Rozdział 19 ''Na to nie ma lekarstwa''

293 43 149
                                    

Trzy godziny później, po intensywnym wypiekaniu słodkości, dekorowaniu całego domu w wymyślne dekoracje, rozsiedliśmy się w różowym pokoju Irki, by zasłużenie odpocząć. Nasza dobroduszna pani mikołajowa, była względnie zadowolona z naszej pracy, więc zezwoliła na dłuższą przerwę.

Pokój Irki był jednym z najmniejszych pomieszczeń w całym domu, więc z trudem udało nam się pomieścić. Ja z Patrykiem usadowiliśmy się wygodnie na łóżku. Przemek rozsiadł się na biurowym krzesełku i już szperał w laptopie, w poszukiwaniu świątecznej komedii. Asia wylądowała po turecku, na puszystym dywanie przy dwóch kartonach z gorącą pizzą, a Bartek zajął miejsce przy ścianie na pikowanej, różowej pufie.

Irka uparła się, że przygotuje wszystkim grzane piwo z goździkami i sokiem malinowy, i teraz roznosiła każdemu kufle.

– Ależ ciasno w tym pokoju, nie mam nawet gdzie przycupnąć – zauważyła zniesmaczona.

Odstawiła na biurko ostatnie szklanki i ruszyła w stronę Asi, by zająć obok niej miejsce. Nie zdążyła zrobić kilku kroków, jak Bartek złapał ją w pasie i przyciągnął na swoje kolana.

– Co ty robisz? – spytała zaskoczona i wyprostowała się prosto jak kij od miotły.

– Tutaj będzie wygodniej, niż na podłodze – chłopak stwierdził rzeczowo i dostrzegłam, jak zaplótł pewnie ramię wokół jej talii.

Stłumiłam rodzący się uśmiech, a w duchu dopingowałam Bartkowi z całego serca. Najwidoczniej się posłuchał i wziął sprawy dosłownie w swoje ręce. Jeśli dobrze to rozegra, jestem pewna, że wszystko ułoży się pomyślnie.

Patryk nachylił się do mnie i dyskretnie wyszeptał:

– Co on wyprawia? – Przysunął się bliżej, tak że teraz nasze barki ocierały się subtelnie o siebie.

– Przechodzi do ataku – odszepnęłam równie konspiracyjnie, tak aby nikt nie podsłuchał naszej rozmowy. Wszyscy udawali, że niby nie widzą co się działo, ale tak naprawdę każdy obserwował, to kątem oka z zapartym tchem.

– I dobrze, najgorsza rzecz ukrywać uczucia i dusić się nimi w samotności – stwierdził, a jego twarz przybrała poważny wyraz. – Nie mieć odwagi w miłości albo opierać się rodzącej namiętności – kontynuował zadumany, a ja czułam jak mój żołądek sznuruje się w nierozerwalny supeł.

Na szczęście, niczego nieświadoma Irka wybawiła mnie od dalszej konwersacji i głębokich rozważań Patryka, które nie wiedzieć czemu przyprawiały o silne mdłości. Dziewczyna, umościła się ostentacyjnie na kolanach Bartka i odezwała się głośno:

– Muszę przyznać rację, jest niesamowicie wygodnie – uznała entuzjastycznie, nie robiąc sobie nic z tego, że wszyscy przypatrujemy się im z ciekawością. Poklepała Bartka pieszczotliwie po policzku, a chłopak gwałtownie zesztywniał i napiął wszystkie mięśnie. Jeszcze chwila, a biedak omdleje od wstrzymywania oddechu.

Ciężko było oderwać od nich wzrok, bo każdy z nas serdecznie im kibicował, więc z przejęciem śledziliśmy rozwój sytuacji, na szczęście Asia wyszła na ratunek i postanowiła zająć głowę innym tematem.

– Robimy losowanie? – spytała, przegryzając kawałek serowej pizzy. Długi ser ciągnął się za ciastem, aż zerwał się i wylądował jej na brodzie.

– Dobry pomysł! Przemek, weź przygotuj karteczki z imionami – zwróciłam się do chłopaka, siedzącego przy biurku, na którym walało się pełno długopisów i zeszytów.

– Irka, losujemy kto komu kupuje prezent? – spytała ostrożnie Asia, ale nasza koleżanka w dalszym ciągu nie reagowała, ponieważ wsłuchiwała się w szepty Bartka, które lądowały tylko do jej ucha. – Irka? – Asia powtórzyła głośniej, wspomagając się przy tym wymownym kopnięciem w kostkę, co dopiero poskutkowało.

Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz