- Podaj mi wodę, Luke! - Krzyknęłam gdy siedzieliśmy w McDonaldzie i jedliśmy nasz obiad.
- Jesteś chora! Iść do McDonalda i pić wodę to tak jak iść do prostytutki się poprzytulać! - Wymachiwał rękami blondyn, a ja nadal czekałam na moją wodę.
- Nie lubię napojów gazowanych. - Przewaliłam oczami i przewiesiłam się nad stołem aby sięgnąć małej butelki z czystą wodą. Luke obserwował mnie gdy piłam, przez co ledwo przełykałam wodę.
Cały dzień spędziliśmy w tym wesołym miasteczku i najlepsze jest to, że zostało nam jeszcze trzy godziny.
- Chcę iść do na straszną kolejkę. - Stwierdziłam, wpychając kilka frytek zamoczonych w ketchupie do ust.
Często zastanawiam się, jak McDonald robi tak dobre frytki i dlaczego nie można ich nigdzie nabyć?
- Ja nawet nie podchodzę do tego budynku! Mam już dość rzygania na dzisiaj! - Zadeklarował Calum, wszyscy parsknęli śmiechem a w mojej głowie pojawił się obraz bruneta nachylonego nad swoimi wymiocinami.
- Ja z tobą pójdę. - Wzruszył ramionami Luke. - To nawet nie jest straszne. - Wgryzł się w cheeseburgera.
Nawet sposób w jaki je to niezdrowe jedzenie, jest seksowne.
- Okay. - Zgodziłam się.
Gdy wszyscy zjedliśmy, nasza ' paczka ', o ile można nas już tak nazwać, poszła w stronę krzywego domu. W tym czasie, ja i Luke ruszyliśmy w przeciwną stronę w poszukiwaniu domu strachu.
Gdy tak szliśmy wolnym krokiem, a nieznośna muzyczka z karuzel rozsadzała mi głowę, Luke złapał moją rękę.
Popatrzyłam najpierw na nasze splecione palce, potem na Luka.
- A to co?
- Pobawmy się w parę! No wiesz, zobaczmy jak ludzie będą reagować! - Zaproponował. Zmarszczyłam brwi, ale nie wyrwałam swojej ręki bo wydaje mi się że idealnie pasuje do dużej dłoni Hemmingsa.
- Wiesz ile tu jest zakochanych par?
- Ale my nie jesteśmy w sobie zakochani, zobaczmy czy ludzie to zauważą! - Nie zrozumiałam. Wzruszyłam ramionami i chcąc, nie chcąc, zgodziłam się.
Gdy Lukowi znudziło się trzymanie mojej ręki, przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem.
- Nie za dobrze ci tak, chłopaku? - Zaśmiał się cicho.
- Wspaniale mi tak, dziewczyno! - Powiedział. Przewaliłam teatralnie oczami i objęłam go w pasie. Chłopak popatrzył na mnie z zadziornym uśmieszkiem wymalowanym na ustach po czym przygryzł wargę a jego wzrok spadł na mój dekolt.
- Fajne masz cycki. - Wypalił. Uderzyłam się otwartą ręką w czoło.
- Słaby tekst na pierwszą randkę...
- Nie wiedziałem że jesteśmy na randce... - Zatrzymał się i stanął przede mną. Czułam jak moje policzki palą się, i to nie od słońca.
- Przepraszam, nie miałam tego na myśli... To znaczy, tak, ten tekst jest mega słaby jak byś był na randce, ale my na niej nie jesteśmy więc możesz tak mówić... To znaczy nie! Co?! - Mieszałam się. Luke tylko mnie obserwował i uśmiechał się słodko pod nosem. Miałam ochotę rozpłynąć się w powietrzu.
- Jesteś słodka, mała. - Ukuł mnie w brzuch. Zgięłam się w pół, bo mam okropne gilgotki na całym ciele. Nikomu o tym nie mówię, aby nie wykorzystał mojej największej słabości.
- Masz łaskotki! - Zachichotał Lukas.
- Nie! - Wyparłam się, mimo że wiedziałam że on widzi że kłamię. Chłopak zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać, przez co ja zaczęłam się nerwowo cofać. Jeszcze nie zdążył mnie dotknąć, a ja już się śmiałam. Zaczęłam uciekać, ale na nic mi to było. Chłopak złapał mnie w pasie i zaczął łaskotać. Śmiałam się jak jakaś idiotka. Wszyscy na nas patrzyli, przez co czułam się jeszcze gorzej. Nie mogłam złapać oddechu, ale Luke nie przestawał z okropnym torturowaniem mnie.
- Prze-Przestań! - Krzyczałam przez śmiech. - N-Nie mogę! Nie mogę oddychać! - Śmiałam się i czułam że zaraz się dosłownie posikam.
Blondyn puścił mnie. Wyśmiałam z siebie wszytko i usiadłam na ławeczce. Luke stanął na przeciwko mnie.
- Prawie się posikałam. - Powiedziałam szczerze. Luke wybuchnął śmiechem. - To nie jest zabawne, ty psychopato! Wszyscy się na nas gapili! - Wymachiwałam rękami i starałam się powstrzymać napływającą falę śmiechu.
- Śmiejesz się jak osioł ze Szreka. - Stwierdził, co mnie jeszcze bardziej rozbawiło.
- A ty wyglądasz jak sam Szrek. - Odpowiedziałam mu.
- I dlatego tak na mnie lecisz? - Podszedł bliżej i złapał moją dłoń, po czym pociągnął mnie zmuszając mnie tym samym abym wstała.
- Nie lecę na ciebie. - Wydusiłam. Byliśmy tak blisko, że teraz każdy nabierze się że jesteśmy parą.
- Kłamiesz. - Powiedział, po czym przejechał kciukiem po moich wargach. - Wagi ci się trzęsą.
- To z zimna. - Próbowałam coś wymyślić, więc palnęłam pierwszą rzecz która wpadła mi do głowy.
- Jest prawie czterdzieści stopni, Melnie.
Sposób w jaki wymawia moje imię jest niesamowity. Nigdy nie lubiłam swojego imienia, ale gdy on je wymawia, brzmi jakoś inaczej.
Patrzyliśmy sobie w oczy. W końcu jego lewa dłoń wylądowała na moim policzku i jeszcze raz przejechał kciukiem po moich wargach.
- Kocham twoje usta. - Wyszeptał mi do ucha. Nogi miałam jak z waty a mój żołądek robił sobie fikołki w środku.
Czekałam aż Luke to zrobi i złączy nasze usta. Niestety, nie było nam to dane. Usłyszałam głośny płacz dziecka. Odsunęłam się od zdezorientowanego Luka i rozglądnęłam się.
Na ławce nieopodal nas, siedzi zamazana dziewczynka. Ruszyłam pędem w jej stronę.
- Hej, skarbie. - Kucnęłam przed dzieckiem. Położyłam swoje dłonie na jej malutkich kolanach i zaczęłam je delikatnie pocierać. - Co się stało, czemu płaczesz?
- Moja mamusia... - Wzięła głęboki oddech i jęknęła. - Nie wiem gdzie ona jest. - Znów się rozpłakała. Luke stanął obok mnie i obserwował co robię.
- Jeju... Jak masz na imię, kochanie? - Przetarłam swoją dłonią jej policzki z łez. Dziewczynka popatrzyła na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami.
- Rufie. - Powiedziała, sepleniąc.
- Jak ślicznie! - Powiedziałam. - Więc, Rufie. Gdzie ostatnio widziałaś swoją mamusię? - Zapytałam i usiadłam obok niej. Luke wciąż patrzył na mnie i chyba nie rozumiał powagi sytuacji, bo klął coś pod nosem.
- Była tam! - Pokazała małym, grubiutkim paluszkiem ba budkę z watą cukrową. - Miała mi kupić różową chmurkę! - Skrzyżowała ręce na piersi a Luke zaśmiał się. Rzuciłam mu spojrzenie.
- Więc, miała kupić ci chmurkę i zostawiła cię tutaj? - Dopytywałam. Dziecko skinęło głową. Wstałam i popatrzyłam na Luka a on na mnie.
- Czy ta mała nie przypomina ci kogoś? - Śmiał się.
- Ha, ha! Bardzo zabawne. - Skrzyżowałam ręce na piersi a blondyn zaczął śmiać się jeszcze bardziej. Uderzyłam go w ramię, starając się pokazać mu jak ta sytuacja jest poważna. - Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, znaleźliśmy dziecko bez rodziców i nie możemy go tak po prostu zostawić. Więc przestań się śmiać i idź kupić Rufie chmurkę! - Odwróciłam go za ramiona i popchnęłam w stronę gościa z watą.
CZYTASZ
Camp Boy
FanfictionWielkimi krokami zbliżają się wakacje, więc jak co roku rodzice spędzają każdą wolną chwilę na poszukiwaniu obozu aby pozbyć się mnie z domu. - Znaleźliśmy! - Krzyknęła mama. Leniwie zeszłam z kanapy i udałam się do gabinetu ojca. Siedzieli tam obo...