14. 16 lipca.

15.4K 907 302
                                    

16 lipca.

Rano obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez niezasłonięte okno. Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam, bo rażące światło uderzyło w moje oczy. Usiadłam na łóżku i zmęczona, potarłam twarz. Drzwi się otworzyły, więc popatrzyłam kto to.
Oczywiście, Hazel. Ubrana w letni, cienki kombinezon na ramiączkach i nie za wysokie koturny. Idealne dla jej wzrostu.
- Ubieraj się! - Ściągnęła ze mnie koc. Wzruszyłam ramionami i wolno zeszłam z łóżka. - Ugh! Pośpiesz się dziewczyno! - Zaczęła mnie pchać za plecy. Uklękła przed moją walizką i wyciągnęła z niej białą sukienkę. Podała mi ją. Znów wzruszyłam ramionami i zaczęłam się przy niej przebierać, co najwyraźniej jej nie przeszkadzało, albo po prostu nie zwróciła uwagi szukając jakiś butów. W końcu rzuciła mi pod nogi brązowe rzymianki, które szybko ubrałam i poszłam do łazienki.
Szybko umyłam zęby i zaczęłam czesać włosy.
Hazel wyrwała mi szczotkę z rąk i zaczęła nerwowo czesać mi włosy. Stałam jak wryta i patrzyłam na jej wyczyny w lustrze.
Moje włosy sięgają zapięcia od stanika. Nie są ani za długie, ani za krótkie. Dla mnie są w sam raz.
Hazel zaczęła pleść mi dwa dobierane warkocze. Zrobiła to niewiarygodnie szybko. Wypuściłam kilka pasemek włosów przy twarzy, bo nie lubię myć taka ' ulizana '. Hazel przyjrzała mi się w lustrze i uśmiechnęła szeroko. Zrobiłam to samo, mimo że nie wiedziałam co się dzieje.
Chwilę potem, stałam pod domkiem numer 13 i zastanawiałam się co się dzieje. Hazel nie zapukała do drzwi. Po prostu stałyśmy przed nimi jak dwie idiotki czekające na zbawienie.
Minutę potem drzwi się otworzyły, a ze środka wyszedł zaspany Luke i uśmiechnięty Calum. Widziałam jak Calum i Hazel rzucają sobie porozumiewawcze spojrzenia.
Popatrzyłam na Luka, którego oczy były zamknięte a usta delikatnie uchylone. Wygląda jak by spał na stojąco. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy na ten widok.
- Stary! Obudź się! - Trzepał nim Calum.
- Co wy odpierdalacie? - Wysapał blondyn. Zadawałam sobie to samo pytanie.
Calum prowadził już bardziej przytomnego Luka a ja szłam pod rękę z Hazel. Zauważyłam że Luke ma ubrane dwie różne skarpetki. Jedna jest niebieska w arbuzy,  druga w czarno-czerwone paski.
- Mądrze go ubierałeś, Hood. - Wskazałam na skarpetki. Brunet przewalił oczami.
- Uznajmy że to taka nowa moda. - Uśmiechnął się, a ja zachichotałam.
- Nie wierze że ubrałeś mi swoje skarpetki w arbuzy. - Załamał się Luke.
- Nowa moda! - Krzyknął Calum, wywijając ręką jak typowy projektant pedał.
- Dobrze że ty nie dałaś mi skarpet do tych butów. - Powiedziałam, a Hazel się zaśmiała.
Podczas naszej jak że ważnej konwersacji o skarpetkach, zdążyliśmy już dotrzeć pod główny budynek. Hazel puściła mnie i wyprzedziła, Calum zrobił to samo z Lukiem. Otworzyli nam szklane drzwi. Luke od razu się całkowicie obudził.
- O nie, wiem co się szykuje. - Jęknął i w tym momencie, ludzie wyskoczyli zza stolików i zaczęli śpiewać ' Happy Birthday '. Uśmiechnęłam się szeroko. Mimo że do moich urodzin zostało jeszcze dwa dni.
I wtedy przypomniałam sobie co mówiła mama, że Luke urodził się kilka dni wcześniej. I to miało sens. Luke ma dzisiaj urodziny.
Luke i ja mamy dzisiaj urodziny.
Podczas gdy wszyscy śpiewali i wiwatowali, Luke nie wyglądał na zadowolonego. Mimo tego, starał się uśmiechać. Widziałam jak zerka na mnie co chwilę.
Hazel kazała mi usiąść na krześle na który był zarzucony jakiś koc, albo coś w tym stylu. Luke zajął miejsce obok mnie, na podobnym krześle. Popatrzyłam na niego a on na mnie w tym samym momencie. Uśmiechnął się sztucznie. Zmarszczyłam brwi.
Co z tym człowiekiem jest nie tak?!
Ludzie zrobili mu urodzinową imprezę, a ten jest jakiś wkurzony i niezadowolony...
Obserwowałam co się dzieje. Wszyscy gapili się na mnie i Luka. Byłam speszona, myślę że Lukowi nie przeszkadzało to że jest w centrum uwagi, mimo tego nadal był wkurzony.
Na salę wjechał tort. Wyglądał bardzo smacznie. Było na nim siedemnaście świeczek i napis " Happy Birthday Mel & Luke ". Calum postawił ciasto przed mną i Lukiem. Znów popatrzyliśmy się na siebie w tym samym czasie, ale ja szybko odwróciłam wzrok. Gapiłam się w palące się świeczki.
Hazel trzymała w ręce aparat i czekała aż zaczniemy dmuchać, aby zrobić nam zdjęcie.
- Pomyśl życzenie. - Powiedziałam szeptem do Luka. Widziałam jak szybko na mnie zerknął, a potem jego wzrok wylądował na torcie.
Sama tak że pomyślałam życzenie.
- Gotowy? - Zapytałam. Chłopak skinął głową i oboje równo dmuchnęliśmy, zdmuchując wszystkie świeczki. Uśmiechnęłam się gdy wszyscy zaczęli bić brawo i krzyczeć. Ktoś założył mi i Lukowi te zabawne czapeczki urodzinowe. Luke chciał ją od razu zdjąć, ale położyłam swoją dłoń na jego. Popatrzył na mnie. Przygryzłam zdenerwowana wargę i zabrałam swoją dłoń z jego.
- Uśmiech! - Krzyknęła Hazel. Popatrzyłam w kamerę i uśmiechnęłam się, przybliżając do Hemmings i szturchając go w żebro aby się uśmiechnął.
Hazel zrobiła chyba tysiąc zdjęć. Potem dostaliśmy tort a w tle grała jakaś muzyka. Czułam się niezręcznie, widząc że Luke się źle bawi.

Camp BoyWhere stories live. Discover now