1

15.6K 663 169
                                    

-Szybciej Mavis!- słyszę za mną głos mamy. Czuję jej rękę na plecach. Pcha mnie do przodu. Sapię ciężko i ledwo łapie oddech.- Nie oglądaj się! Biegnij!- krzyczy, a w jej głosie słyszę przerażający mnie strach. Tak dużo tu ludzi. Jest mi tak ciężko biec. Wszyscy w dzikim szale biegną na oślep. Muszę bardzo uważać, żeby nikt mnie nie stratował. Są już wśród nas. Wszystko śmiga mi przed oczami, jakbym kręciła się na karuzeli. Patrzę wysoko w niebo. Ono się pali! Boje się, że spadnie mi na głowę. Jest całe czerwone z domieszkami pomarańczy, żółci. Na horyzoncie widzę słońce, tak duże. Budynki za mną walą się, niczym wieże z klocków. Świat umiera.

Moje krótkie nogi ledwo dają radę dorównać kroku reszty rodziny. Max niesie Maishe- naszą młodszą siostrę. Widać, że jest zmęczony, ale nie może przestać biec. Na twarzy Mai maluje się strach. Siostrzyczka płacze. Zarówno ona, jak i Max ciągle mi uciekają. Boje się, tak bardzo się boję. Moja mama i tata są za nami, chronią nas, przed złymi istotami. 

Wszędzie te okropne krzyki, które sprawiają, że boje się jeszcze bardziej. Widzę, jak wszyscy cierpią, rozpaczają. Staje, jak wryta, gdy moje uczy wyłapują najbardziej przeraźliwy krzyk ze wszystkich.

-Aiden!- słyszę za sobą i momentalnie się odwracam. Zamieram.

-Tato!- krzyczę najgłośniej, jak potrafię, jakby to miało go uratować,ale w tej chwili mój głos wydaję się być tak cichy, głuchy.  Z przerażeniem chwytam się za umorusaną ciemnym pyłem i ziemią sukienkę.  Nie rozumiem tego, co widzę. Gryzą go, a z chwyconych miejsc mój tata krwawi. Robi mi się słabo, gdy dostrzegam, jak wiele krwi wycieka z jego ran. Chce rzucić mu się na pomoc. Zacząć okładać je pięściami. Uratuje go! Tylko, nie mogę drgnąć. Ciągną z dwóch stron i żywcem zjadają jęcząc i sapiąc przy tym w szale. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. To muszą być te...

-Muty!- ktoś gdzieś ostrzega resztę z nas. Wszystko wkoło mnie zwalnia, jakbym zatrzymywała się w czasie. Słyszę tylko bicie swojego serca. Szybkie, mocne bicie. Jego usta.. układają się w jakieś słowo. Jeden wyraz -''Uciekaj''. Ktoś zakrywa mi dłonią oczy i ponownie wprawia moje ciało w ruch. Nie jestem już sobą. 

-Już niedaleko kochanie. Nie oglądaj się za siebie, goń Maxa!- słyszę z góry. Bóg? Aniołowie? Mama. Szok mija i ustępuje miejsca ukłuciu bólu. Płaczę głośno biegnąc, bo wiem że i tak nikt mnie nie słyszy, nie widzi. Mam tylko siedem lat. W dniu dzisiejszym dla wszystkich już jestem martwa.

Wbiegamy w coraz ciaśniejszą grupę ludzi. Teraz to mama prowadzi trzymając mnie za rękę. Za mną podąża Max, dalej niosąc Mai. Słyszę wybuchy i coraz głośniejsze krzyki. Czuje nadciągające zagrożenie, chce się schować za mamą, za tatą.  Ich potwory są już na ziemi! Bo to ich wina! To wszystko ich wina! Płacze coraz donośniej. Mama szybko przepycha się do celu. Po mojej prawej dwóch mężczyzn okłada się pięściami. Wszędzie unosi się ten wcześniej obcy mi zapach krwi, dymu i i czegoś dziwnego. Nie znam tego zapachu, ale kojarzę go ze stacją benzynową.  Widzę małą dziewczynkę, która siedzi skulona w tłumie tratujących ją osób. Chce do niej podbiec, zabrać ją z nami. Gdzie są jej rodzice?  W końcu jesteśmy. Mama wbiega na pochyły mostek odpychając wszystkich wchodzących jej w drogę.  Na jego szczycie stoi kilku strażników w czarno-białych mundurach.  Od nas oddziela ich barierka mojej wysokości.  Chronią przejścia na duże, betonowe pole, które wygląda jak lotnisko. Jest na nim kilkadziesiąt, a może kilkaset samolotów! Tylko te samoloty są inne, specjalne. Widzę kolejki dzieci, które muszą być  szczęśliwe, gdyż przedostali się na tamtą stronę. Powoli wchodzą do odlatujących statków. Moja mama w rozpędzie, nie zwracając uwagi na to, że od czegoś ci strażnicy tu są,  dalej biegnie przed siebie. Niestety zostaje zatrzymana i odepchnięta tak, że prawie się wywraca, a ja wraz z nią.

SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz