Rozdział 29

210 10 2
                                    

Isa

-Co robicie do cholery z sukienką pani Vivian?-wrzasnął Albert-Czemu jest podarta? Zapłacicie za to!

-Uszkodził ją kurier w transporcie-wymyśliła naprędce Mina.

Spojrzałam na nią z niedowierzaniem, kto w to uwierzy?

-Być może cos się stało w transporcie to wina kuriera teraz otworzyłyśmy no i proszę- rzekła Mina bezradnie rozkładając ręce.

-Przecież kurier był wczoraj.

-No dziś dopiero otworzyłyśmy.

-Macie mnie za  idiotę? Myślicie że w to uwierzę?  Zaniesiecie teraz tę sukienkę do pani Vivian zapłacicie obie za nią.

-To moja wina nie Miny Albert zostaw ją w spokoju.

Albert chwycił za sukienkę i ponownie się rozdarł na nas aż uszy nam pękały-Pożałujecie tego, wiem że jej nie lubicie ale żeby coś takiego zrobić?  Bezczelne! Wyrzucę was na zbity pysk! 

-Co tu się dzieje? Co to za wrzaski? -Raul z rozmachem otworzył drzwi, Albert upuścił przestraszony sukienkę na podłogę, wstrzymałyśmy oddech, ciężkie i twarde spojrzenie Raula spoczęło teraz na Albercie , ten nerwowo poprawił okulary.

-Dziewczyny zniszczyły sukienkę pani Vivian to niedopuszczalne muszą zapłacić za szkody każę je zwolnic dyscyplinarnie będą się gęsto tłumaczyć pani Vivian pożałują tego, do końca życia będą spłacać tę sukienkę.

-Zostaw to! Ani słowa Vivian, wyjdźcie! -rzucił twardo Raul patrząc na  Alberta i Minę.

-Ale co z sukienką?

-Chcesz ze mną dyskutować?

-Nie proszę pana!

Mina wybiegła a Albert podniósł sukienkę.

-Powiedziałem zostaw to i wyjdź!

Albert wyszedł patrząc na mnie złowieszczo, zostałam sam z Raulem.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, po czym podniósł sukienkę z podłogi.

-Zapłacę za szkody, to moja wina, Vivian dostanie nową sukienkę.

-Myśli pan że to koniec, sprawa załatwiona wszystko można kupić za pieniądze?

-Nadal nie mówisz mi po imieniu nawet po tym co wczoraj zaszło między nami.

-Nic nie zaszło, do niczego nie doszło, pan nadal jest moim pracodawcą ja pracownicą, nic się nie zmieniło.

Milczał przez chwilę-Chyba powinniśmy  tym porozmawiać.

-Nie, nie ma o czym panie Raul-podeszłam i otworzyłam drzwi- Przepraszam mam mnóstwo pracy, pani Carminia czeka na śniadanie.

Podszedł do drzwi i ku mojemu zaskoczeniu zamknął je od środka i przekręcił klucz.

-Co pan robi? Muszę podać śniadanie pani Carmini.

-Pani Carminia poczeka.

-Ktoś nas może tu zobaczyć.

-Isa nie obchodzi mnie to ja tu rządzę to mój dom niech nas widzą, nikt mi się nie sprzeciwi inaczej wywalę wszystkich na bruk, ale jeśli mam ochotę z tobą porozmawiać to nikt nie będzie mi w tym przeszkadzał.

-Pan nie jest taki, nie zrobiłby tego.

-Czego?

-Nie wyrzuciłby pan własnej rodziny na bruk.

-Będziemy rozmawiać teraz o mojej rodzinie?

-Czego pan chce? O czym pan jeszcze chce  ze mną rozmawiać?

Mroczny Anioł- Juz WkrótceWhere stories live. Discover now