Rozdział 2

178 13 1
                                    

Isa

Jechaliśmy w milczeniu, nie wytrzymałam i się odezwałam-Patrick opowiedz mi o rodzinie Montefiore, kto mieszka w rezydencji, jacy są?

-Tak dokładnie trudno powiedzieć, służę im dopiero od dwóch lat, jak ci już wiadomo w rezydencji mieszka pani Marisa z mężem Fernando i jego matką panią Carminią, nie martw to przemiła staruszka uwielbiamy ją, są też dzieci pani Marisy i pana Fernando dorosłe już dzieci syn Federico i jego siostra Victoria, mieszka też z nimi brat pana Fernanda pan Ignacio, jest wdowcem.

-Ma dzieci?

Patrick się zawahał-Tak syna.

-Też mieszka w rezydencji?

-Nie będziesz go widywać.

-Dlaczego?

-Cóż jakby to powiedzieć pan Raul nie jest widziany w rezydencji od trzech lat, służba go nie widuje, lepiej nie pytaj o niego ani rodziny broń Boże ani służby , oni nic nie wiedzą, wie coś majordomus Albert ale i tak nic ci nie powie.

-Ciekawa historia, -zamyśliłam się głęboko.

-Nie mówi się o nim w rezydencji, wiec raczej też nie pytaj o niego nikogo, nie wiem co się z nim dzieje i nie chcę wiedzieć bo zależy mi na tej pracy jeśli i tobie zależy nigdy nie bądź wścibska, czasem lepiej nic nie widzieć nie mówić i nie słyszeć.

-Zrozumiałam.

Wreszcie dojechaliśmy, bramę otworzył nam ochroniarz, rety mają ochroniarzy? Jak jakaś mafia!

Przepych rezydencji aż raził w oczy, nawet nie byłam wstanie opisać tych widoków, rezydencja miała cudowny widok na zatokę. na szczycie schodów stał gość ubrany w uniform wyglądał na majordomusa i nie myliłam się, Patrick wziął mój bagaż a majordomus spojrzał na mnie zimno z góry.

-Jestem Albert i jestem majordomusem tego domu, a ty pewnie jesteś Isabel.

-Tak wszyscy mówią na mnie Isa.

-Nie jestem wszyscy-rzucił wyniośle- Pozwól ze mną Isabel wskażę ci pokój a potem zaprowadzę cię do pani Carmini już czeka na ciebie.

Patrick uśmiechnął się do mnei życzliwie.

-No ruszaj się panno Isabel nie będę czekał tu do jutra-rzucił Albert.

Ale charakterek!

- Będziesz jadać w kuchni ze służbą ale masz oddzielny pokój blisko pokoju pani Carminii, może cię potrzebować nawet w nocy dlatego nie będziesz mieszkać w pokojach dla służby ale nie wywyższaj się jesteś tu służącą jak my wszyscy.

-Zrozumiałam i nie będę się wywyższać- przewróciłam oczami.

-Czemu jesteś taki sztywny jakbyś połknął kij Albercie?

Zatrzymał się tak gwałtownie że wpadłam na niego niosąc bagaż bo nie raczył go wsiąść ode mnie.

-Ustalmy jedno Isabel dla służby jestem pan Albert i tak masz się do mnie zwracać.

-Myślałam że wszyscy mówią sobie po imieniu.

-Nie w moim przypadku, jestem twoim szefem.

-Myślałam że moją szefową jest pani Carminia.

-Jesteś impertynencka droga panno, podlegasz również mnie.

-Dobrze Albercie.

-Panie Albercie- poprawił mnie ostro, lekko się roześmiałam naprawdę był śmieszny.

Mroczny Anioł- Juz WkrótceWhere stories live. Discover now