Nawiedzenie w Enfield - prawdziwa historia z horroru ''Obecność 2"

1.9K 108 6
                                    

PRZEDSTAWIAM WAM BONUSOWY ROZDZIAŁ!

Scenariusz "Obecności 2" opiera się na wydarzeniach, jakie rozegrały się pod koniec lat 70. w londyńskim Enfield, gdzie rodzinę Hodgsonów nękały złośliwe duchy. Rzeczywistość okazała się w tym przypadku dziwniejsza i bardziej przerażająca od filmowej fikcji...

Było wpół do dziesiątej wieczorem 30 sierpnia 1977 r., kiedy Peggy Hodgson* - samotna matka z Brimsdown (gmina Enfield) na północnych obrzeżach Londynu usłyszała hałasy w pokoju, w którym układali się do snu jej 10-letni syn Johny i rok starsza córka Janet. Dzieci twierdziły, że ich łóżka dziwnie "wibrowały", ale kiedy zjawiła się matka, zjawisko ustało.

Kobieta uznała to za wygłupy i nie przywiązywała do tego wagi, jednak następnej nocy z pokoju dzieci zaczęło dobiegać stukanie i szuranie. Kiedy zapaliła w nim światło, ku swemu przerażeniu ujrzała szafkę, która "ożyła" i, poruszana niewidzialną siłą, oddalała się z miejsca, w którym stała.

Tak rozpoczęła się trwająca kilkanaście miesięcy gehenna Hodgsonów, do której nawiązuje nowy film Jamesa Wana "Obecność 2" ("The Conjuring 2"). Choć hollywoodzka wersja odbiega od pierwowzoru, w przypadku z Enfield okazuje się, że prawdziwe wydarzenia były bardziej przerażające od filmowej fikcji.

Przebudzenie poltergeista

Powróćmy do nocy, kiedy Peggy Hodgson widziała wędrującą szafkę. Wkrótce na miejscu zjawiła się wezwana przez kobietę policja. W domu był już zawołany na pomoc sąsiad - krępy Vic Nottingham i jego syn, którzy przetrząsnęli budynek, próbując zlokalizować źródło dziwnych dźwięków. Niczego jednak nie znaleźli.

O tym, że pani Hodgson nie kłamała świadczyło to, że wkrótce wszyscy zebrani, łącznie z policjantem, zaobserwowali samoczynny ruch krzesła. Ponieważ nikt nie wiedział, co począć, postanowiono przeczekać problem, a przerażona rodzina spała tamtej nocy w salonie.

Ranek minął spokojnie, jednak wieczorem siła znowu się aktywowała, tym razem rzucając zabawkami. Informacje o "domu cudów" przez któregoś z sąsiadów trafiły do redakcji "Daily Mirror". Ekipa dziennika następnego ranka na własne oczy obserwowała tańczące w powietrzu przedmioty, a fotoreporter został trafiony w oko przelatującym klockiem Lego.

Kiedy wieść o nawiedzeniu w Enfield rozeszła się, zainteresowało się nią Towarzystwo ds. Badań Zjawisk Parapsychicznych (Society of Psychical Research, SPR) - założone w 1882 r. stowarzyszenie zajmujące się fenomenami nie z tego świata.

Wkrótce w ceglanym piętrowym budynku socjalnym przy Green Street, który zajmowali Hodgsonowie i gdzie zalągł się tajemniczy "poltergeist" (niem. "hałaśliwy duch") zjawili się przedstawiciele towarzystwa - Guy Lyon Playfair (ur. 1935) oraz Maurice Grosse (1919-2006), dla których okazało się to najważniejszym dochodzeniem w życiu.

Playfair był ostrożny i początkowo podejrzewał, że zdarzenie mogło być mistyfikacją, za którą stały dzieci pani Hodgson: Margaret (12 lat), Janet (11), Johny (10) oraz Billy (7). Widząc przykłady aktywności poltergeista na własne oczy, zmienił on jednak zdanie.

- Najdziwniejsza rzecz, jaką tam widziałem związana była z dużym fotelem, który dosłownie odleciał w tył zaraz po tym, jak wstała z niego Janet. Innym razem w pokoju pełnym ludzi przesunęła się sofa. Tamte zjawiska nie przerażały, ale były uciążliwe i nie dało się ich zatrzymać - wspominał parapsycholog w rozmowie z "Enfield Independent" z 2005 r.

Na początku jesieni, po kolejnym ataku niewidzialnej siły, która zafundowała Hodgsonom dwugodzinny recital pukania, Playfair doszedł do kontrowersyjnego wniosku, że cokolwiek się tam zagnieździło, szukało kontaktu z ludźmi.

Straszne Historie Na FaktachKde žijí příběhy. Začni objevovat