Epilog

422 43 151
                                    

Dziewięć miesięcy później

Lista głupot jakie może popełnić człowiek jest bardzo długa.

Strach przed nieznanym. Wstyd przed wyznaniem uczucia. Ślepe dążenie za założonymi celami. Brak odwagi w miłości. Kontrolowanie uczuć za wszelką cenę. Słuchanie plotek bez weryfikacji prawdy. Szufladkowanie ludzi pod wpływem wyglądu, zachowań i wierzeń.

Kiedyś byłam takim zaślepionym człowiekiem, który popełniał sukcesywnie każdą z tych głupot, ale w ostatniej chwili oprzytomniałam. Życie nie polega na ramowym planie, nie możemy rozpisać go sobie jak fabuły filmu, aby się tego kurczowo trzymać. Życie polega na przeżywaniu i próbowaniu wszystkiego co nam oferuje, a gdy zaznamy porażki, ważne jest, aby się podnieść z kolan, i próbować od nowa, bo zawsze jest warto.

Otworzyłam drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Przymknęłam oczy i odetchnęłam z błogą satysfakcją. Moje kolejne marzenie właśnie się spełniło, za mną pierwszy dzień na wydziale Robotyki. Byłam jednocześnie podekscytowana i zestresowana, ale wierzyłam, że sobie poradzę, a nawet jeśli gdzieś po drodze podwinie się noga, nie będzie to koniec świata.

Zbiegłam ze schodów i nawet nie zdążyłam się dobrze rozejrzeć po okolicy, gdy względny spokój, który panował na kampusie, został przerwany przez głośny warkot silnika. Dźwięk, na który automatycznie spięły się wszystkie mięśnie w ciele, a serce zabiło w przyspieszonym tempie.

Zaraz po tym na parkingu pojawił się czarny jak smoła samochód. Podjechał pod same pachołki, oddzielające miejsca parkingowe od chodnika dla pieszych, zastawiając tym samym kilka samochodów. To i tak lepiej, niżby miał zaparkować na miejscu przeznaczonym inwalidom. Byłam dumna, że w końcu udało się go oduczyć tego haniebnego zwyczaju.

Poprawiłam swój plecak i podbiegłam w stronę auta, w momencie gdy Ariel wysiadł i obszedł samochód. Z rozpędu rzuciłam mu się w ramiona i zatopiłam w jego nieziemskim zapachu. Chłopak złapał mnie za biodra i mocno przyciągnął do siebie.

– Dzień dobry, moja myszko – mruknął do ucha, które po chwili musnął ustami, a jego ciepły oddech przyprawił mnie o ciarki na karku.

– Dzień dobry – odpowiedziałam kokieteryjnie i odnalazłam spragnionymi wargami jego usta. Czuły, nieśpieszny pocałunek ponownie wypełnił mnie błogim zachwytem.

– Jak minął pierwszy dzień? – Ariel zapytał, gdy już postawił mnie na nogi, lecz jego dłonie nadal pilnowały mojej talii.

– Cudownie! Grupa zapowiada się fantastyczna, już poznałam dwie świetne dziewczyny. Marikę i Sarę, też pochodzą z Lubelszczyzny – odparłam. Byłam podekscytowana, bo już pierwszego dnia, udało mi się nawiązać kontakt z osobami, z którymi czułam że odnajdę wspólny język.

– Lepiej powiedz, jak na treningu? Zrobiłaś dobre wrażenie? – zapytał i przyciągnął mnie znów bliżej siebie, a ja oparłam głowę o jego ramię.

– Oczywiście, że tak, twoja dziewczyna oficjalnie została członkiem drużyny – odparłam dumnie i odgarnęłam do tyłu warkocz. – Ale dosyć o mnie, opowiadaj lepiej jak ty? – Zerknęłam na niego czujnie, bo nie byłam taka pewna, czy aby przypadkiem nie rozmyślił się w ciągu dnia ze swoich zamiarów.

– Oj grupa, jak grupa. Nie skupiałem na nich większej uwagi – odpowiedział obojętnym głosem, na co tylko wywróciłam oczami, bo nie to mnie wtedy interesowało, więc ponagliłam go ostrzejszym spojrzeniem, by mówił dalej. – Ale... na basenie pokazałem, kto będzie rządził na tej akademii. Trener był zaskoczony, że nigdy nie trenowałem profesjonalnie. I tak się złożyło, że zostałem częścią akademickiej drużyny pływackiej – powiedział, udając znużenie. Choć, wiem że w głębi serca odkopał w sobie dryg konkurencji i zapragnął doskonalić swoje umiejętności.

– Brawo! Jestem z ciebie taka dumna, że spróbowałeś! To ci niespodzianka! – pisnęłam uradowana i cmoknęłam go w policzek.

– Taaa, można rzec niespodziewana zagrywka. Że też się dałem na to namówić – odparł z przekąsem i kręcił głową, więc szturchnęłam go delikatnie w żebro.

– Oj nie marudź – sapnęłam i znów przysunęłam swoje usta do jego. Za każdym razem smakował lepiej i zastanawiałam się jak to się dzieje, że mogłam pływać w nim bez końca.

Nagle w tle rozległo się stłumione szczekanie, więc oderwaliśmy się od siebie z niechęcią.

– Oho, jaśnie panicz się obudził. Lepiej wracajmy do domu, bo stęsknił się za tobą i zaraz rozwali mi furę od środka – Ariel stwierdził z żartem, a ja wyjrzałam zza jego plecy i spojrzałam w tylne okno auta, gdzie widziałam już merdający ogon Preto. Zachichotałam pod nosem, gdy zobaczyłam jak pies stuka pyskiem w szybę.

Ariel otoczył mnie troskliwie ramieniem i poprowadził w stronę samochodu. Nasze sylwetki z daleka musiały wyglądać zjawiskowo. Ja ubrana cała na biało, on w czarnych spodniach i bluzie, niczym idealnie skomponowana całość, uzupełniająca się pod każdym względem. Jak yin i yang, równowaga pomiędzy światłem i mrokiem.

– A jakie masz plany na dzisiaj? – zapytał i muskał opuszkami palców moją szyję, sprawiając że drżały mi plecy, a łaskotki wędrowały prosto w podbrzusze.

– Żadne. Możemy resztę dnia spędzić razem – odparłam zrelaksowana.

Już nie mogłam się doczekać, by zaszyć się w naszych czterech ścianach i wylegiwać wspólnie na kanapie. Zamieszkanie razem na stancji, to był najlepszy pomysł jaki przyszedł mi ostatnio do głowy. Miałam Ariela przez cały czas przy sobie, a to było najcenniejsze na świecie.

Wsiedliśmy do samochodu, a Preto rozszczekał się na dobre z podekscytowania, więc odwróciłam się i pogłaskałam go po łebku. Ariel odpalił silnik, a ja jak zwykle nie mogłam zapanować nad odruchem i wzdrygnęłam się całym ciałem. Nagle jego dłoń wylądowała wysoko na moim udzie, a razem z tym stanowczym dotykiem zapulsowały mi wszystkie mięśnie.

Jego bliskość okazała się spełnieniem moich wszystkich fantazji, które przy jego boku odrodziły się na nowo. Rozkwitała we mnie kobiecość i odebrana kiedyś pewność siebie. Ariel za każdym razem pokazywał jak wygląda prawdziwie zbliżenie, pełne miłości, szacunku, pożądania i godności, które przede wszystkim nigdy nie boli.

– W takim razie jedziemy do domu. Muszę zająć się twoim brakiem planów – Ariel posłał łobuzerskie oczko i odwrócił głowę.

Przygryzłam wargę, tłumiąc uśmiech zadowolenia i przykryłam jego dłoń swoją. Oparłam się wygodnie i przymknęłam powieki.

Nareszcie przestałam się spinać, już nie planowałam wszystkiego, tworząc obszerne check listy na nadchodzący tydzień, miesiąc czy rok. Czerpałam z życia samą przyjemność, a ewentualne porażki przyjmowałam z pokorą i starałam się wynosić z nich pożyteczne lekcje.

Jedyną rzeczą jaką teraz planowałam, było życie z moim kotkiem. Życie u boku Ariela.

Koniec

Wszystko co dobre kiedyś się kończy ;) I teraz dobiegła do mety historia Blanki i Ariela. Muszę przyznać, że pokochałam tę dwójkę całym sercem i z żalem się z nią rozstaję. Mam nadzieję, że Wam także przypadli do gustu.

Drogi czytelniku z całego serca dziękuję Ci, że poznałeś moją historię. Za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze. Wasza obecność oraz wsparcie są największą motywacją, by pisać. Z chęcią poznam Waszą opinię i cenne uwagi. Dziękuje raz jeszcze i do przeczytania przy kolejnych historiach. 

Pozdrawiam Wasza Alexa :* 

Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now