2B/11

730 63 5
                                    


Każdy kolejny korytarz przemierzamy z podwójną ostrożnością. Wszystko wygląda tak samo, śmierdzi tak samo.  To jeden wielki labirynt. Trzymam się blisko Coltona. Jesteśmy bardziej czujni. Adler zastanawiał się długo, jak to możliwe, że w bazie jest ktoś jeszcze. Może na przestrzeni lat wgrany został, jakiś mechanizm samo-operacyjny? Niemożliwym bowiem jest, że ktoś po nas wszedł do tego miejsca. Jakby przechytrzył muty na powierzchni? Jakby dostał się do środka nie znając kodu? Jakby trafił idealnie do skrzydła operacyjnego i wiedział, co trzeba kliknąć? Alex był całkowicie poważny w tym temacie, ale mimo to wraz z Adlerem bagatelizuje fakt, czy też możliwość, iż ktoś jest z nami w bazie. To miejsce jest gigantycznym splotem krętych korytarzy- półokrągłych, kwadratowych, ciasnych, ciemnych, szerokich i wysokich. Tyle hal, pomieszczeń, wind i schodów. Wszystko działa mimo upływu tak wielu lat. W tej chwili jestem pewna, że nie wydostałabym się stąd na powierzchnie samodzielnie.


-Co to za dziwna winda?- pyta, zbliżając się do ogromnej, złotej puszki, Elie.



-Zostaw!- krzyczy nagle wyrastający za nią Adler. Dziewczyna aż podskakuje i odwraca się z szeroko otwartymi oczami, na dobiegającego do niej generała.- Błagam was. Nie dotykajcie niczego dopóki nie pozwolę.- mówi ciężko wzdychając. 



-Jasne.- odpowiada winnym głosem Elie i podnosi ręce w poddańczym geście. 



-A to jest winda do naszego celu.- od razu na myśl nasuwa się pytanie: Dlaczego więc nie zjedziemy do naszego celu, tak o? Gdy tylko skupiam się mocniej na windzie, dostrzegam, iż ta nie ma przycisków. Jest złotym pudełkiem, którego od tej strony nie można wezwać.- To wyjście ewakuacyjne z dołu. Można nią wjechać tylko z hali, w razie awarii. Pomieści nawet 16 osób. 


-Co za utrudnianie.- sapie Vee.


-To geniusz.- odpowiada jej Rich.- Jakby winda jeździła w dwie strony, mogłaby być raz na dole, raz na górze, a musi być tylko na dole. Tylko z dołu może ewakuować ludzi. Jakby jeszcze stała tutaj, żeby ich zwieźć, tamci mogliby się usmażyć zanim dojechałaby po nich.



Rozglądam się po przyszarzałych ścianach kolejnego pomieszczenia badawczego. Ile osób tu musiało pracować? Jak gwarnie było w tym ulu? Dziś już się nie dowiem. Miejsce to grobowiec, a na jego dole leży nieboszczyk, którego trzeba obudzić. Zbliżam się do potłuczonego częściowo lustra, które stanowi jedną stronę ściany. Przyglądam się sobie chwile. Zaczyna delikatnie gładzić swoje włosy. Próbuje się nawet do siebie uśmiechnąć. Alex i Adler muszą przejść swoje procedury bezpieczeństwa,a ja? A ja udaje, że szukam. Czego? Nie wiem, ważne, że nikt mi nie przeszkadza. Dwa kawałki szkła wypadają z lustra tworząc w nim przezroczyste dziury. Rozbijają się w drobny mak, tuż obok moich stóp. Podskakuje szybko, gdyż lęk ogarnia moje ciało. Mavis, nie bądź taką dupą- mówię sama do siebie. Podnoszę wzrok i zamiast swojej twarzy widzę twarz...



-Logan?- szepczę i nie mogąc uwierzyć zamieram niczym posąg. 



-Tylko ja.- mówi, pojawiająca się tuż obok mnie, sylwetka.



-Nick...-  W lustrze nie ma już nikogo. Sekunda. To jest sekunda. Jestem już zmęczona. Nie czuję się zła, że podszedł, ani specjalnie poruszona tym faktem. Patrzę na niego rozbieganym wzrokiem.


-Co jest? Ducha zobaczyłaś?


-Zasadniczo.- odpowiadam drżąco.



SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz