Przez kolejny tydzień Hazel unikała mnie jak ognia. Ja tak że nie nalegałam aby ze mną rozmawiała, bo sama nie wiedziałam o czym miałybyśmy rozmawiać.
Ale nie spodziewałam się że nie będzie chciała ze mną po tym wszystkim gadać. Przed całym tym zajściem gadała o Luku codziennie. Mam dwa podejrzenia.
Albo jej się nie podobało i jest jej teraz głupio.
Albo myśli że między mną a Lukiem coś jest, po ostatnim bieganiu nago i takie tam i boi się ze mną teraz rozmawiać.
Zbliżyłam się za to do Alexa i jego znajomych. Znalazłam wspólny język z Sophie. Jest naprawdę miła i zabawna. Zawsze ma jakieś głupie pomysły i nie można się z nią nudzić.
Tego ranka, znów usiadłam przy stoliku Alexa. Wzięłam kanapkę z serem i zaczęłam ją nerwowo jeść. Sama nie wiem czemu się denerwowałam, nic się przecież nie stało.
Alex uważnie mi się przyglądał.
- Co ci jest? - Zapytał w końcu. Popatrzyłam na niego, udając że nie wiem o co mu chodzi. - Cała się trzęsiesz i jesz tą kanapkę jak byś nie widziała jedzenia przez co najmniej tydzień.
- Nic mi nie jest. Jestem po prostu bardzo głodna. - Powiedziałam, mimo że mój żołądek nie mógł już zmieścić więcej jedzenia, wzięłam kolejną kanapkę, tym razem z dżemem truskawkowym.
Do jadalni weszła Hazel. Miała podkrążone oczy. Nie miała makijażu i była w piżamie, co mnie zdziwiło. Jej włosy były przetłuszczone i związane w okropnie wyglądającego kucyka. Jednym słowem, wyglądała okropnie.
Nasze spojrzenia się spotkały. Wysłałam jej delikatny uśmiech, na co ona odpowiedziała tym samym i zaczęła iść, wpadając na jakiegoś młodszego chłopaka. Cały czas ją obserwowałam. Przeprosiła niskiego bruneta i poszła do stolika. Usiadła sama. Zawsze siadała z Lukiem i resztą.
Widziałam jak się nad czymś zastanawia. Jej wzrok wiercił dziurę w stoliku. Nie dotykała jedzenia, nawet na nie nie popatrzyła. Piła kawę, bawiąc się uchem od kubka. W końcu, niechcący, pociągnęła za uchwyt i wywróciła kubek.
- Cholera! - Od ścian jadalni odbijał się jej krzyk. Wszyscy ucichli i popatrzyli w jej stronę. Wstałam ze swojego miejsca i pobiegłam do dziewczyny. Oblała sobie rękę wrzącą kawą.
- Chodź, musisz to wsadzić pod zimną wodę. - Złapałam jej ramię i zabrałam do ubikacji. Odkręciłam wodę w jednej z trzech umywalek i wsadziłam jej rękę pod strumień lodowatej wody. Hazel nie patrzyła na mnie, gapiła się na swoją rękę.
- Co się z tobą dzieje? - Odezwałam się w końcu, nie mogłam już znieść tej okropnej ciszy panującej między nami. Nie odpowiedziała. - Cholera, Hazel! - Krzyknęłam. - Czemu się do mnie nie odzywasz, nie patrzysz na mnie i wyglądasz jak wrak człowieka?! - Denerwowałam się na nią. Miałam już dość tego, że coś z nią jest nie tak i coś ukrywa.
- Nie mówiłaś mi że między tobą a Lukiem coś jest... - Wyszeptała. Zmarszczyłam brwi.
- Co?!
- Gdy Luke i ja... no wiesz, on krzyknął twoje imię. I to nie raz... Kilka razy. - Nie mogłam nic wydusić. Stałam jak wryta i patrzyłam na twarz mojej współlokatorki. Dziewczyna była zmieszana, patrzyła na mnie, ale odwracała wzrok co jakiś czas.
- Między nami nic nie ma. Nigdy nie będzie. Znam go od dwóch tygodni. To żałosne że tak pomyślałaś... - Przeczesałam ręką włosy i zakręciłam kran z którego nadal lała się woda.
![](https://img.wattpad.com/cover/63402245-288-k723995.jpg)
YOU ARE READING
Camp Boy
FanfictionWielkimi krokami zbliżają się wakacje, więc jak co roku rodzice spędzają każdą wolną chwilę na poszukiwaniu obozu aby pozbyć się mnie z domu. - Znaleźliśmy! - Krzyknęła mama. Leniwie zeszłam z kanapy i udałam się do gabinetu ojca. Siedzieli tam obo...