ROZDZIAŁ 23

705 48 83
                                    



ROZDZIAŁ 23


Harry opierał się o swoje własne nadal zagracone biurko i patrzył na zebranych zamyślonym, pełnym niewypowiedzianych emocji wzrokiem. Hermiona znała go na tyle, by wiedzieć, że był zirytowany, ale reszta aurorów była kompletnie tego nieświadoma.

Czy Harry będzie krzyczał? Bogowie, chciałaby tego doświadczyć. Mogłoby to być ciekawe. Bycie przywódcą, liderem – Harry nigdy tego nie chciał. Nawet gdy uruchamiali Gwardię Dumbledore'a nie miał zamiaru być jej twarzą, nie chciał przewodzić uczniom, choć naturalnym było, że tak się stanie.

Ciemne drewniane meble czyniły to biuro ciepłym, przyjemnym, żywym. Stosy dokumentów wbrew wszystkiemu dawały poczucie przytulności, ale mina Harry'ego oszraniała to wszystko jak pierwszy nocny mróz.

- Lilia na schodach przed kamienicą Hermiony nie była zatruta – zaczął bez zbędnych wstępów. – Nasze laboratorium to potwierdziło, a dodatkowo Malfoy również zbadał u siebie próbki. To oznacza, że nie miała zrobić jej krzywdy bezpośrednio. Może miała ją ostrzec. Może miała ją nastraszyć. Może miała ją odsunąć od śledztwa.

Hermiona poczuła się nieswojo, gdy Harry mówił o niej tak, jakby jej tam nie było. Czy mógł domyślać się kto podrzucił ten kwiat? Czy wiedział, że Ron kombinował jak zwrócić jej uwagę i ściągnąć ją do Nory? Czy zamierzał go za to ukarać? Czy Draco też miał zamiar coś mu powiedzieć? Czuła wewnętrzny przymus, by podać Harry'emu prawdę na tacy i oszczędzić mu spekulacji, ale czy warto było wtłaczać w niego jeszcze więcej gniewu?

- Zgaduj zgadula – prychnął Draco, rozsiadając się na „swoim" krześle niczym pan i władca. – Entliczek, pentliczek, czerwony...

Tym razem jego płaszcz uszyty był z cienkiego czarnego materiału. Starannie wykonany, najprzedniejszej jakości, zwracający uwagę kunsztem krawiectwa. Zwisał elegancko wokół całej jego osoby, gdy Draco siedział wygodnie na krześle, opierając kostkę o kolano i unosząc kpiarsko swoją jasną brew.

- Daruj sobie – warknął Harry, na co wszyscy zebrani wybałuszyli oczy, orientując się nagle w jak podłym nastroju znajduje się ich szef. – Bałem się, że to będzie prawda i ten idiota za tym stoi. I proszę, zapytałem go prosto z mostu, a on nawet się nie zawstydził!

Hermiona odetchnęła, czując jak z jej ramion spada ciężar, o którym nie miała wcześniej pojęcia. Wydało się i już. Nie musiała niczego ukrywać i kręcić się w kółko, udając że szuka winnego. Ten konkretny przypadek był szczytem głupoty i niewybrednym żartem. Przede wszystkim był szkodliwy i Hermiona teraz zastanawiała się, czy Ron poniesie jakieś konsekwencje swojej bezmyślności. Chronienie go przed tym nie było sprawiedliwe. Musiał zrozumieć wagę swoich czynów, szczególnie gdy były tak bardzo nieprzemyślane i niebezpieczne.

- Chwila, bo ja nie do końca... - mruknęła Deborah i założyła ręce na piersi. – Który idiota za tym stoi? Możemy wykluczyć działania mordercy?

Gdy Harry gniewnie wyjaśniał aurorom, że jego przyjaciel wpadł na abstrakcyjny pomysł nastraszenia Hermiony i tym samym zmuszenia jej do szukania schronienia - najlepiej u niego, w jego rodzinnym domu – ona sama już przygotowywała w głowie konspekt dalszej dyskusji. Gdy wreszcie ustały oburzone okrzyki, pełnie niedowierzania sapnięcia i kiwanie głową z politowaniem, a potem także gremialne uznanie nałożenia grzywny na Rona – mogli rozpocząć prawdziwe spotkanie aurorów i konsultantów.

- Mam nadzieję, że wszyscy przeczytaliście mój raport ze spotkania z Cho – odezwała się Hermiona i podniosła różdżkę. Na tablicy za plecami Harry'ego pojawiły się kolorowe diagramy i tabele, opatrzone strzałkami i dodatkowymi komentarzami w dymkach. Gdzieś wśród zebranych dało się słyszeć jęk, ale Hermiona nie mogła być pewna, że rzeczywiście go słyszała. – Wydaje mi się, że to bardzo trafny trop.

Dekadencja - część II - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz