Rozdział 9 ''Co on tak krąży...?''

297 54 183
                                    

Nadszedł czwartek, a z nim kolejne wyjście do kina. Niestety, ale miałam mieszane uczucia. Nie wiem skąd, tak znienacka się we mnie zagnieździły. Jeszcze rano czułam podekscytowanie, nie mogłam się nawet doczekać tego wyjścia, aż nagle cały nastrój prysł. W mojej głowie zapanował istny bałagan.

Od kilku dni nie mogłam wysprzątać z niej Ariela. Starałam się chociaż trochę zrozumieć swoje absurdalne zachowanie, ale nie byłam w stanie tego racjonalnie wyjaśnić. Zamierzałam wszystko rozłożyć na czynniki pierwsze i dokładnie zbadać, żeby w końcu znaleźć odpowiednie rozwiązanie, jak to zwalczyć.

W czystej teorii brzmiało, to cudownie, ale niestety w rzeczywistości nie dało tak się zrobić, bo na żywe uczucia nie ma żadnej sprawdzonej miary. One pojawiają się samoistnie, czy tego chcemy, czy nie. Więc chyba, jedyne co mi pozostało, to w bezpiecznej odległości przeczekać ten niepokojący stan. I mieć nadzieję, że wszystko samo powróci do normalności.

Po skończonych lekcjach pognałam prosto do domu, by wyprowadzić Preto na dłuższy spacer. W ciągu dnia nie cierpiał na brak towarzystwa, bo nasza gosposia zawsze przychodziła na trzy godziny, by posprzątać i przygotować posiłki, na które moi zapracowani rodzice nie mieli ani grama czasu. Niby mogliśmy korzystać z diety pudełkowej, ale w domu i tak, by samo się nie posprzątało, nie poprało, więc jej pomoc była nieoceniona.

Po żwawej przechadzce zdążyłam odrobić pracę domową, a nawet poobijać się przed laptopem, oglądając serial. Ale, tak czy siak, czas minął nieubłagalnie za szybko i na zegarze wybiła godzina szesnasta. Nadal nie miałam nastroju, łudziłam się, że w magiczny sposób sam przyjdzie i nie popsuję naszej relacji z Patrykiem przez głupie wymysły mojego ciała, serca i rozumu.

Nie stroiłam się zbytnio, zresztą to nigdy nie było w moim zwyczaju, pod tym względem zdecydowanie odstawałam od reszty nastolatek. Włożyłam zwykłe jeansy, zamiast sportowej bluzy, którą zazwyczaj nosiłam, wybrałam biały sweterek przeplatany srebrną nicią. Włosy rozpuściłam, a dzięki temu, że przez cały dzień były splątane w warkocz, teraz zdobiły je delikatne fale.

Wyszłam na podwórko i skierowałam się do bramki. Zza płotu dojrzałam już czekającego Patryka. Tym razem umówiliśmy się, że do kina dotrzemy wspólnie, wolnym spacerem.

– O, już jesteś? – zapytałam retorycznie, aby dać znać o swojej obecności.

Chłopak, gdy mnie usłyszał odwrócił się od razu i posłał swój zniewalający słodki uśmiech, który zdobił policzki w małe dołeczki.

– Myślę, że idealnie na czas – odpowiedział i nachylił się, żeby dać mi subtelnego buziaka w policzek.

Ulżyło mi, bo moje serce radośnie podskoczyło przy tej bliskości. Miałam nadzieję, że ten wieczór nie będzie jednak stracony. Musiałam po prostu tylko dać na luz i odpuścić sobie dogłębne przemyślenia na każdy temat.

– Idealnie – przyznałam nieznacznie spokojniejsza.

Nim się zorientowałam Patryk przechwycił moją dłoń i ujął ją w czułym uścisku. Momentalnie zdusiło mnie w klatce, wzruszenie samo wykiełkowało i rozjaśniło umysł spowity ostatnimi czasy czarną mgłą. Zawstydzona zerknęłam na niego kątem oka, a Patryk odwzajemnił spojrzenie równie nieśmiało.

Nie sądziłam wcześniej, że jest takim ostrożnym i taktownym chłopcem. Czyż to nie wspaniałe, że spotkałam właśnie kogoś takiego, po tak trudnym związku, jaki miałam z Mateuszem? Pewnie dlatego byłam uprzedzona, bo zostałam przyzwyczajona do innego zachowania. Wcześniej nikt nie liczył się z moimi uczuciami, nie upewniał się co mi odpowiada, i czy aby na pewno pragnęłam tego samego. Przez to traktowałam każdego z rezerwą i ciężko było otworzyć przed kimś całe serce.

Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now