Magia świąt zawitała nawet do naszego domu. Na kilka dni przed wigilią, w czarodziejski sposób wszystko wróciło do dawnej normy. Dekorowanie domu, pieczenie przysmaków i dopieszczanie wszystkiego iście po królewsku, jakby ponownie scaliło rodzinę. Nasza bliskość znów była normalnością, a ciepłe słowa, wspólne rozmowy i spędzanie czasu we troje codziennością. Teraz nawet we czworo, bo zazwyczaj dzielnie towarzyszył nam Preto.
Emocje sięgnęły zenitu w wieczór wigilijny. Stres mamy jako oficjalnej gospodyni, udzielił się nawet mnie, więc w rezultacie latałam z językiem na brodzie i pilnowałam, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik.
Wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki na niebie, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Poprawiłam jeszcze tylko swoją czerwoną, rozkloszowaną sukienkę i pognałam po schodach, przeskakując co dwa stopnie, by przywitać najbliższych. W biegu rzuciłam jeszcze okiem na salon, ale wszystko zdawało się być perfekcyjne, jakby żywcem wyjęte z katalogu modowego. W powietrzu unosił się zapach świątecznych potraw, a wielka choinka, stojąca po środku salonu mieniła się białymi światełkami.
Nim dobiegłam do drzwi, moja mama wystrojona w elegancką, białą sukienkę tuliła się już w progu z ciocią.
– Jest i nasza Roszpunka! Jak pięknie wyglądasz, Blaneczko! – krzyknęła z zachwytem babcia.
Za nimi przez drzwi gramoliła się reszta członków rodziny.
– Wpuszczajcie nas migiem na te wystawne salony, bo zaraz dziadek mróz zawita i wyziębi wam wille! – sapnął wujek Jacek, który próbował przecisnąć się przez wszystkie, rozdziewające się z płaszczy panie. Postawił w kącie wielki wór z przygotowanymi prezentami i porwał mnie w niedźwiedzie uściski.
– Wchodźcie, wchodźcie! Od razu kierujcie się do jadalni – poinstruowała mama. – Wszystko gotowe, czeka tylko na podanie.
– Normalnie święta all inclusive, musimy chyba tak częściej robić – podsumowała roześmiana ciocia Anetka. – Choć muszę przyznać, że trochę mi nieswojo, że nic nie musiałam szykować. Dobrze, że jutrzejszy dzień standardowo spędzimy u nas.
– Widzisz jak odpoczęłaś, a my tu mieliśmy niezłą nerwówkę. Dziwne, że Gosia nie nabawiła się rozstroju żołądka – odpowiedział mój tato, otaczając troskliwym ramieniem mamę.
– Ojej Gośka! Było mówić, przecież pomogłabym! – przejęła się ciocia.
– Nie było tak źle. Tomek, jak zwykle wyolbrzymia. Przecież z moją perfekcyjną organizacją, to była pestka. Zresztą Blanka bardzo dużo pomagała – mama powiedziała z czułością i pogłaskała mnie po plecach.
– I dobrze niech się uczy, musi umieć gotować mężowi. Chociaż Anetka potrafi, a męża wraz nie ma, więc to nie jest chyba klucz do sukcesu. Musisz pewnie nosić krótkie spódniczki i słodko się przymilać, to może jakiegoś absztyfikanta znajdziesz, i nie powtórzysz biednego losu ciotki – odpalił się rozochocony wujcio, czyli oficjalnie zaczynało się.
Znudzona przewróciłam oczami, bo ledwo przekroczyli próg domu, a już podjęli ulubiony temat. Nie wiem jakim cudem ciocia tak to dzielnie znosiła, ale za każdym razem zdawała się być niewzruszona jak kamień.
– Mówiłem już i nadal będę powtarzał, że jedyny ratunek, to wysłać Anetkę na gospodynię do księdza albo na zakonnicę innej opcji już nie ma – dodał bardzo poważnie.
– Przecież są portale randkowe! Teraz tyle tego w tym ich Internecie. Załóżmy jej konto, na pewno gdzieś jest równie biedny, samotny człowiek, który szuka towarzystwa na święta – ożywiła się ciocia Wandzia.
YOU ARE READING
Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONE
Teen FictionBlanka, to dziewczyna, która ma jasno sprecyzowaną przyszłość. Jej check lista na ten rok szkolny jest długa i nie dopuszcza do siebie, by któraś z pozycji nie została zrealizowana. Przed dziewczyną ambitne plany: wygranie mistrzostw wojewódzkich...