40.

208 13 48
                                    

Pov: Kathleen

Zobaczyłam jakąś starszą kobietę stojącą na schodach i w tym samym wieku, co ona mężczyznę. Zdziwiłam się na ich widok, bo bracia nie mówili, że ktoś będzie oprócz naszej szóstki, ale nie skomentowałam tego. Tak właściwie to piątki, bo do starego dziada ktoś zadzwonił na lotnisku jak byliśmy już na miejscu. Powiedział nam, że musi wracać do Stanów, bo jednak coś mu wyskoczyło w pracy.

W skrócie debil.

Wyszłam z samochodu dość niepewnie, ale oczywiście dalej z lodem w oczach no, bo jakby inaczej.

Debil (Tony) chyba zauważył, że trochę nie wiem o, co chodzi albo czyta mi w myślach, ale to mało prawdopodobne.

Chyba...

- Na spokojnie to nasza babcia nic ci nie zrobi jest ślepa, ale też trochę przerażająca i złośliwa, ale da się przyzwyczaić - T

- Okej...

- Anthony Monecie proszę mi wnuczki nie nastawiać przeciwko mnie - B

- JAK!!! - D

- Co jak Dylanku? - B

- Nie mów do mnie Dylku!!! - D

- Dylan uspokój się - W

- Po pierwsze będę do ciebie mówiła jak chcę, bo jestem twoją babcią, a po drugie to zabawne jak tak się wkurzasz - B

- Oni stoją przecież 3 metry od ciebie ja tyś usłyszała, co mówi Tony? - S

Shane to ma szybki zapłon. Szybkość reakcji 1000%.

- Bywa, a teraz Kathleen weź tu do mnie podejdź, a nie, że się tak zastanawiasz, co zrobić - B

- Już idę...

Podeszłam do kobiety, a ta zaczęła mnie dotykać rękami po twarzy. Nie powiem, że to nie było dziwne uczucie. No, ale cóż.

Po chwili reszta się przywitała i dowiedziałam się też, że ten mężczyzna, który stał obok babci braci to Benny. Nawet spoko gościu się okazał.

- Dzieciaki gdzie jest Vincent? - B

Nie no uwielbiam ją. Nigdy nie słyszałam jak ktoś mówi do moich braci dzieciaki nie no piękne to. Kocham to XD

- Obecnie w samolocie

- Czemu podróbeczko Vince? - B

- Podróbeczko Vinca?

- Masz lodowaty głos i nawet nie muszę mieć sprawnego wzroku by się domyślić, że twój wzrok jest równie lodowaty. Chodź z rys twarzy jesteście kompletnie różni, a teraz chodźcie coś zjeść, bo nie będziecie mi tu głodować, a już zapomniałam, co z moim najstarszym wnukiem? - B

- Jest w samolocie za 2 godziny będzie lądował w Pensylwanii - W

- A ten pracoholik znowu ucieka, a niby dla niego rodzina najważniejsza ta na pewno raczej w jego przypadku praca jest na pierwszym miejscu. Chodźcie zjeść, a ja do niego później zadzwonię, bo mu tak łatwo tym razem nie odpisze - B

Ruszyliśmy w kierunku domu babci braci, ale jeszcze zanim weszłam zatrzymałam na chwilę Tony'ego na dworzu, bo chciałam z nim pogadać.

- Okej muszę przyznać boję się waszej babci

- Po pierwsze naszej po drugie, że, co proszę - T

- No jest trochę straszna

- Czekaj, czekaj nie bałaś się porywaczy, nauczycieli, dyrekcji, Vincenta, ale boisz się Blanche?! - T

- No

- Ty chyba jakaś jebnięta jesteś! - T

- Możliwe i, co z tego

- Ja ciebie nie rozumiem kobieto - T

- Technicznie rzecz biorąc nie jestem kobietą tylko dziewczynką, bo nie miałam jeszcze pierwszego okresu

- A weź się pierdol - T

- Podziękuję nie jestem chętna.

- CO KURWA NIE O TO CHODZIŁO! Wiesz, co jebnij się włep - T

- Nie trzeba walnęłam się już w aucie przez sen, ale ci by się to przydało

- Idiotka - T

- Debil

W tym momencie oboje wybuchliśmy śmiechem. Wszystko byłoby w porządku jakby ktoś do nas nie dołączył. Od razu spojrzałam na Tony'ego, a on na mnie, a potem w kierunku z, którego wydobywał się dźwięk.

Stała tam babcia moich braci i się śmiała.

- Jak wszystkie wasze rozmowy tak wyglądają to ja z chęcią ich posłucham. Nie no piękne to było. A tak wogóle Kathleen nie musisz się mnie bać ja wiem, że jestem specyficzna, a do tego moje oczy mogą odstraszać, ale naprawdę nie ma się czego bać, bo w końcu jesteśmy rodziną chodź może nie mamy żadnych więzów krwi to i tak dla mnie jesteś moją wnuczką i to się nie zmieni, a teraz chodźcie na obiad, bo zupa zaraz wystygnie, a nie chce mi się jej znowu podgrzewać - B

Kilka godzin później

Pov: Vincent

Pracowałem właśnie kiedy zobaczyłem, że dzwoni do mnie Blanche z niechęcią odebrałem, bo domyślałem się czego będzie tyczyć rozmowa. Dokładniej mojej nieobecności.

- Cześć Vince - B

- Dzień dobry Blanche

- Ty mały gówniarzu niewychowany jestem twoją babcią, więc się tak do mnie zwracaj, a nie po imieniu po imieniu to sobie możesz gadać do znajomych, a nie do mnie, a poza tym, co to ma znaczyć, że ciebie nie będzie na świętach u mnie? Wszyscy będą, więc ty też masz się zjawić i jutro rano widzę cię w moim domu. Samolot już ci załatwiłam masz lot za 3 godziny. Nawet nie próbuj mówić mi tu nie, bo masz tam dużo pracy. Nie obchodzi mnie to ciągle powtarzasz, że rodzina jest najważniejsza, a gówno robisz i zamiast spędzać w tym momencie z nią czas to ty pracujesz. Ja rozumiem, że możesz być pracoholikiem, ale to już jest przesada. Vincencie Monecie mam cię tu jutro widzieć albo nafaszeruje cię moim winem, którym prawie 11 lat temu upiłeś Willa - B

- Blanche...

- Mówiłam coś - B

- Babciu dobrze będę jutro rano już idę się spowrotem spakować

- Dobranoc i tylko spróbuj spóźnić się chodź odrobinę na śniadanie, które będzie o 9:00 to obiecuje, że utne ci ten przemoądzały łep - B

- Dobranoc

Rozłączyłem się i posłem się na nowo pakować. Muszę przyznać czasem boję się tej kobiety.

Tak Vincent Monet boi się własniej babci jakie to żałosne.

"'"'"''"'''''''""''"""'"'''''''"”"''"""""""""""'''''''""""""""""'
Rozdziały nie wracają regularnie, ale komuś (Przepraszam nie pamiętam komu ) obiecałam, że wrzucę rozdział, więc o to i jest ♥️

Miłego dnia, wieczoru lub nocy 😘

~Elfka Alija

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 21 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Najmłodsza Monet || Rodzina Monet Where stories live. Discover now