3/25

86 4 0
                                    

Mavis.

Budzę się. Otwieram swoje zaspane oczy, które zostają zalane nadmiarem białego światła.

-Logan? -majaczę. Nikt mi jednak nie odpowiada. Czuje ból w klatce piersiowej. Mój ciało jest koszmarnie wiotkie. Podnoszę się do siadu. Mam ogromne zawroty głowy. Jestem sama w zupełnie obcym pomieszczeniu. Nie jestem już w pustce. Nie ma tutaj Kayi i Freda. Zasadniczo nie ma tutaj niczego, oprócz ogromnej szyby.

-Co do..?- przyglądam się temu, co widnieje za kolosalnym oknem. Czy to okno? Czy zwykła projekcja? Może to monitor? Gdzie ja do cholery jestem? Wstaje, lecz okazuje się to trudniejsze, niż przypuszczałam. Jestem bardzo ospała, słaba. Każdy ruch okazuje się być dla mnie trudny. Ile spałam? Czy to wszystko, co pamiętam to sen? Moja dłoń dotyka wielkiej szyby, za którą znajduje się ciemność. Tak, ciemność. W centrum mroku widnieje ogromna kula, która przepleciona jest zielenią, bielą oraz błękitem. To jest...

-Gãjã. Ziemia.- odwracam się przerażona. Za moimi plecami materializuje się kobieta. Nie znam jej. Wysoka, szczupła, ubrana w biały, lateksowy kombinezon. Ma skórę jasną, jak mleko. Oczy w całości białe- bez źrenicy, tęczówki. Nie ma brwi, ani rzęs. Posiada jedynie białe włosy, które są związane w bardzo oryginalną fryzurę, na czubku głowy. To kok, w którym związany jest jeszcze jeden. Tak jakby planeta ze swoim pierścieniem. Wygląda trochę, jak duch. Przyprawia mnie o ciarki.

-Kim jesteś? -Pytam sucho. Mam chrypę. Czuje się, jakbym przespała wieki. Obraz wydaje się napływać do mojej głowy coraz szybciej i szybciej. Nie nadążam z analizą tych wszystkich nowości.

-Wiesz kim jestem. Cieszę się, że w końcu udało nam się spotkać.

-Diexne?

-Na potrzeby twojego komfortu, możesz mnie tak nazywać.

-Ile spałam?- pytam niewzruszona i ciągne głośno nosem.

-Wystarczająco długo, by wiele przegapić i na tyle krótko, by zdążyć na zakończenie.- świetnie trafiła mi się poetka. Nie wymawiam jednak ani słowa na głos. Z minuty na minutę czuję, jak moje ciało wybudza się do życia coraz wyraźniej, mocniej, pewniej.

-Co z Loganem? Co z resztą?

-Są bezpiecznie uśpieni, tak jak i ty byłaś. Ich umysły wciąż znajdują się w pustce, a ciała bezpiecznie spoczywają na statku. Nie musisz się o nich martwić.

-Dlaczego nie wybudzisz ich? Dlaczego śpią?

-Ich ciała są uszkodzone. Słabe. Wegetują w pustce, dopóki tkanki nie zregenerują się wystarczająco, by wrócili.

-Są tam bezpieczni?

-Są.- odpowiada krótko, robotycznie. Wpatruje się we mnie swoim pustym, białym spojrzeniem. Wierci we mnie dziurę. Wygląda, jakby chciała mnie pożreć.

-Ile będą musieli wegetować?

-Może miesiąc, a może setki lat. Wszystko zależy od potencjału jednostki do regeneracji.

-Setki lat?!- sapię załamana. Logan utknął tam na setki lat? Moje serce bije coraz szybciej. -Dlaczego mnie wybudziłaś?- cedzę przez  zęby z łzami w oczach.

-To nie ja wybudziłam ciebie. Sama to zrobiłaś. Twoje ciało się zregenerwało.

-Gdzie ja w ogóle jestem?!- zaczynam nerwowo chodzić po białym pokoju, który wciąż razi swoim blaskiem. Tracę opanowanie, wpadam w panikę.

-Jesteś na moim statku, który stacjonuje obok portu- Ziemia.

-Ile spałam?!- powtarzam pytanie. Mój ton z zagubionego nabrał wrogiej barwy. Diexne przygląda się mi pusto, bez emocji. Jakby prowadziła suchą analizę. Nic ponad to.

SERUMWhere stories live. Discover now