Rozdział 15.

7.6K 885 25
                                    

- Niczego takiego nie zrobiłem! - fuknął z wyrzutem.
- Byłeś taaaki uroooczy... - powiedziałam przesłodzonym tonem, przeciągając niektóre litery. - Ale oczywiście z hukiem muszę wrócić na ziemię i użerać się z TYM Carterem - dodałam wskazując na niego palcem.
- Nadal jestem uroczy - wymruczał, zabawnie poruszając brwiami, a ja miałam ochotę zrobić komuś krzywdę. Tym kimś był przystojny, rudowłosy dragon z powalającym uśmiechem...
Opanuj się dziewczyno! - krzyknęłam na siebie w myślach. Co on ze mną robi, do cholery!
Nagle siedząca obok mnie Mia parsknęła śmiechem.
No przecież! Poczytaj mi w myślach i miej ze mnie polewkę! Na prawdę pożyteczne zajęcie!
Dziewczyna z trudem opanowała się pod moim karcącym spojrzeniem.
- Carter, skarbie, daj mi spokój. Chcę zjeść obiad - powiedziałam, uśmiechając się słodko.
- Raven, cukiereczku, wolę tą wredną wersję - wymruczał zmysłowym tonem, powodując lekki dreszcz. - Lubię niegrzeczne dziewczynki - dodał tuż przy mojej twarzy, a jego oddech owiał moją skórę. Zachłysnęłam się powietrzem.
Nagle wyprostował się, a ja poczułam dziwną pustkę. Zdecydowanie nie powinnam się do niego zbliżać, dla dobra nas wszystkich na planecie. Ale z drugiej strony ta zdradliwa część mnie pragnęła jego bliskości, pragnęła znów być kochaną.
Od samego początku pobytu w ZOO odsuwałam od siebie ludzi. Kiedy nikomu nie zaufasz, nikt cię nie zawiedzie. Mogłam sobie wmawiać, że jestem samotniczką, że tak jest mi lepiej, ale dragony są istotami stadnymi. Rzadko decydują się na samotne życie i teraz rozumiem dlaczego. Egzystując bez kogoś swojego gatunku w pobliżu, powoli wariujemy. Pojawienie się Cartera jest błogosławieństwem, nie ważne, jak bardzo mnie wkurza.
Może wie coś o Klanach? Jak mogłam o tym wcześniej nie pomyśleć?!
- Dlaczego po prostu nie pozwolisz się przelecieć? - zapytała Mia, a ja zbaraniałam wyrwana z głębokich rozmyślań.
- Mam radzić się szesnastolatki w sprawach związkowych?! To ja chyba pójdę do zakonnicy. Udzieli mi równie przydatnych informacji - parsknęłam z nadzieją, że moje słowa ją zabolą. Wtedy najzwyczajniej w świecie zmieniłaby temat. Ale oczywiście chce pokazać, jaka to ona jest dorosła i dążyła dalej.
- Kiedy facet osiągnie swój cel, odpuści, bo już nie będziesz dla niego wyzwaniem.
- Nie zamierzam puszczać się z byle kolesiem, bo jestem "wyzwaniem". Chyba pomyliłaś mnie z Loren - burknęłam, rozkoszując się smakiem smażonego indyka.
Mia mogła mieć trochę racji, ale nie zamierzałam jej tego powiedzieć. Może przeczytać to z moich myśli, ale nigdy nie wypowiem tych słów na głos. NIGDY.
- Rave...
- Mam was na audiencje umawiać?! - warknęłam, nie zważając na to, kto za mną stoi. - Chcę w spokoju zjeść ten pieprzony obiad. Czy wymagam zbyt wiele?! Nic i nikt nie może być ważniejszego od posiłku. Nawet jeśli jesteś samą pieprzoną królową MAM TO GDZIEŚ! - rzuciłam wściekła, odwracając się do mojej ofiary i nagle zapomniałam języka w gębie.
- Królową może nie, ale w hierarchii jestem ponad tobą i oczekuję choć krzty szacunku - wycedził przez zaciśnięte zęby sam szef ochrony. Równie dobrze mogłam nawrzeszczeć na królową. Oboje mają taką samą władzę.
Przełknęłam ślinę. Obawiałam się o swój dalszy los, ale za cholerę go nie przeproszę!
- Idziesz. Ze. Mną - sykną dobitnie i pociągnął mnie za ramię, wbijając palce w moje ciało.
Współczujące spojrzenie Mii odprowadziło mnie do samych drzwi, a ja poczułam narastając niepokój, który serce pompowało wraz krwią do każdej komórki mojego ciała.
- Za taką zniewagę powinienem zamknąć cię w izolatce na kilka dni, ale myślę, że jakoś się dogadamy... - mruknął, wprowadzając mnie do windy.
Spodziewałam się uderzenia w twarz, skopania do nieprzytomności, użycia najgorszych epitetów, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, że Bill jest takim dupkiem.
Gdy czujne oko kamer zniknęło za zamkniętymi drzwiami windy, rozpoczął się koszmar. Przycisnął mnie do ściany, chwytając przy tym za pośladek. Jęknęłam cicho, czując lekki ból.
- Pomimo swojego pochodzenia masz najlepsze ciało w tym ośrodku - warknął przy mojej szyi, a ja poczułam dreszcz obrzydzenia, który przepłynął po moim ciele. - Szkoda je zmarnować.
Wypchnął mnie z windy tak gwałtownie, że straciłam równowagę i jak długa wylądowałam na ziemi. Podniosłam się do pionu, czując pulsujący ból w barku, a sądząc po jego ustawieniu, na pewno jest zwichnięty.
Kolejnym szarpnięciem wprowadził mnie do jakiegoś z pokoi na pierwszym piętrze, które było jedną wielką niewiadomą. Bill pchnął mną na niewielkie biurko, a sam przekręcił klucz w drzwiach. Wizja tego, co ma nastąpić, nie była zbyt wesoła. Z zawadiackim uśmiechem na twarzy podszedł do mnie i mocno chwycił za ramiona.
Tego już za wiele. Wściekłość rozpaliła ogień wewnątrz mnie, a jego części wypełzły na moją skórę. Odskoczył z jękiem, by po chwili uderzyć mnie pięścią w twarz. Zaskoczona tym nagłym ruchem spotkałam się z płytkami i z przerażeniem zobaczyłam na nich niewielką plamkę zaschniętej krwi. Czyli nie byłam pierwsza.
- Suka! - warknął, wyciągając coś z szuflady biurka. Odgarnęłam z twarzy kurtynę włosów i otworzyłam szeroko oczy.
Chloroform.
Na materiał wylał ponad pół butelki tej substancji, a ja już poczułam jej działanie. Przez chwilę żałowałam, że jestem dragonką. Z winy mojego pochodzenia jestem wrażliwsza na ten środek.
Z obrzydliwym uśmiechem na twarzy przyłożył materiał do mojej twarzy i zaczęłam odlatywać. Nie miałam siły na walkę, czy wołanie o pomoc. Wiedziałam co mi zrobi, a wszystko przez to, że nie umiałam trzymać języka za zębami!
Zanim opadłam w błogi stan nieświadomości, zobaczyłam jak ściąga mi spodnie. Później cały świat przestał istnieć.

~~~~~~~~~~~~~~~

Skoro już mam waszą uwagę zapraszam na moje najnowsze opowiadanie "Zabójcza uciekinierka". Mam nadzieję, że wam się spodoba :)

Do następnego!

ZOO - ostatni ObiektWhere stories live. Discover now