ROZDZIAŁ 38

399 24 19
                                    



ROZDZIAŁ 38



Devonshire 2010

Przywykła już do tego, że w jej otoczeniu przez dziewięćdziesiąt procent czasu było hałaśliwie i kolorowo, dlatego te nieliczne chwile ciszy były prawie zaskakujące. Blaise bawił się końcówkami jej płomiennych włosów, gdy Ginny uważnie czytała nabazgraną w biegu notatkę Harry'ego.

Cisza salonu Weasleyów była prawie przytłaczająca. Gin po raz pierwszy w życiu zamarzyła, by wszyscy pojawili się w domu jednocześnie i zaczęli przekrzykiwać się, jak to mieli w zwyczaju. Ale nie było to możliwe – rodzice pojechali do Muszelki, Ron szwendał się po Pokątnej, zahaczając o Munga, a Percy pewnie miał arcyważne zadania do wykonania. Wszystko to jednak sprowadzało się do bolesnej ciszy, którą dzielili z Blaise'm.

- Nie wyobrażam sobie magicznego świata bez Malfoya – westchnął Zabini, odsuwając się od Gin i opierając plecami o wysłużone już oparcie. – Bez jego szpiczastej gęby i protekcjonalnych uwag. I bez ustawicznego wywalania mnie z pracowni. Nie wiem czy nazwałbym go przyjacielem, ale na pewno jest kimś w tym rodzaju. Dał się podejść, zupełnie nie w swoim stylu.

- Harry pisał, że był tam z nim – uzupełniła smutno Ginny. – Równie dobrze to on mógł oberwać tym zaklęciem. Biedna Hermiona, dobrze wiem jak wyglądały jej obecne relacje z Malfoyem.

Blaise odetchnął i przymknął oczy. Ginny pomyślała, że skrywa więcej zdenerwowania niż chce pokazać.

- Mówiła ci?

Dawno nie rozmawiały. Dawno nie spędziły ze sobą kilku godzin na wspomnieniach, śmiechach i relaksie. Powinny były, bo gdy nie dba się o relacje, to one więdną jak niepodlewane rośliny. Sprawa z zabójcą ją przytłoczyła, a potem zbliżenie się z Blaise'm zabrało tak wiele jej energii i czasu, że... Ale to wszystko wymówki, słabe i pozbawione sensu. Kwaśny posmak upokorzenia w jej ustach i szybszy oddech zwiastowały kulminację zawstydzenia.

- Widziałam jej oczy – odparła wreszcie. - Widziałam te iskierki szczęścia. Od czasów bitwy o Hogwart nigdy nie była taka ożywiona i radosna. – Gin podniosła wzrok. - Nie może go stracić. Mój brat nigdy nie dał jej tyle szczęścia co Fretka.

Blaise zaśmiał się krótko i szczekliwie, a potem na powrót jego twarz stała się poważna. Ginny wyciągnęła dłoń i dotknęła jego ramienia w geście wsparcia.

- Powinienem tam pójść, porozmawiać z nią o tym wszystkim? – spytał, zerkając na nią. - To na pewno traumatyczne dla niej, a ja może mógłbym...?

- Och nie – przerwała mu natychmiast. - Hermiona ma specyficzną relację z własnym mózgiem. Wierzę, że go uratuje, po prostu musi pomyśleć. Wiesz, to nie tak, że ona się nie boi czy nie wpada w panikę – tłumaczyła z łagodnym uśmiechem. - Robi to, oczywiście, jak każdy, ale potrafi szybciej się pozbierać, gdy jej mózg podpowiada, że jest jeszcze coś do uratowania, do naprawienia. Nie możemy jej w tym pomóc, więc nie przeszkadzajmy jej.

Tak, nadal ją znała i nadal ją rozumiała. Hermiona była specyficzna, ale tak właśnie działała, Ginny była tego więcej niż pewna.

- Jeśli znajdą winnego, czy... Czy to cię trochę uspokoi?

Poczuła wzruszenie na te słowa. To było właśnie to – te drobne gesty, zainteresowanie, opiekuńczość, rozmowa. Ginny po raz pierwszy w życiu wiedziała, że ktoś się nią interesuje, a nie tyko jest nią zainteresowany. Że chce dbać o nią, a nie tylko ją pieprzyć. Że istnieje coś więcej poza okazjonalnym spotykaniem się i bywaniem w tych samych miejscach – coś, jak troska, zaciekawienie, odkrywanie siebie na nowo, poznawanie opinii i budowanie nowych.

Dekadencja - część II - DramioneWhere stories live. Discover now