Rozdział 28 ''Możemy pogadać?''

207 43 150
                                    

W tegoroczne ferie wyjątkowo nigdzie nie pojechałam, bo trener poprosił całą drużynę o zmobilizowanie sił i zaproponował zorganizowanie czegoś na wygląd obozu koszykarskiego. Różnica polegała na tym, że nigdzie nie wyjeżdżałyśmy ani nie nocowałyśmy poza domem. Z wyjątkiem jednej czwartkowej nocy, bo planował zorganizować nocleg dla całej drużyny na szkolnej hali sportowej, po uprzednio wywalczonej wręcz siłą zgodzie u dyrektora.

Dwa najbliższe tygodnie zostały rozpisane bardzo szczegółowo. Poranny rozruch i bieganie w terenie, trening w południe oraz sparingi każdego dnia wieczorem. A wszystko po to, by odnieść sukces na najważniejszych rozgrywkach, które miały odbyć się już na początku marca.

Przez pierwszy tydzień jeszcze sobie względnie radziłam. Dobrze funkcjonowałam w takim intensywnym rytmie, a organizm wcale nie odczuwał znużenia. Solidny wysiłek skutecznie czyścił moje myśli i wypierał z rozmarzonej głowy, Ariela.

Niestety, choćbym nie wiem jak bardzo się starała zapomnieć o pocałunku, to każdej nocy cierpiałam na chroniczną bezsenność i odtwarzałam w pamięci smak jego ust, zapach, który przesiąkł skórę, silne dłonie, które z pasją wędrowały po moim ciele. Miałam zbolałe serce, a im więcej dni mijało od tamtego zdarzenia, ja tęskniłam tylko coraz mocniej.

Nocą jak zaczarowana wpatrywałam się z nadzieją w jego profil na Instagramie, ale on uparcie widniał jako niedostępny. Milczał. A, gdy wchodziłam w wykaz wiadomości wyświetlało się, że po raz ostatni był aktywny tydzień temu. Dokładnie w dniu naszej urwanej rozmowy i pocałunku.

Nie dość, że miałam mętlik w głowie od skomplikowanych uczuć, to jeszcze do szału doprowadzała mnie jego irytująca nieobecność. Nieraz wisiałam już z palcem nad klawiaturą, by do niego napisać, ale powstrzymywałam się, gdy tylko wduszałam pierwszą literę. Nie byłam w stanie skleić jednego, sensownego zdania. W zasadzie co miałabym napisać? Skoro sama w dalszym ciągu nie wiedziałam, czego oczekiwałam.

Tak bardzo bałam się kolejnego zranienia, że uparcie wypierałam prawdziwe uczucia i chciałam skrywać je przed całym światem, jakby to co żywiłam do Ariela było największym błędem we wszechświecie, i miało doprowadzić do mojej zagłady. Ubzdurałam sobie, że musiałam iść zgodnie z założonym sztywnym planem, a nie pozwolić się omamić kolejnemu niewdzięcznemu chłopakowi. Wiedziałam, że nie powinnam każdego wrzucać do jednego worka i odrzucać przez pryzmat swoich przeżyć, ale nie potrafiłam tego zwalczyć.

Na pierwsze nocowanie szłam z wielką niechęcią, bo ostatnio wolałam spędzać czas w samotności. Zamknięta w swoim pokoju, ślęczałam nad podręcznikami, co niestety i tak nie przynosiło żadnych rezultatów, i tylko mnie dodatkowo dobijało. Ale, gdy w czwartek późnym wieczorem przekroczyłam próg sali gimnastycznej, przeobrażonej w legowisko dla dziesiątki dziewcząt, humor sam się naprawił.

Na hali panował półmrok, a trener właśnie rozstawiał rzutnik, by najwidoczniej odtworzyć nam coś na ścianie. Mężczyzna uprzątnął salę ze zbędnego sprzętu, rozstawił pośrodku boiska szkolne materace, które tym razem miały służyć nam za łóżka, a każda z nas musiała przynieść ze sobą poduszkę oraz koc. Na środku stał prowizoryczny stolik, zrobiony z dwóch zsuniętych ze sobą krótkich ławek. Dojrzałam, że stały na nim różne przekąski, a w powietrzu unosił się apetyczny aromat ciepłej pizzy, wymieszany z specyficznym zapachem sportowej sali. Kochałam ten zapach wilgoci, drabinek, sportowego sprzętu i pasji jaka zawsze tu miała miejsce.

Po kilku męczących dniach nareszcie uśmiechnęłam się szczerze. Potrzebowałam takiego wyciszającego wieczoru w towarzystwie najbliższych mi osób. Może taki relaks przywróci życiową równowagę i rozjaśni mój umysł.

Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now