2B/12

708 63 4
                                    


Budzę się, choć wydaje mi się, że śpię  dalej. Nie czuje bowiem nic. Mój wzrok jest całkowicie przyzwyczajony do mroku. Dalej leżę na stosie ciał, w ciasnej windzie. Zaczynam szybko oddychać. Nikt nie przeżył? Siedzę na ich zwłokach? Odwracam się i widzę bladą twarz Alexa. Chłopak leży tuż za mną. Opierałam się o niego. Biorę głęboki wdech. Jest zimno. Jak w trupiarni. Zaczynam nim szarpać. Nagle winda wydaje z siebie piskliwy jęk i delikatnie opada niżej. Przerażona zastygam w bezruchu.


-A n i   d r g n i j.- mówi cicho i przeciągle Alex, który właśnie teraz otworzył oczy. Chce go przytulić, ale boję się, że jakikolwiek ruch może spowodować katastrofę. Winda nie zjechała na ostatnie możliwe piętr, tak jak miałam nadzieje, że zrobiła. Ona o coś zahaczyła. Dopiero teraz widzę, że jesteśmy gdzieś między dwoma ciemnymi piętrami. Otwarte drzwi urządzenia umożliwiają mi taką ocenę. Gdy Adler strzelił w liny, nasza pułapka spadła. Drzwi zablokowały się w pozycji ostatnich chwil życia obiektu. 


-Jest wyjście.- mówię, a z moich ust wydobywa się dymek pary. Jest  naprawdę zimno. Dlatego miałam wrażenie, że leże na trupach. 


-Fantastycznie, a jak planujesz się do niego dostać?- pyta Alex, delikatnie odwracając głowę w moją stronę. Jego oczy kipią poirytowaniem. Winda zaczyna znów złowrogo skrzypieć.


-Gdzie my jesteśmy?- pytam powoli pochłaniana lękiem. 


-Półpiętro.- odpowiada Adler, gdzieś za mną. Boję się odwrócić, choć chwilę temu byłam na tyle śmiała, by szarpać Alexem.- Winda prowadzi pięć pięter w dół. Sugeruje się nie ruszać. 


-Musimy stąd jakoś wyjść!- syczy Gregor. Jego niestety nie widzę w ogóle.


-Kto jest najbliższy wyjścia?


-Chyba ja...- mówi drżąco Lenvie. Delikatnie przekręcam głowę w jej stronę. Dziewczyna wcześniej została prawie wypchnięta, teraz może jako pierwsza uciec. Choć, jeżeli winda niekontrolowanie spadnie, Len podzieli los Arthura. Dwie połowy.


-Lenvie, spróbuj delikatnie wysunąć się z windy. Niech pierwsza osoba obok ciebie zajmie twoje miejsce. Musimy rozłożyć ciężar. Proszę, zrób to bardzo powoli.- Dziewczyna nie odpowiada Adlerowi. Słyszę za to, jak winda zaczyna dyskutować sycząc cicho. Chwilę nie dzieje się nic, tak jakby czarnowłosa zastanawiała się, czy na pewno chce to zrobić. Nikt jej nie pospiesza i chyba to powoduje, że Lenvie się decyduje.


-Zwolnij!- nakazuje Alex. Moje serce bije jak szalone. Wystarczy jeden zły ruch, a wszyscy zginiemy. Dopiero teraz zaczynam dostrzegać detale. W suficie jest dziura, którą Rich stworzył strzelając i ratując nas przy tym. W dziurze znajduje się wielki, martwy łeb.


-O jezu...- mówię przerażona i cofam się delikatnie od zwisającego ciała, martwego już, wilka. Dźwig przesuwa się drastycznie w stronę,  w którą się udałam. Wszyscy wstrzymują oddech. Wpadam w czyjeś ramiona. Lenvie zatrzymuje się i zamiera w bezruchu. Drżę.


-Ciiiii.- mówi trzymający mnie Cole. Chłopak mocno ściska mnie w swoich ramionach, ograniczając jakąkolwiek drogę ucieczki. Wtulam się w jego tors i milczę. Nie mogę się tak zachowywać. Zabije nas moją nieodpowiedzialnością. Nikt nie komentuje mojego zachowania, mimo, że było tego warte. Kilka par oddechów zostaje wypuszczonych z ulgą i tworzy ogrom pary, które unosi się w powietrzu, gdy puszka jednak nie spada.

SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz