2/16

1.3K 121 37
                                    



Następuje na ziemię, która przesączona jest krwią. Moje buty nieprzyjemnie zatapiają się w mulistym błocie. Kopie zwłoki jednej z tych kreatur. W czaszce widać ślad po kuli. Szukam jego trupa. Uważnie przyglądam się kopcom ciał... tych bestii. Odgarniam je długą kataną. Przecinam przeszkadzające mi kawałki i toruje sobie drogę. Czuje odór rozkładającego się truchła. Bierze mnie na wymioty. Zakrywam sobie twarz chustą. Czarną jak noc. Przeraźliwą. Mam nadzieje, że umarł, choć wolałabym zabić go sama. Zbliżam się do drzwi tej chaty. Ściany domu są pozalewane krwią. Jakby padało zmarłymi. Nie znajduje ludzkich ciał. Tylko krwiste plamy i pojedyncze kości. Świt. Przespałam najlepsze, co? Ptaki słabo śpiewają mi nad głową. Wchodzę na skrzypiące deski werandy. Słońce dziś jest leniwe. Schowane między szarymi chmurami. Staram się być cicha jak zawsze. Niezauważona do momentu, w którym tego zapragnę. Spoglądam przez okno, ale to okazuje się zasunięte drewnianą zasuwą. Zbliżam się więc do innego. Framugi okna są pokryte zeschłą krwią. Nie ma szyby. Wnętrze jest ciemne. Przedmioty porozrzucane, jakby domownicy bardzo się spieszyli. Gdzie się tak spieszyliście? Żartuje. Przecież wiem... Śmieje się cicho w myślach. Dochodzę do drzwi, które wyglądają jakby stado dzikich mutów starało się dostać do środka, ale.. nie mogło. Delikatnie pcham je ręką, ale te ani drgną. Zamknięte? Zabarykadowane. Ktoś się bardzo postarał. Co mnie ominęło? Prycham ponownie. Pcham drzwi mocniej, ale te dalej pozostają w stałym stanie. Cicho cofam się kilka kroków w tył. Biorę głęboki wdech i mocny zamach. Kopię w nie z całej siły i wpadam do środka, wraz z jasną łuną światła. Niczym anioł, prawda?  Widzę porozrzucane rzeczy. Kurz. Krwisty ślad, który jest zarówno na ścianie jak i na podłodze. Ktoś tu się czołgał? Ciągnie się w głąb holu.. w głąb izby. Podnoszę wzrok na przeciwległą ścianę i dostrzegam obwiązanego różnymi szmatami chłopaka.Młodego mężczyznę. Bruneta. ''Opatrunki'' są dawno przekrwione. Blask słońca go oślepia. Jest przerażony. Spał? Zwinięty w kłębek, drży. Mruży oczy. Wygląda... żałośnie. Zostawiam drzwi otwarte i wchodzę jak gdyby nigdy nic do izby.


-M...Mavis?- łkający głos chłopaka zaczyna mnie denerwować bardziej niż jego żałosne konanie. To imię. Kto mógł tak nazwać dziecko? ''M... Mavis?''. Nie zwracam póki co na niego najmniejszej uwagi.

-T..t..to ty?- milczę i szukam przydatnych przedmiotów.. Książki, talerze, zabawki? Rzucam wszystko na bok i doskakuje skrzyni wypełnionej narzędziami. Wyciągam z niej line i niewielki scyzoryk. Motyki nie biorę. Mam katanę. 

– B..błag..gam.. pom..móż m..mi...-cisza.- w..wiedział..łem, ż..że on..ni sprow..wadzą..dzą na na..s kł..o..opoty.- ruszam w stronę bruneta i sprawdzam dwa pokoje z otwartymi drzwiami.. Puste. Czyli uciekli?

- M..moja m..matk..ka nie ż..ż..żyje, b..ratt też.. z..zabrali wsz..wszystko.. i..i uc..ciekli...- Uciekli? Tak, to bardzo do nich podobne. Czyli nie mam tu czego szukać. Mój cel właśnie się przemieszcza. Czas zacząć dalszą część polowania. Zamykam jeden z pokoi i jak gdyby nigdy nic mam już ruszać do wyjścia, gdy chłopak łapie mnie za kostkę. Niczym błyskawica obracam się na jednej pięcie wyciągając ostrze i przebijam mu brzuch. Ten bierze głęboki wdech i zaczyna dławić się własną krwią. Patrzę na niego zaintrygowana i delikatnie zsuwam chustę z twarzy. Przekręcam głowę jak zaciekawiony szczeniak. Uśmiecham się wdzięcznie. Uroczo. Jego oczy.. Zalewa je ocean. Zbiera mu się na płacz? Jego klatka piersiowa unosi się i opada. Szybko.



-Nie miej mi tego za złe... po prostu dużo gadasz.. To je wabi.. wiem co mówię... Sama umierając byłam za głośna.- patrzę w przerażone ciemnoniebieskie tęczówki bruneta, który najwidoczniej nie wie co się stało. Uśmiecham się do niego podle i wstaje wysuwając ostrze. Na katanie zostaje świeży ślad bordowej cieczy. Z głębokiej rany zaczyna wypływać strumień krwi.  Za dużo stracił już wcześniej, teraz.. teraz umrze już niewątpliwie. Lepiej dla niego. Odwracam się i ruszam do wyjścia. Stając w progu chwytam za klamkę, odwracam się bokiem do chłopaka, który chwilę coś stęka i przesyłam ostatnie pozdrowienie..



-Umrzesz lepiej. Rozszarpywanie boli... - to mówiąc zatrzaskuje za sobą drzwi zostawiając chłopaka w zupełnej ciemności. Łowy czas wznowić.. zwierzyna się oddaliła....




WItam! Perspektywa nowej osóbki. Będzie to bardzo ważna dla fabuły postać. Dużo ma wspólnego z obecnymi bohaterami. Mam nadzieje, że nikt nie zgadnie kim jest, bo i skąd? hahah <3 Możecie obstawiać ;* Aczkolwiek boje się, że ktoś zgadnie i zepsuje mi tutaj napięcie hahaha A I TO WCALE NIE TAKIE OCZYWISTE! Tu są podpuszczacze!
do następnego ;*

SERUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz