Rozdział 3 ''Miło mi cię poznać''

463 62 338
                                    

Wczoraj, przed snem do mojego pokoju przyszła mama i jeszcze raz przeprosiła. Wyjaśniła całą sytuację i wykazała się jako takim zrozumieniem, dzięki czemu poczułam się lżej na sercu. Chciałam jej wierzyć, że naprawdę żałuje, ale doskonale wiedziałam, że w najbliższym czasie tak czy siak nie mogłam liczyć na ich wsparcie i zaangażowanie.

To, że świetnie się uczyłam, miałam przyjaciół i odnosiłam sukcesy w sporcie nie znaczyło, że nie potrzebowałam ich obecności. W wakacje zdałam sobie sprawę, że nie wygram z pracą. Ta firma była ich drugim dzieckiem, jak to zresztą sami otwarcie i jednogłośnie stwierdzili.

Nadal nieco zgaszona, zwlekłam się z łóżka, a przede mną był kolejny dzień szkoły. Miałam szczęście, bo rodzice zdążyli mnie podwieźć, więc nie musiałam iść na piechotę, ani tłuc się zatłoczonym miejskim autobusem. W dodatku z nieba nieprzerwanie padał deszcz, a ulice pokrywały coraz większe kałuże co skutecznie zniechęcało do spacerowania.

Przyjechałam niemal równo z dzwonkiem, więc zmieniłam buty i pognałam prosto do klasy. Pierwszą lekcją była matematyka, którą prowadził nasz wychowawca, pan Słowiński. Ceniłam go jako nauczyciela, bo potrafił w sposób przyjemny i lekki przelać nam do głowy całą wiedzę, ukrytą w podręcznikach. Dzięki niemu nie musieliśmy wydawać majątków, ani poświęcać swojego wolnego czasu na dodatkowe korepetycje.

Nim zamknęły się za nim drzwi, zdołałam wejść jako ostatnia. Zajęłam swoje miejsce obok Irki, w drugiej ławce od okna.

– A ty co tak na styk, idealna koleżanko? – spytała ze śmiechem. Jej wściekle różowa bluza, jakby tylko podsycała bijącą od niej radość.

Lubiła zaznaczać, gdy podwijała mi się noga i coś odbiegało od mojej zaplanowanej perfekcji. Uważała, że takim sztywnym podejściem wiele traciłam. Ja byłam innego zdania. Przez ostatnie cztery miesiące wrzucałam na luz i co z tego miałam? Traumę na całe życie, bo raz poddałam się ślepemu zakochaniu i pozwoliłam porwać się niepotrzebnym emocjom.

Chociaż zbiegiem czasu wiedziałam, że to nie była kwestia wyłącznie uczucia, ale także rozpaczy i strachu. Po niespodziewanym odtrąceniu rodziców, szukałam na siłę kogoś komu będzie na mnie zależeć. Niestety czasu nie cofnę, mogłam jedynie tylko wyciągnąć wnioski i dopilnować, by więcej nie popełniać podobnych błędów.

Wzruszyłam obojętnie ramionami i zaczęłam rozpakowywać plecak.

– Rodzice – odpowiedziałam krótko i przewróciłam oczami. Irka orientowała się w sytuacji jaka rozgrywała się w domu, więc jedynie pokrzepiająco poklepała moją dłoń.

Moja przyjaciółka nie należała do najmożniejszych, jej rodzice nie zarabiali kokosów, przez co nie byli w stanie spełniać każdej zachcianki nastoletniej córki. Ale zawsze, gdy wracała ze szkoły, czekali z szeroko otwartymi ramionami i przyjaznym uśmiechem. Coraz częściej łapałam się na tym, że zazdrościłam jej tej prostej codzienności.

Nauczyciel zaczął sprawdzać listę obecności, więc nie wdawałyśmy się w dalszą dyskusje. Nawet nie skupiłam się na tym, jak wyczytuje nazwisko nowego ucznia i nikt się nie zgłasza. Chłopak miał się zjawić w klasie już w poprzedni tygodniu, ale najwidoczniej nadal nie zamierzał zaszczycić nas swoją osobą. Ewidentnie chciał wylecieć z kolejnej. Nie mogłam zrozumieć, jak może komuś nie zależeć na wykształceniu i ukończeniu liceum z dobrym wynikiem matury, który przecież rzutuje na całą naszą przyszłość.

Wyjrzałam przez okno, które wyglądało na zalany coraz intensywniejszym deszczem parking. W takiej ponurej aurze świat tracił barwy, jakby krople deszczu zmywały z niego kolory tęczy, zostawiając tylko szarość.

Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now