- Pośpiesz się, Mel! Nie będą na nas czekać! - Krzyczała na mnie Hazel.
- Gdybyś obudziła mnie wcześniej, nie było by takiego problemu. - Warknęłam gdy nakładałam szminkę na usta. Szybko przeglądnęłam się jeszcze w lustrze i gdy stwierdziłam że wyglądam całkiem nieźle, poszłam za Hazel w stronę autobusu. Na szczęście udało nam się. Nie widziałam Dereka. Może go coś boli... Tak tylko zgaduję.
Zajęłyśmy miejsce na jednym z ostatnich miejsc. Luke i chłopaki siedzieli, jak zwykle, na ostatnich siedzeniach i robili niepotrzebne zamieszanie zachowując się jak niewychowane bachory.
- Muszę kupić słuchawki. - Powiedziałam, gdy Hazel wepchnęła mi słuchawkę do ucha. Leciała piosenka Nirvany. Nie spodziewałam się że moja współlokatorka słucha takich kawałków.
Wybieramy się do centrum miasta. Jest ono oddalone stąd o jakieś dwadzieścia minut drogi. Jest okropnie gorąco. Mimo tego, jak zazwyczaj postanowiłam ubrać ciemne kolory.
***
Gdy autobus zatrzymał się na przystanku przy High Street*, wszyscy jak poparzeni wybiegli z autobusu i ruszyli w swoim kierunku. Opiekunka zdążyła tylko krzyknąć, żeby o osiemnastej byli na tym przystanku. Ja i Hazel wysiadłyśmy jako ostatnie. Percy czekała na nas przed autobusem. Gdy tylko wszyłam, uderzyło we mnie gorące powietrze i promienie słoneczne chwyciły się mojej skóry na twarzy. Ściągnęłam moje Ray Bany z czubka głowy i założyłam na nos.
Dziewczyny ustaliły że na początku pójdziemy kupić sobie wodę, bo nie damy bez niej rady. Ucieszyłam się że w ostatniej chwili zmieniłam moją małą kopertówkę na dużą torbę i nie będę musiała tachać wody w rękach.
Po wyjściu ze sklepu jakiegoś turka, gdzie zapłaciłam cztery razy więcej za wodę niż w zwykłym sklepie, udałyśmy się w stronę głównej ulicy. Na każdym kroku spotykałyśmy kogoś z kampusu. Robili sobie zdjęcia, albo kupowali jakieś pamiątki.
Hazel namówiła mnie i Percy abyśmy weszły do ' butiku '. Jest ogromny i okropnie w nim śmierdzi. Hazel stwierdziła że to aura zakupów i że tak ma być. Kilka minut po wejściu, dziewczyna miała już cztery sukienki do przymierzenia w ręce. Ja i Percy cieszyłyśmy się klimatyzacją w sklepie i chwilą ochłody.
Gdy Hazel stwierdziła że nie ma już nic ciekawego, poszła do przymierzalni które wyglądały okropnie. Zasłony były brudne i zakurzone, a skórzane pufy podarte i pogryzione. Wieszaki ledwo trzymały się ściany a lustra były brudniejsze od tych w szkolnych kiblach. Mimo tego, Hazel weszła tam z radością. Oparłam się o jeden z wieszaków i wyciągnęłam telefon. Miałam na nim wiadomość od mamy.
" Jak tam? "
" Super mamo. Jesteśmy na zakupach na High Street. "
" To świetnie! Kup mi jakąś pamiątkę! Kocham cię "
" Ja ciebie też "
Odłożyłam telefon do torebki, bo Hazel wyszła z przymierzalni i zaczęła kręcić się dookoła własnej osi, pokazując nam sukienkę. Jest ona po kolano, zwykła, różowa.
- Wyglądasz ślicznie. - Powiedziałam przyglądając się jej. Odpowiedziała mi uśmiechem i wróciła aby przymierzyć kolejną sukienkę a potem kolejną i kolejne trzy. Skończyło się na tym, że kupiła wszystkie. I po wejściu do pierwszego sklepu, ta miała już dwie reklamówki.
Kolejny sklep do jakiego się udałyśmy nosił nazwę ' Hot Australian Girls ' i był to sklep z bielizną. To znów pomysł Hazel. Powiedziała że musi kupić coś nowego dla Luka. Zebrało mnie na wymioty. Cały czas myśli o pieprzeniu się z tym idiotą.
YOU ARE READING
Camp Boy
FanfictionWielkimi krokami zbliżają się wakacje, więc jak co roku rodzice spędzają każdą wolną chwilę na poszukiwaniu obozu aby pozbyć się mnie z domu. - Znaleźliśmy! - Krzyknęła mama. Leniwie zeszłam z kanapy i udałam się do gabinetu ojca. Siedzieli tam obo...