2/8

1.8K 152 24
                                    


    


''Jesteś celem''.

 ''Jesteś celem''.

 ''Jesteś celem''.


Dudniący głos błądzi po moim umyśle. Otumania mnie. Patrzę przez okno daleko przed siebie oparta o  drewniany parapet. Staram się zobaczyć coś dalej. Coś za murami miasta. Płaskie dachy kamienic umożliwiają mi to. Żółte świece lekko oświetlają wnętrze. Sprawiają, że dla przechodniów jestem cieniem. Strasznym cieniem. Niedawno się umyłam. Anya przygotowała mi miednicę z wodą i jakieś zioła. Caty ponownie użyczyła parę ubrań. Teraz jestem już czysta. Moje paznokcie odpowiednio skrócone, ciało gładkie i zadbane, a włosy mokre i ewidentnie gotowe do ścięcia. Gregor poszedł do siebie z chłopakami kilka godzin temu. Oni również potrzebowali się umyć, ogolić i przebrać. Anya wybrała się z Caty na zakupy, gdyż liczba mieszkańców się zwiększyła toteż liczba jedzenia musi. Nie ma ich kilka godzin, więc wnioskuje że zaraz wrócą. Len umyła się pierwsza i stwierdziła, że chce wybrać się do Holdena. Jestem sama. Dziewczyny powinny już tu być. Nie ma ich. Cóż... Niebo jest dzisiejszej nocy niezwykle gwieździste. Tak gęsto wypełnione białymi, świecącymi się plamkami, że można by rzec iż wszyscy zmarli na nas patrzą. Wszyscy, którzy nie dali rady do dziś. Wszyscy, którzy ze smutkiem i żalem dla nas, obserwują. Jak się do was bezboleśnie dostać? Jak zaznać spokoju, jaki wy zaznajecie. A może nie zaznajecie? Może jesteście zawieszeni między niebem, a tutejszym piekłem. Może jesteście zmuszeni by patrzeć jak tępią waszych bliskich. Może czekacie na nich. Przypominam sobie Logana. Moje serce oblewa ciepło. Bolesne ciepło. Tęsknota. Czy ja o nim jeszcze pamiętam? Czy pamiętam o kimkolwiek, kto oddał za mnie życie? W zasadzie znając prawdę mogę stwierdzić, że nie za mnie a za Bena. Może powinnam.. nie. Otrząsam się i pocieram rękami po ramionach. Moja skóra jest chłodna. Powoli temperatura spada. Jest lato, ale noc. Na niebie nie ma już ptaków. Miasto ucichło. Ulice opustoszały jeszcze bardziej. Wypatruje swoich towarzyszek. Okno przede mną, przypatruje się mu z uwagą. Tak jak wszystkie w rzędzie, jest zupełnie ciemne. Wnętrze jest... martwe. Wiem jednak, że ktoś tam mieszka. Zimno tego miejsca jest dołujące. Wydaje się jakbyśmy sami się grzebali w smutku. To jedna z gorszych śmierci. Trzask. Odwracam się błyskawicznie i odruchowo sięgam paska. Pusto. Mój pistolet leży w kuchni. Nie powinnam była go odkładać mimo, że jestem we względnie bezpiecznym miejscu. Moje ciało obiega jednorazowy dreszcz. Z szeroko otwartymi oczami patrzę w głąb pokoju. Świeczka na komodzie oświetla pomieszczenie na tyle bym mogła stwierdzić iż to jest puste. Lekko przyspieszony rytm serca ponownie zwalnia. Biorę głęboki wdech i ruszam do kuchni. Nie panikuj... jestem aż tak wrażliwa na wszystko? To nie jest normalne życie, ale... kiedy takie było? Na wszelki wypadek wole mieć jednak swoją broń obok siebie. Ponownie w mieszkanku rozlega się trzask. Anya by się nie skradała. Nie robiłaby tego też Caty. Albo to głupie żarty, albo.. coś tu nie gra. Przypominam sobie mężczyznę, który kilka godzin wcześniej podejrzanie szedł prosto na mnie. Co jeżeli to on? Udając, że nie słyszę ponawiających się trzasków wchodzę do kuchni. Tutaj świeczka się nie pali. Pomieszczenie jest ogarnięte półmrokiem. Przerażające. Drewniane blaty, zupełnie puste. Moja broń, niewielki stolik i skrzynka na prowiant oraz medykamenty. Chwytam pistolet i odbezpieczam go. Powoli odwracam się za siebie i z przerażeniem stwierdzam, że w łuku, który prowadzi do pomieszczenia obok stoi wysoki, umięśniony cień. Sparaliżowana już mam strzelać, ale widok mnie tak przeraża że tylko krztuszę się ogromnym haustem powietrza. Nie spodziewałam się. To mężczyzna. Jest wysoki. Robię krok w tył na co obca postać rusza prosto na mnie. Chce krzyknąć, ale jej usta wpijają się w moje. Brak brody, inna fryzura Lo...? Nie. Te usta są tylko jego.

SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz