Rozdział 17 ''Nie uciekaj ode mnie, myszko''

314 47 154
                                    

Na treningu niestety nie było lepiej. Napięta sytuacja pomiędzy mną i Irką doprowadziła do tego, że zajęcia przebiegły w nerwowej atmosferze. W niczym też nie pomagał fakt, że byłam rozstrojona. Wręcz rozdygotana do takiego stopnia, że piłka parzyła w dłonie, nie mogłam jej złapać jakbym miała palce z kamienia. Nie potrafiłam kozłować, a moje rzuty były wystrzelone jak z procy w niebo, a nie do zamierzonego celu.

W następny weekend, grałyśmy kolejny ligowy mecz i jak tak dalej pójdzie, przegraną mamy gwarantowaną. To już nie były żarty, musiałam natychmiast wziąć się w garść, skupić się na wyznaczonych celach i realizować je skutecznie jeden za drugim. A przede wszystkim, nie rozpraszać się byle jednym, czarnym spojrzeniem.

Po morderczym treningu, okupionym wielkim trudem, trener zaprosił mnie na pogadankę w cztery oczy. Dziewczynom dał wyraźnie do zrozumienia, że to nasza indywidualna rozmowa i do nich nie ma żadnych dodatkowych uwag, oprócz tych, których udzielał podczas całego treningu.

Gdy dziewczyny gęsiego udały się do szatni, ja potruchtałam potulnie do kantorka nauczyciela. Mała, klaustrofobiczna przestrzeń z żółtym światłem, dzisiaj wydawała się być jeszcze mniejsza. Trener usiadł w fotelu za biurkiem i gestem ręki zachęcił o zajęcie tego naprzeciw. Nie podobało mi się jego formalne podejście, bo na pewno nie wróżyło niczego dobrego.

Mężczyzna rozsiadł się wygodnie, przygryzł górną wargę zębami i wwiercał się spojrzeniem. Ściany malały, lada chwila, a zwężą się na szerokość małego mebla, który skutecznie oddzielał mnie od tego bezlitosnego kata, zamierzającego zaraz wycelować w moją stronę ostateczne działa.

– Spytam wprost. Co. Się. Z. Tobą. Dzieje? – spytał zirytowany mężczyzna, ciskając przy tym z oczu piorunami.

– Nic się nie dzieje. Przepraszam. Na następnym treningu postaram się bardziej. Taka sytuacja nie będzie miała więcej miejsca – powiedziałam pokornie. Dłonie złączyłam między kolanami i nerwowo dociskałam je do siebie.

– Czy ty, chcesz zaprzepaścić swoją szansę?

– Za żadne skarby, trenerze. Koszykówka, jest całym moim życiem. Obiecuję, że się postaram – zapewniałam gorliwie, bo chciałam, żeby uwierzył i nie skreślał mnie od razu na straty.

– Czy masz jakieś problemy? Może jest coś, co zaprząta ci głowę? Nie radzisz sobie z czymś w szkole? – dopytywał. Zacisnęłam mocno usta, a przed oczami od razu ukazał się obraz mojej czarnej zmory. – Może chcesz pójść na rozmowę do naszej pani pedagog? Jest naprawdę świetną specjalistką. Może duże oczekiwania i cele, jakie sobie postawiłaś cię przytłaczają? To jest zupełnie normalne i nie masz się czego wstydzić. – Z wiarą szukał rozwiązania, i czułam, że naprawdę jest zmartwiony i chciałby pomóc.

– Nie trenerze, poradzę sobie sama. Dziękuję za troskę, ale dam radę, mnie nie tak łatwo złamać – starałam się brzmieć bardzo przekonywująco i udawać, że moje rozterki, to tak naprawdę nic nieznaczące błahostki.

– Blanka... – Westchnął głęboko. – Twoja kariera naprawdę zapowiada się świetlana, ale musisz dać z siebie wszystko. Będąc na sali, odetnij się od tego co cię gnębi – poradził, a ja wypuściłam ciężko powietrze z płuc. Ależ, to brzmiało prosto w jego ustach, gorzej z realizacją.

Mimo zwątpienia, zgodnie kiwnęłam głową i spróbowałam się podnieść z fotela, posyłając minę, pytającą o zgodę.

– Tak, możesz iść. Tylko pamiętaj, że jestem po to, by ci pomóc. Zależy mi na twoim sukcesie i wynikach naszej drużyny. Dziewczyny też na to zasługują, więc jako pani kapitan udowodnij im, że zawsze mogą na tobie polegać. A teraz leć i zbieraj siły na następny trening, na nim chcę widzieć starą Blankę – oznajmił.

Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONETahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon