Rozdział 21 ''Jak yin i yang''

291 49 154
                                    

Mały awatar Ariela migał w nieodczytanych wiadomościach. Jego ciemne oczy nawet, mając milimetrową wielkość sprawiały, że czułam dreszcze na karku. Ignorując wszystkie inne wiadomości, które widniały od przyjaciół, w pierwszej kolejności weszłam do niego.

Jak się czujesz? Wszystko w porządku?

Raptownie ścisnęło mnie w klatce. Nawet on się martwił. A tak naprawdę nie powinien się w to mieszać, jeszcze przeze mnie dorobił się pewnie samych kłopotów.

Bardzo ci dziękuję, że stanąłeś w mojej obronie, ale nie musiałeś tego robić. Pewnie masz przez to same problemy.

Odpisałam niepewnie. Uważnie dobierałam słowa, by nie sprowokować niepotrzebnej dyskusji.

Blanka, to ja cię przepraszam, że tak mało zrobiłem. Powinienem tak go skopać, że już nigdy nie odważyłby się odezwać do ciebie jednym słowem. Powiesz mi, jak on się nazywa? Kto to był?

Jego przeprosiny mnie zaskoczyły. Że też przyszło mu coś takiego do głowy.

Nie masz za co mnie przepraszać. To był mój były chłopak, zerwałam z nim już jakiś czas temu, ale najwidoczniej nie może się z tym pogodzić. Ariel proszę cię, odpuść sobie, nie rób sobie kłopotów z mojego powodu.

Odpisałam grzecznie, ponieważ uznałam, że powinien poznać chociaż odrobinę prawdy.

Moim jedynym kłopotem, jest to, że ten frajer mówił o tobie takie przykrości. A twój pożal się Patryczek stał jak ostatnia ciota! Już Irka ma większe jaja, niż ten facet! Blanka, powiedz mi, jak ten złamas się nazywa!

Telefon, aż parzył w dłonie. Był ekstremalnie rozgrzany od słów owianych pragnieniem zemsty.

To nie jest najlepszy pomysł. Zapomnij.

Odpisałam wystraszona już nie na żarty.

Czy on ci kiedyś coś zrobił...?

Chłopak nie ustępował.

Ariel, koniec tematu!

Nasza wymiana zdań nabrała zawrotnego tempa.

Powiedz mi tylko jedno, czy kiedykolwiek zrobił ci krzywdę? Widziałem, jak się go bałaś...

Zacisnęłam usta w wąską linię.

Ariel jestem zmęczona, a muszę iść jeszcze z psem na spacer. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, pa.

Spławiłam go i nie czekając na odpowiedź, wyłączyłam telefon, by mnie już więcej nie kusił. Bałam się, że gdyby Ariel nadal naciskał, pękłabym, mówiąc o kilka słów za dużo. Chyba spaliłabym się ze wstydu, gdyby zasugerował gwałt. Chłopak, nie patyczkował się ze słowami, był bardzo bezpośredni, więc po nim można spodziewać się wszystkiego. Wystarczy, że o moim upodleniu wiedziały dziewczyny.

Smutna opadłam na łóżko. Już nie pamiętałam kiedy ostatnio byłam w tak opłakany stanie, że nic nie potrafiło przynieść upragnionej radości. Obok łóżka niespokojnie kręcił się Preto. Wzięłam pełny, głęboki wdech i postanowiłam jednak wyjść na ten spacer. Może mroźne powietrze natchnie nową energią albo chociaż widok roziskrzonego śniegu ukoi przygnębiający ból.

Zbiegłam po schodach, narzuciłam na plecy białą, puchową kurtkę, a na uszy naciągnęłam czapkę w tym samym kolorze. W zasadzie cała wyglądałam jak biała mewa, bo na nogach miałam śnieżnobiałe spodnie dresowe. I dobrze, przynajmniej wtopię się w zimową scenerię i nikt mnie nie wypatrzy.

Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONEOnde histórias criam vida. Descubra agora