Historia #11 od Bartka W.

2.8K 243 15
                                    

Dwie gwiazdeczki szybko wbiliście więc szybko wrzucam nową historie :D a ponieważ ilość moich gwiazdek osiągnęła 20 w tej książce, wrzucam nie jedną, a dwie nowe historyjki odrazu! DZIĘKUJĘ WAM ! I czekam na kolejne pięć aż dojdzie do 25 gwiazdek i wlatuje nowa!

Zaczynał się weekend. Zaprosiłem więc przyjaciela z osiedla i dwóch kumpli z klasy na małego grilla. Zaczynało robić się ciepło w końcu początek maja to idealny czas na taką pogodę
Muzyka, rozmowy i pełno pozytywnej energii. Wypiliśmy po dwa piwa, co jak na 19-latków można powiedzieć nic. Aż w końcu zaczął się temat duchów. Spytaliśmy się z przyjacielem czy wierzą w duchy, Jeden nas wyśmiał i uznał na szaleńców,
Marcin lekko pokiwał głową i niezdecydowanym tonem odpowiedział, że tak. Jak to młodzi i głupi ludzie chcieliśmy im udowodnić istnienie duchów. Poszliśmy więc do lasu niedaleko mojego domu. Wiedzieliśmy, że ten las jest nawiedzony i
ma złe opinie w szczególności nasze. Wyszliśmy z posiadłości kierując się do lasu. Szliśmy drogą asfaltową by po chwili odbić na gruntową. Jest całkiem niedaleko jakieś 7 minut drogi pieszo. Wzięliśmy latarkę ponieważ było to około 1 w nocy.
Po wejściu do lasu od razu można było poczuć dziwną atmosferę ale szliśmy głębiej. Po chwili stanęliśmy i zaczęliśmy wsłuchiwać się w odgłosy lasu, zwyczajne, pohukiwanie sów, łamane przez nas gałęzie czy szyszki. W pewnym momencie Marcin
zerwał się na nogi i chciał biec głębiej w las, w las którego w ogóle nie znał. Ja razem z przyjacielem przeszliśmy już po tym lesie pełno kilometrów a jest dość spory choć i tak nie uważamy, że znamy go na wylot. Udało nam się go złapać spytaliśmy się więc Czemu chce tam biec? Odpowiedział, że widzi chłopaka mniej więcej mojego wzrostu w jeasach i jakimś starym swetrze. Zarzekał się, że ten chłopak chce się z nim bić. Rozglądaliśmy się dookoła ale nikogo nie widzieliśmy. Cóż pomyśleliśmy z przyjacielem, pora się zbierać do domu
To był wielki błąd przychodzi do owianą tak złą sławą lasu, jeszcze w nocy. Zawróciliśmy więc trzymając Marcina z całych sił w taki sposób jak to robią policjanci gdy kogoś skuwają, inaczej nie było szans by go utrzymać. Przeszliśmy jak najszybciej tą drogę jak mogliśmy słysząc tylko głosy Marcina, "Puśćcie mnie", "Muszę się bronić". "Ja nie mam broni" i to w kółko. Pamiętam to
do dziś. Po wejściu na posesje dopiero odczuliśmy ulgę i spokój ale to nie był koniec. Zaprowadziliśmy go do mojego pokoju i położyliśmy na łóżko. Rzucał się strasznie więc ktoś musiał go przytrzymać. W tym momencie zaczęliśmy się modlić do Maryi, zmówiliśmy "Ojcze nasz" i kilka zdrowasiek.
Po jakiś 30 minutach modlitwy dało się słyszeć oddech ulgi z Marcina. Uspokoił się, popatrzył na nas i zapytał: "Co się stało?" To pytanie zmroziło nam krew w żyłach. Opowiedzieliśmy co się wydarzyło a on kompletnie nic nie pamiętał. Pamiętał tylko to jak wchodził do lasu...

I pamiętajcie:
Nie ma się czego bać.
Chyba.

Straszne Historie Na FaktachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz