Rozdział 41.

5.2K 691 67
                                    

Pchnęłam drzwi. To był impuls. Nie myślałam trzeźwo. Wcale nie myślałam. Coś we mnie umarło już na zawsze.
Wciąż stałam na korytarzu. Nie byłam w stanie wejść do środka, a twarze ojca i Cartera odpychały mnie jeszcze bardziej. Byli przerażeni, zaskoczeni. Winni. Oboje o tym wiedzieli i żaden nie powiedział prawdy. Niby Carter jest moim bratem?
- Raven, ja... - zaczął człowiek, który niegdyś był moim tatą. - Przepraszam.
Stał w miejscu, podczas gdy drugi zdrajca ruszył w moim kierunku. Jego kontury rozmazały się, a po chwili gorąca łza spłynęła po moim policzku.
- Wiedziałeś - niemal wyplułam, kiedy Carter stanął krok ode mnie. - Wiedziałeś, a mimo to kochałeś się ze mną.
Spuścił głowę - to wystarczyło na potwierdzenie.
Cofnęłam się.
Nie chciałam przebywać obok niego, nie chciałam go znać.
Starłam kolejną łzę.
Już nic nie miało znaczenia.
Straciłam sens.

~•~

Ocknęłam się tak samo pusta w środku. Powoli otworzyłam sklejone oczy, przyzwyczajając je do ciepłego żółtego światła.
- Obudziła się - szepnął ktoś z boku.
Przekręciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam mamę. Siedziała przy moim łóżku. Wyglądała jak cień samej siebie. Jej złote oczy były przekrwione, brązowe włosy potargane, a spojrzenie mętne. Chciałam się podnieść, ale powstrzymała mnie ruchem ręki.
- Leż, musisz odpocząć - powiedziała słabo, a na jej wąskich ustach pojawił się niewielki uśmiech. - Kochanie, tak się ciesz...
- Wyjdź - przerwałam jej ostro. Wpatrywała się prosto w moje oczy, jakby szukając w nich żartu, czy czegokolwiek innego. Zobaczyła tam tylko pustkę.
- Raven...
- Wyjdź! - powiedziałam już słabiej.
Zacisnęła powieki, chcąc powstrzymać łzy, ale niewiele to pomogło. Płyn spłynął po jej policzkach, znacząc nowe drogi do linii szczęki. Wyszła, nie patrząc na mnie.
Tępo wpatrywałam się w sufit, przez który nie przebijało żadne światło. Już noc? Kryształowe sklepienie było idealnie równe, bez żadnej rysy czy wgłębienia. To aż niesamowite, że cały schron wyszedł spod szponów moich przodków. Mogłabym tak patrzeć przez wieczność, a nawet jeszcze dłużej, gdyby nie ciche westchnięcie...
- Czego chcesz? - zapytałam nawet nie patrząc w jego stronę. Michael też wiedział?
- A czy brat musi chcieć czegoś od młodszej siostry? - odpowiedział pytaniem. Niewiele się zmienił...
- Wiedziałeś o tym, że mamy rodzeństwo?
- Powiedzieli mi po tym, jak zemdlałaś. Za dużo wiadomości, co? - mruknął, biorąc mnie za rękę. - Powinnaś pogadać z tym Carterem. Ma całkiem dobre wytłumaczenie swojego zachowania. I, jak matkę kocham, uwierzyłem mu, chociaż poznaliśmy się jakąś godzinę temu.
Odwróciłam wzrok. Nie byłam gotowa na rozmowę z Carterem. Nie ma wytłumaczenia na to, że przespał się z siostrą! Tylko jedno mnie męczyło, a mianowicie więź - nie powstałaby, gdybyśmy byli tak blisko spokrewnieni.
- Powiedz coś... - szepnął, obrysowując gwiazdę a mojej dłoni.
- Mike, spałam z bratem - oznajmiłam z obrzydzeniem.
- Przybranym bratem - poprawił mnie.
- To nic zmienia.
- Proszę porozmawiaj z nim. Jeśli chcesz, będę z tobą.
- Chodź tutaj - poprosiłam.
M

ichael zrzucił buty i wgramolił się pod białą kołdrę. Objął mnie ramieniem, a po chwili pocałował w skroń. Forteca upadła. Zaczęłam szlochać wtulona w jego pierś.
- Cicho... Już wszystko dobrze - mruczał, bujając się lekko.
Jak on mógł to zrobić? Doskonale wiedział, co czułam po gwałcie, a jeszcze dołożył mi obrzydzenia do samej siebie. Myślałam, że mnie kocha, że będziemy razem, że pokonamy wszystkie przeciwności. Cicho parsknęłam śmiechem, który wtopił się w płacz. Przeciwności? Zabrzmiało to jak z tandetnego romansu. Ale co robić, kiedy taka jest prawda? Nasze spotkanie w ZOO było... Przeznaczeniem.
Nie wiem, jak długo płakałam. Nie wiem, ile czasu minęło, ale wreszcie poczułam się lepiej. Może szukałam wytłumaczenia, ale przy Carterze nie czułam się tak jak przy Michaelu. Kochałam ich inną miłością. Może to zwykłe kłamstwo i nie jestem spokrewniona z Carterem?
- Pozwól mu wejść - szepnęłam zachrypniętym głosem i pozwoliłam Mikeowi zejść z łóżka.
- Nie wyglądasz na przekonaną - mruknął z troską w oczach, głaskając moją dłoń. - Mam zostać?
- Nie - odparłam po chwili namysłu. - Muszę porozmawiać z nim sama.
Nie uwierzył mi. Nie widzieliśmy się trzy lata, a wciąż znał moje myśli.
- Gdyby coś się działo będę w pobliżu.
Skinęłam głową, obserwując jak wychodzi.
Oszukali cię. Myślisz, że teraz powiedzą ci prawdę?
- Czego ode mnie chcesz? - szepnęłam, zaciskając palce na pulsujących skroniach.
Chcę ci pomóc. Chcę, żebyś poznała prawdę...
- Odejdź! - przerwałam. - Odejdź! Zostaw mnie w spokoju!
O nie, kochana. Nie uciekniesz mi.
- Odejdź!
Nie mówią ci całej prawdy, aniele. Kiedy ja poznasz, będę czekał.
Ból głowy ustał. Głos zniknął. Co to, do cholery, było?! Jakiej prawdy? Czego ode mnie chce? Eucerien wciąż miesza mi w myślach. Ale może mieć rację...
Wciąż wierciłabym dziurę w głowie, gdyby nie Carter. Uchylił drzwi i ze zbolałą miną wszedł do środka. Wyglądał... inaczej. Oczy straciły ten złośliwy błysk. Taka drobna zmiana, a jego obraz całkowicie się zniekształcił.
- Jak się czujesz? - zapytał cicho, nie ruszając się z miejsca.
- Lepiej.
Nastała cisza. Nie wiedziałam, co zrobić i on chyba też nie wiedział. Stał w miejscu ze spuszczoną głową, jakby jedno moje spojrzenie mogłoby go zabić. W końcu odważył się i zrobił kilka kroków w moją stronę. Usiadł na łóżku po mojej prawej i zrobił coś, czego się nie spodziewałam: złapał mnie za rękę. Ten gest byłby pusty, gdyby nie impuls, który przez nas przepływał. Prąd uniósł włoski na moich rękach i karku.
- Czujesz to? - zapytał cicho i wreszcie na mnie spojrzał. W jego oczach było tyle bólu, że łzy zebrały się pod moimi powiekami.
- Czuję - przytaknęłam.
- Dlatego nie wierzę w nasze pokrewieństwo. Łączyły by nas zbyt bliskie więzy krwi.
- Ale przecież... Powiedziałeś "tato". Musiałeś być pewien - powiedziałam z nadzieją w głosie.
- Chodzi o to, że nie byłem i nadal nie jestem. - Westchnął. - Chciałem go sprowokować. Nie wiedziałem, że to usłyszysz.
Znowu nastała cisza. Carter dawał mi czas do przetrawienia tych informacji. Przecież myślałam o tym samym...
- Powinniśmy porozmawiać z moimi rodzicami. Teraz muszą powiedzieć nam prawdę - oświadczyłam.
- Zaczekaj. Chcę... - Przerwał i wziął głębszy oddech. - Chcę powiedzieć ci prawdę o... Prawdę o sobie - powiedział niepewnie.
Zastygłam w bezruchu.
- Carter, nie mu...
- Muszę - przerwał mi. - I powinienem to zrobić dawno temu.

~~~~~~~~~~~

Rozdział krótszy, ale chciałam dodać go już dzisiaj.

No cóż poprzedni rozdział wywołał sporo... Negatywnych uczuć z Waszej strony. Wszystko ma swój cel i wkrótce zostanie wyjaśnione.

Mam szczerą nadzieję, że zmienicie nastawienie do Cartera. Chłopak chciał dobrze!

Do następnego!

ZOO - ostatni ObiektOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz