Historia #50 od Zbycha

1.2K 79 2
                                    

Za długi czas nieaktywności mam tu troche dłuższą historie! I mam dla was niestety troche smutną wiadomość. Związku, że naszła mnie wena na napisanie nowej książki, muszę na jakis czas przerwać pisanie tej. Bede oczywiscie co jakis czas tu wstawial rozdzialy ale nie bedzie sie dzialo to tak szybko jak do tej pory. Zapraszam do czytania książki pt. ,,A co by było gdyby..." którą opublikuje jutro lub nawet dzisiaj. Pozdrawiam was kochani!!!! :D I dziekuje za kazdy vote!

Zdarzyło się to w upalny, słoneczny, wakacyjny dzień. Było to przed południem, znudzona banda nastolatków siedząca na ławce zastanawiała się jak spędzić dalej dzień. Było nas pięcioro (jestem przekonany co do 5 osób, być może był nas 6 ale tej jednej osoby nie jestem pewny), mieliśmy po 15-16 lat, tak mi się zdaje, ja byłem najstarszy pozostałe osoby były młodsze ode mnie o rok - 2 dziewczyny i 3 chłopaków. Ktoś wpadł na pomysł żeby zabawić się w wywoływanie duchów, tak wiem wywoływanie duchów przed południem w słoneczny dzień - to musi brzmieć prześmiesznie. Nie wiem, chyba ktoś z nas widział jakiś film w TV, gdzie do wywoływania duchów używana była tablica z literami alfabetu - dziś wiem jak się to nazywa, ale wtedy nikt nie miał pojęcia co to jest i że to może być groźne (było to około 20 lat wstecz więc internet jeszcze nie istniał, a komputer posiadali nieliczni wybrańcy).

Stwierdziliśmy że tablicę zrobimy sobie sami - po prostu na kartce papieru, a do wskazywania liter użyjemy czegoś okrągłego, jakiegoś „pierścienia", może być nawet z plastiku, tylko musimy jeszcze znaleźć odpowiednie miejsce - w domu odpada, ze względu obecność osób dorosłych.

Traf chciał że byłem w posiadaniu klucza do „siłowni", no cóż nastolatki mają zawsze jakieś zabawne pomysły. Tu kilka słów wyjaśnienia - mieszaliśmy w małym miasteczku gdzie siłownia była zorganizowana przez osoby które tam ćwiczyły. Znajdowała się ona w jednym, dużym pomieszczeniu, które zostało udostępnione w budynku zlikwidowanej straży pożarnej. Klucze były dwa, jeden miała zazwyczaj osoba która chciała potrenować do południa i to byłem akurat ja - ze względu na to że miałem wakacje i rano przychodziłem poćwiczyć. Takie właśnie były wtedy uroki małego miasteczka. Wiedzieliśmy że o tej godzinie na pewno nikt tam nie przyjdzie, a sam budynek nie był wtedy do niczego więcej wykorzystywany więc nikogo poza nami tam nie będzie, a jest tam dużo miejsca, jest gdzie usiąść, po prostu idealnie.

Po dotarciu do celu okazało się jednak że kartka jest zbyt mała żeby napisać na niej cały alfabet tak, żeby nasz „pierścień" prawidłowo wskazywał jedną literę, ale nic nie mogło zepsuć nam tej zabawy, dlatego postanowiliśmy że po prostu wszyscy będziemy dotykać pierścienia, a jedna osoba spróbuje przywołać jakiegoś ducha. Ponieważ byliśmy w byłej remizie strażackiej a jedna z osób (nie podam prawdziwych imion ale nazwijmy go Marek) miała zmarłego dziadka, który był strażakiem więc to jej przypadła rola przywoływania ducha. Zaczynamy, wszyscy skoncentrowani i poważni, czekamy na Marka, który rozpoczyna od słów: „duchu dziadka..." ale dalej nie daliśmy mu dokończyć bo jego głos tak nas rozbawił że nie mogliśmy przestać się śmiać. Ale nic to, doprowadziliśmy się do porządku i spróbowaliśmy ponownie: „duchu dziadka..." i jak można było się spodziewać ponownie gromka salwa śmiechu, próbowaliśmy chyba tak ze 3 razy ale wierz mi nie dało się słysząc jego głos zachować powagi. Było przezabawnie do momentu gdy usłyszeliśmy huk... po którym nastała cisza... spojrzeliśmy na siebie, wszyscy pobladli. Trwało to chwilę zanim ktoś odważył się odezwać. Nie pamiętam już dokładnie czy próbowaliśmy jeszcze raz przywołać ducha, ale wiem że stwierdziliśmy że jednak lepiej będzie opuścić to miejsce. Gdy wychodziliśmy znaleźliśmy przyczynę hałasu - kłódka którą zamykaliśmy drzwi leżała na podłodze. Niby nic strasznego, to tylko zwykła kłódka, ale wcale nie poczuliśmy się przez to lepiej, przynajmniej nie ja, bo była to stalowa kłódka, dość ciężka i pamiętam dokładnie że położyłem ją na ławeczce do ćwiczeń, bo to ja otwierałem drzwi. Była to ławeczka podzielona na część do siedzenia oraz skośne oparcie które można było regulować, oczywiście część do siedzenia była całkowicie pozioma, a całość była obita materiałem skóropodobnym. Do dziś nie jestem w stanie sobie wytłumaczyć w jaki sposób tak ciężka kłódka spadła na podłogę przed ławką, skoro położyłem ją między oparciem a siedzeniem, jeśli miała by spaść to najłatwiej by było zsunąć się na bok, a nie przed ławkę bo wtedy musiałaby się przesuwać przez całą długość części do siedzenia (to około 40 cm), ale nawet gdybym założył że spadła na bok i po prostu odbiła się i zatrzymała przed ławką to i tak nie jestem w stanie sobie wytłumaczyć jak mogła tak ciężka kłódka przesunąć się nawet w bok żeby spaść na podłogę, musiała by się przemieścić się o kilkanaście centymetrów po łaskiej powierzchni. Dodam jeszcze że obicie ławki nie było gładkie i śliskie, przeciąg nie mógł jej zrzucić bo drzwi były zamknięte, poza tym była ona zbyt ciężka żeby podmuch wiatru nawet ją poruszył, nikt z nas nie mógł zrobić tego specjalnie bo po pierwsze ja dotykałem ją jako ostatni, a po drugie po wejściu wszyscy przebywaliśmy w zupełnie innej części pomieszczenia, dlatego po usłyszeniu hałasu nie wiedzieliśmy co się stało.

Wnioski niech każdy sobie wyciągnie sam, ale jeśli to nie był zwykły przypadek, to może to oznaczać że wcale nie potrzeba tabliczki żeby coś przywołać, a samo próbowanie wywoływana duchów, koncentrowanie się na tym przez kilka osób, czy z pozoru niewinne zabawy w wywoływanie duchów mogą powodować że będziemy przyciągać do siebie coś, czego wcale nie chcemy spotkać. Niech to będzie przestrogą, dla osób które myślą że można się powygłupiać żeby poczuć dreszczyk emocji, albo że to jakaś zabawa. Teraz z perspektywy czasu cieszę się że nic więcej się nie stało i że nic nie zostało z nami, chociaż nie utrzymuję już od dawna kontaktu z tymi osobami które ze mną wtedy były więc nie jestem do końca tego pewny. Teraz wiem że lepiej nie igrać z czymś czego do końca nie rozumiemy i nie potrafimy na tym zapanować.

I pamiętajcie:
Nie ma się czego bać.
Chyba.

Straszne Historie Na FaktachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz