9. W tą i z powrotem.

15.6K 977 220
                                    

Nie żebym była przeciw imprezom czy coś... Ale gdzie ja do cholery jestem?

Druga impreza na obozie. Na parkiecie szaleją trzynastolatki w za wielkich obcasach, a w radiu lecą piosenki typu ' Kaczuszki '.

Siedzę obok Hazel i zastanawiam się co ja tu tak właściwie robię i po co tu przyszłam.

- Masz minę jak byś miała zaraz zwymiotować. - Zauważyła moja współlokatorka.

- Po co ja tu przyszłam? - Popatrzyłam na nią. Zaśmiała się.

- Nie martw się, jeszcze dziesięć minut. - Powiedziała, patrząc na swój złoty zegarek, ozdobiony gdzieniegdzie małymi diamentami.

Minęło piętnaście, a ja nadal siedziałam na tej samej ławce, bawiąc się swoimi palcami i zdrapując czarny lakier z paznokci. Nawet nie wiem o co chodzi Hazel, ale nie miałam siły się jej dopytywać bo jestem w dziewięćdziesięciu procentach pewna że mi nie powie.

- Już! Chodź, szybko! - Krzyknęła Hazel i pociągnęła mnie za rękę. Prawie zabiłam się o własne nogi, biegnąc za nią w obcasach. Na dodatek, moja sukienka nie chciała zostać na swoim miejscu, więc drugą ręką trzymałam ją z nadzieją że nikt nie widzi mojego tyłka.

Wyszłyśmy jakimiś tylnymi drzwiami. Po chwili zorientowałam się że dookoła są kontenery ze śmieciami i jest to śmietnik za budynkiem. Jest już ciemno, a ja nadal nie wiedziałam gdzie i po co idę.

Dopiero po chwili zobaczyłam dwie taksówki i Caluma opierającego się o jedną z nich. Hazel radośnie mu pomachała a ten odepchnął się od samochodu.

- Dłużej się nie dało? - Warknął. Hazel pokazała mu język a brunet otworzył jej drzwi do samochodu. Wsiadłam za nią do środka.

- A tak na marginesie, co my robimy?! - Krzyknęłam, wyrzucając ręce w górę.

- Idziemy na prawdziwą imprezę. Bez szalonych trzynastolatek w obcasach mamy. - Zachichotała. Zrobiłam poważną minę.

- Hazel! Chcę wysiąść! - Założyłam ręce na piersi. - Nie mogę wpaść drugi raz w tarapaty! - Byłam na nią cholernie zdenerwowana. Mogła mi chociaż powiedzieć, a nie wyciągać mnie z pokoju na denną imprezę, po czym uprowadzać mnie cholera wie gdzie.

- Ogarnij się Melanie! Jesteś okropnie sztywna! - Czepiała się.

- Oh, no tak. Nie chcę mieć kłopotów, tak teraz mówi się na tych, którzy nie umieją się bawić i są sztywni? - Patrzyłam w migające światła uliczne i przejeżdżające samochody.

Droga nie trwała za długo. Gdy wjechaliśmy w centrum miasta, gdzie było tłoczno od pijanych nastolatków i skąpo ubranych dziewczyn, taksówkarz zatrzymał się. Hazel dała mu pieniądze i obie wysiadłyśmy. Obciągnęłam sukienkę i upewniłam się że nikt nic nie zobaczy. Przeczesałam ręką włosy i popatrzyłam na duży budynek z napisem ' Night Club Australia '.

- Nie wpuszczą nas przecież. - Powiedziałam do Hazel gdy szłyśmy w stronę drzwi. Dziewczyna nic mi nie odpowiedziała. Przeszła obok ochroniarza a potem przez szklane drzwi i takim sposobem znalazłyśmy się w środku.

- Oh, okay.
Śmierdziało tu potem ludzi, zmieszanym z zapachem alkoholu, tytoniu i perfum kobiet jak i mężczyzn. A raczej chłopaków i dziewczyn, nie widziałam tu nikogo powyżej osiemnastki. Byłyśmy jak by na balkonie. Było stąd widać parkiet, na którym ludzie ocierali się o siebie i wykonywali okropne ruchy. Na niewielkiej scenie dostrzegłam DJ'a a z boku duży bar. Kolorowe światła plątały się po całym pomieszczeniu.

Camp BoyWhere stories live. Discover now