będzie pamiętał jej wcięcie w talii i przepiękny łuk bioder. Będzie widział ją, zamykając oczy, jak w skupieniu patrzy na Creeveya, a jej rysy miękną w słabym świetle lamp i oparach dymu. Niech ją szlag!

- To piękne! – Wskazała dłonią na notatnik ze szkicem węglem, który leżał obok karafki z winem. – To ona, prawda? Lady Gardenia, twój słowik.

Dennis wydał z siebie cierpiętniczy jęk. Przymknął oczy, jakby zmagał się z bólem, a gdy powieki zatrzepotały i rozwarły się ponownie, w oczach miał wiele cieni.

- Jestem zdruzgotany – wyznał cicho i desperacko ujął kielich z czerwonym winem. – Nie mogę się pozbierać, Hermiono. To prawie, jakbym znowu stracił Colina.

Creevey siedział wykrzywiony, wyrzuciwszy długie nogi przed siebie. Przyjął pozycję zapijaczonego i owładniętego desperacką potrzebą samobójstwa dżentelmena we fraku. Miał nawet muszkę, czarną jak smoła i błyszczącą w matowym świetle „Dekadencji".

Dekadencja - część II - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz