Rozdział 4 ''Czarna zaraza''

374 58 353
                                    

W nocy spałam niespokojnie. Wierciłam się przez kilka godzin i nie mogłam znaleźć odpowiedniej pozycji. Sen nie przychodził w rezultacie poł nocy przeleżałam, wgapiając się pusto w sufit. Byłam wykończona, a jak na złość pierwszą lekcją miał być polski.

Uważałam, że to był najgorszy przedmiot w szkole. Przecież każdy go zna, bo na co dzień się nim porozumiewamy. Więc po co uczyć się interpretacji wierszy, czytać nudne lektury i dokładnie badać budowę każdego zdania?! Bez sensu! Do niczego, to się nie przyda! Jeśli chcę być oczytana, równie dobrze mogę, to osiągnąć, czytając pozycję, które naprawdę mnie interesują. Niczego nie nauczy mnie czytanie na siłę Lalki albo Przedwiośnia.

Usiadłam w ławce i zdziwiłam się, że jeszcze nie ma Irki. Zaraz dotarło do mojego zawieszonego umysłu, że przecież ma wizytę u ortodonty. Znów zapomniałam.

Nauczycielka już chciała zamknąć drzwi, ale uniemożliwiła jej to ręka w długim czarnym rękawie. Przełknęłam z trudem ślinę, bo domyślałam się kto zaraz wyłoni się z cienia.

Po chwili próg sali przekroczył Ariel. Nasze spojrzenia jak przyciągania magnesem, od razu się odnalazły. Bezwiednie wstrzymałam oddech i szybko opuściłam głowę. Cieszyłam się, że miałam rozpuszczone włosy, bo skutecznie zakryły moją twarz i uchroniły mnie przed parzącym wzrokiem.

Schowałam się, lecz kątem oka nadal obserwowałam chłopaka. Widziałam, jak kieruje się w głąb sali. Zbliżył się do ławki przy której siedziałam, ale zamiast pójść dalej, przystanął. Chyba zamierzał usiąść ze mną! Moje przerażenie przemieniło się w mocne łomotanie serca.

Ariel rzucił plecak na podłogę i po chwili poczułam, jak siada tuż blisko mnie, wypełniając całą wolną przestrzeń, a nawet zahaczając szerokimi barkami o moją.

– Chyba się pomyliłeś – zdołałam powiedzieć przez zduszone paniką gardło.

– Usiadłem dokładnie tam gdzie chciałem – odszepnął i rozsiadł się wygodniej. Rozkraczył się, przez co całym swoim udem przylgnął do mojej nogi. Razem z tym ruchem w głąb mojego ciała rozszedł się dziwny prąd i mimowolnie zaczęłam drżeć.

– Idź stąd – syknęłam i zacisnęłam dłonie w pięści.

– Ani mi się śni, myszko – odparł zadowolony i oparł się o krzesło, jeszcze bardziej zawładając wspólną przestrzenią. Skrzywiłam się odruchowo. Czy on przed chwilą nazwał mnie myszką?

– Przeszkadzam państwu?

Usłyszałam zniecierpliwiony głos nauczycielki, więc uniosłam głowę, którą natychmiast pokręciłam i wydusiłam z siebie niemrawe:

– Przepraszam.

Jeszcze brakowało, bym przez niego podpadła Kosińskiej, już na samym początku roku szkolnego. I tak nie darzyła mnie sympatią, co często okazywała nagminnym wywoływaniem mnie do tablicy bądź sprawdzaniem na bieżąco moich prac domowych.

Chłopak ewidentnie nie poczuwał się do winy, więc z jego ust nie padły żadne przeprosiny. Ale nie omieszkał odezwać się ponownie do mnie.

– Powiedz mi, jak to się dzieje, że przy mnie pragniesz być mokra? – rzucił, a ja niemalże zachłysnęłam się powietrzem, słysząc jego niski głos. – Wczoraj kałuża, wcześniej prysznic co będzie następne? – zakpił, a krew we mnie zawrzała.

– Jesteś nienormalny! Jak mogłeś mnie tak specjalnie ochlapać?! Całkowicie ci rozum odjęło? – zdziwiłam się, że byłam w stanie z siebie tyle wyrzucić, zważając na to jak jego obecność potrafiła mnie paraliżować. Odetchnęłam nieznacznie z ulgą, że gdzieś tam w środku jeszcze kryła się cząstka tej odważnej i pewnej siebie dziewczyny, jaką zazwyczaj jestem. Mimo, to nadal nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.

Niespodziewana zagrywka/ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now