3/17

499 44 6
                                    


Siedzę na falującym podłożu, które delikatnie muska moje bose stopy. Głowę mam opartą o jego łóżko, które kołysze mną bardzo powoli, jakby chciało mnie uśpić, uspokoić, pocieszyć. Chłopak unosi się na turkusowo żółtym puchu, który w dotyku jest jednak stały, nie gazowy. Przykryty jest wielkimi liśćmi drzew z ogrodu, które przylgnęły do niego, niczym pijawki. Jego ciało szpecą nowo nabyte rany, przecięcia, skaleczenia, ugryzienia, podpalenia. Chłopak ma wysoką gorączkę, jest nieprzytomny, ledwo oddycha. Nie regeneruje się. To moja wina. To ja wbiegłam w tę cholerną mgłę, a ten pieprzony bohater musiał pobiec za mną. Gdyby nie Valerie oni wszyscy by umarli. Dlaczego te koszmary nie robiły mi krzywdy? Po moim policzku płynie beznamiętna łza. Jestem z nim od tak dawna, a on dalej się nie wybudza. Meerales użyła ogromnego nakładu swojej mocy, przez co całkiem zniknęła, znowu. Biała ściana zjaw zrobiła kolejny krok w przód, zbliżając się do nas jeszcze bardziej. Wiem, że im dłużej tutaj jestem tym bardziej one rosną w siłę. Gdyby nie Meerales rodzeństwo Reptilian, Kamal i Logan stali by się przeszłością. Blask wzgórza przygasł, kolory wyblakły, a pas planet znikł, częściowo pochłonięty bielą. Kami szybko doszła do siebie, chociaż brat zgniótł jej prawe płuco. Z faktu, że efekty pustki słabną hybryda była ranna, lecz równocześnie wróciła jej zdolność regeneracji i szybko doszła do siebie. Obrażenia Kamala były znacznie poważniejsze, dlatego mężczyzna wciąż odpoczywa w swoim domku. Jego stan jest stabilny, regeneracja postępuje. Tłumaczył, że nic nie pamięta, że stało się to nagle. To ich natura. Są hybrydami. Tracą kontrolę, którą podtrzymywało to miejsce. Te sytuacje będą się powtarzać coraz częściej. Co jeżeli obydwoje naraz zamienią się w krwiożercze monstra? Trójka jaszczurzego rodzeństwa nie mogła chwalić się tak intensywną regeneracją, dlatego ich stan mimo, że stabilny jest również bardzo ciężki. Najbardziej ucierpiał Logan, który był tam najdłużej. Był tam ze względu na mnie. To moja wina. Teraz umiera. Dlaczego się nie regeneruje?! Dlaczego akurat teraz pustka go nie chroni? Wydawało mi się, że tym razem się otworzyłam. Wydawało mi się, że im pomogę. Niestety. 

-Dalej nic?- Z rozmyślań wydzierają mnie brutalnie, kroki Kami. Wygląda na wyczerpaną. Opiekuje się trzema jaszczurami, hybrydą i co jakiś czas dogląda wściekłej Kayi i upośledzonego Freda. Jest sama. Jeżeli i ona straci kontrolę, nie dam sobie rady. Dojdzie do tragedii. 

-Nie regeneruje się. -odpowiadam sucho, sprawdzając z nadzieją, czy może największe przecięcie na klatce piersiowej się nie zeszło. Tutaj nie ma roślin o leczniczych właściwościach. Owoce z ogrodu jedynie smakują, lecz nie leczą. Posiłkujemy się śliną Kami i Kamala, gdyż ma ona substancje regenerujące, potrzebne do wylizywania ran. Działa, lecz powolnie i niezbyt efektownie.

-Tak samo, jak reszta. -sapie wycieńczona hybryda.

-To moja wina. -wzdycham. Karce się sama w myślach za to zachowanie. Jak mogę być zmęczona? Czym? Leżeniem przy Loganie? Co może powiedzieć Kami? Co powie Kaya, która chcąc nie chcąc stała się nianią Freda? -Myślałam, że teraz się otworzyłam. 

-Nie byłaś gotowa, Mavis. -krótkie włosy Kami trzepocą na wietrze. Dziewczyna rozbija jakieś owoce w misce tuż przy oknie. Spogląda tęsknie w dal. -Zdecydowałaś się na to, bo zmusiła cię sytuacja. Ty sama musisz czuć chęć. Dopiero wtedy dojdzie do odpuszczenia blokad, które nie pozwalają Diexne do ciebie dotrzeć .

-Ale ja chce! -mówię głośniej, jak rozpieszczone dziecko, na co Logan jęczy boleśnie. Żywo zwracam się w jego stronę, by dojść do wniosku, że chłopak majaczy. Dalej się nie wybudza.

-To dobry znak. -mówi spokojnie hybryda ignorując moje zirytowanie. -Regeneruje się, ale naturalnie. Bez pomocy. Pomieszałam tutaj trochę soku z owoców i mojej śliny. Powinno nie piec tak bardzo. Jeżeli nie działało wcześniej, teraz też nie spodziewałabym się cudów.

SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz