Rozdział 15 ''Nie będziesz żałowała?''

302 49 140
                                    

L.

Nadal była skołowana i żaden nawet najmocniejszy drink nie był w stanie temu zaradzić. Naprawdę nie wiedziałam co się wydarzyło z moim ciałem podczas naszego tańca. Nie potrafiłam zaprotestować i znów przybierałam postać uległej Blanki. Może, to wcale nie była fascynacja nieznajomym chłopakiem, a strach z którym nie umiałam walczyć? Tak samo, jak było w przypadku Mateusza.

Ariel zjawił się znikąd i już pierwszego dnia przekroczył moją strefę komfortu. Wtedy po meczu tak mocno wyprowadził mnie z równowagi, że teraz przeczulony organizm, za każdym razem podświadomie na niego reagował. Najeżał się w złości jak dziki ryś, z tym że dlaczego tyle o nim rozmyślałam?

Musiałam wziąć się w garść i pokierować swoimi myślami tak, by przywrócić je na właściwy tor. Przecież nasze intensywne myśli, stają się rzeczywistością. Nie od dzisiaj znana jest teoria przyciągania. Póki będę nosiła go w głowie, nigdy z niej nie zniknie.

Postanowiłam wyjść na zewnątrz, by znaleźć miejsce gdzie muzyka nie będzie przeszkadzała w rozmowie i ponownie skontaktować się z Patrykiem. Wyszłam na zatopiony w mroku taras, a w kącie dojrzałam grupkę osób siedzących na kanapie. Gdy tylko zrobiłam kilka kroków, od razu jedna z nich poderwała się do góry. Przestraszona gwałtownym ruchem, przyspieszyłam, żeby zejść ze schodków i oddalić się na bezpieczną odległość.

Głąb podwórka pogrążony był w ciemności. Rozświetlały go jedynie uliczne latarnie, stojące za płotem oraz kolorowe światła bijące zza okien domu. Przez szyby przedzierała się stłumiona muzyka, a basy trzęsły ścianami i miałam wrażenie, że wibracje wędrują po ziemi, pod moimi stopami.

Rozglądałam się czujnie wokół własnej osi i kątem oka dostrzegłam następny ruch od strony balkonu, więc skierowałam się w ustronne miejsce, by nie rzucać się w oczy. Przystanęłam przy rządku wysokich tuj i zerknęłam na telefon. Nareszcie zauważyłam pełen zasięg, więc bez wątpienia uda mi się w końcu zadzwonić. Gdy wybierałam numer, niespodziewanie usłyszałam zbliżające się kroki.

Odwróciłam się błyskawicznie, z tym że nikogo nie dojrzałam. Zmrużyłam oczy, ale niczego nie dostrzegłam oprócz zarysu sylwetek ludzi, kręcących się na tarasie. Ponownie odwróciłam się w stronę płotu i wrzasnęłam na całe gardło.

Niewiele, bo zaledwie dwa metry przede mną, stał Ariel. Co prawda nie widziałam twarzy, bo postać była pochłonięta czernią i precyzyjnie skryta pod naciągniętym na głowę kapturem. Jednak nie miałam żadnych wątpliwości, że to był on. Jego specyficzny zapach natychmiast wdarł się do mojego środka, pobudzając wrażliwe zmysły. Postura też była doskonale znajoma, bo chłopak był barczysty i bardzo wysoki. Zresztą nie musiałam głowić się nad tym za specjalnie długo, ponieważ sam nonszalancko zsunął kaptur.

Z ciemności wyłoniły się dwa czarne, błyszczące diamenty, które wpatrywały się z nadludzką determinacją. Jakby z każdym dniem nabierały jej tylko więcej. Zaskoczona najściem i bliskością chłopaka, nie potrafiłam przerwać elektryzującego spojrzenia. Po chwili mój wzrok przywyknął całkowicie do mroku i dopiero teraz widziałam charakterystyczne rysy twarzy. Pełne usta z pogrubioną blizną na wardze, szerokie kości policzkowe, a nawet mały pieprzyk, który był wielkości ziarenka piachu i znajdował się pod prawym okiem. Nawet nie wiem kiedy zdołałam go wcześniej zauważyć!

Chłopak podniósł rękę, przyłożył do ust i dopiero zorientowałam się, że przykłada tlący się delikatnie papieros. Zaciągnął się głęboko, żeby po chwili chuchnąć mi prosto w nos.

– Chcesz się poczęstować? – spytał grzecznie, tłumiąc swój zadowolony uśmiech. Przechylił głowę i przyglądał mi się z zaciekawieniem.

Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now