Rozdział 6

478 26 1
                                    

Obudził się z krzykiem na ustach i cały zlany potem. Usiadł na łóżku i ciężko oddychał. Miał sen. Okropny sen. Jednak zaraz po obudzeniu już nie mógł sobie przypomnieć co działo się w tym śnie.

Położył się i zamknął oczy przez następną godzinę próbując przypomnieć sobie swój koszmar.

Nie pamiętał co się w nim działo, ale wiedział, że to coś ważnego i powinien sobie to przypomnieć. Zwykle doskonale pamiętał każdy swój sen, więc tym razem bardzo się zdziwił, że coś tak ważnego mu umknęło.

Zrezygnowany wstał z łóżka i stanął przy oknem, z którego widać było idealnie wschód słońca. Było jeszcze wcześnie. Spojrzał na łóżka swoich współlokatorów, którzy jeszcze smacznie spali.

Od zawsze mieszkał u Dursley'ów i zawsze wyobrażał sobie jaka była jego rodzina. Jacy byli jego rodzice i dziadkowie, ale nie miał okazji się tego dowiedzieć, bo wszyscy nie żyli. Teraz miał swojego dziadka na wyciągnięcie ręki, ale czuł się z tym bardzo dziwnie. Jego dziadek wydawał się bardziej ślizgoński. Przynajmniej tak się Harry'emu wydawało.

Wziął szybki prysznic, ubrał się i wszedł do pokoju wspólnego. Gdyby w swoich czasach wstał tak wcześnie, to właśnie znajdowałby się w drodze do kuchni, bo śniadanie miało się odbyć dopiero za kilka godzin, ale wszyscy myśleli, że jest nowy i nie zna zamku, więc nie mógł się stąd ruszyć. Poza tym z rana Minerva miała go oprowadzać po szkole.

Rozłożył się wygodnie w fotelu przed kominkiem i znowu próbował przypomnieć sobie swój dzisiejszy sen.

-Nie wiedziałam, że z ciebie taki ranny ptaszek.

Odwrócił głowę w stronę, z której dochodził głos i uśmiechnął się do Minervy.

-Ja też nie wiedziałem.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.

-Chodź, muszę pokazać ci dzisiaj resztę zamku.

Razem wyszli z pokoju wspólnego gryfonów i dziewczyna zaczęła go oprowadzać po różnych miejscach, które on oczywiście znał. Wiedział gdzie są tajne przejścia i ukryte komnaty, głównie dzięki Mapie Huncwotów.

Jego wzrok spoczął na gryfonce. Minerva była naprawdę ładną dziewczyną, ale on i tak nie mógł się do tego przyzwyczaić, bo zawsze kojarzył ją jako starszą kobietę z wiecznie surowym wyrazem twarzy, która pilnowała wszystko lepiej niż przypilnowałby tego Puszek. Poza tym uczniowie bardziej bali się jej niż cerbera i to było jak najbardziej zrozumiałe.

Oprowadzanie skończyło się koło popołudnia i Harry poszedł do ''swojego'' dormitorium. Usiadł na łóżko i zaczął się zastanawiać jak radzi sobie Scott, bo w końcu oprowadzać miał ją Riddle.

Po jakimś czasie nie myśląc dużo wyciągnął różdżkę i wyczarował swojego patronusa- srebrnego jelenia, który po chwili wybiegł przez okno i popędził między ścianami zamku w stronę lochów.

***

Otworzyła oczy i spojrzała na sufit.

Miała nadzieję, że następnym razem gdy zaśnie, znowu przyśni jej się dziadek i powie jej to, czego ostatnio powiedzieć nie zdążył.

Ale dziadek nie pojawił się w jej śnie.

Westchnęła z rezygnacją i usiadła. W tym momencie przez drzwi do pokoju wleciała kula światła, która po chwili przybrała kształt jelenia. Ashley od razu zrozumiała, że to Potter przysłał do niej swojego patronusa.

Srebrny jeleń stanął naprzeciwko jej łóżka i powiedział głosem Harry'ego:

-Przyjdź za pół godziny do pokoju życzeń.

Po czym zniknął.

Scott wstała i weszła do łazienki, żeby ogarnąć się trochę po śnie. Wyszła i zaczęła iść w stronę wyjścia z lochów.

-Scott, a ty dokąd?

Odwróciła głowę w stronę Abraxasa Malfoya, który stał w towarzystwie Blacka i Riddla.

-Idę na górę.

-Sama? Zamek jest ogromny, możesz się zgubić.

-Nie zgubię się. Dzięki za troskę.

Uśmiechnęła się ironicznie i kontynuowała marsz, gdy Malfoy chwycił ją za ramię i przyciągnął w ich stronę.

-Co tak szybko od nas uciekasz?

-Nie muszę ci się tłumaczyć. A tak swoją drogą, to szkoda, że te kiecki już zniknęły. Wyglądaliście w nich po prostu cudownie.

Uśmiechnęła się wrednie a Malfoy z Blackiem zrobili się cali czerwoni, za to Riddle uśmiechnął się lekko bo widok tych ślizgonów w sukienkach nieźle go rozbawił.

-To było nie fair bo nie wiedzieliśmy czego się spodziewać!- Black wyglądał jak dojrzały pomidor.

Scott prychnęła i skierowała się w stronę wyjścia z lochów.

Riddle spojrzał na nią, a po chwili na Malfoya i Blacka, którzy dalej byli cali czerwoni i uśmiechnął się lekko. Zanim to dziwne rodzeństwo sprowadziło się do szkoły, było w niej bardzo nudno a teraz miał z czego się pośmiać.

Dziewczyna wyszła z lochów i zaczęła iść w kierunku pokoju życzeń. Gdy stanęła już pod ścianą, na której zwykle pojawiało się wejście rozejrzała się, a gdy nie zobaczyła nikogo, pomyślała trzy razy o pokoju, a przed nią pojawiły się drzwi.

Nie wiedziała jednak, że ktoś cały czas się jej przyglądał.

***

Weszła do środka. Tym razem Pokój Życzeń wyglądał jak ładny salon, średniej wielkości. Ściany były z ciemnego drewna, na środku stał stolik, na którym stały różne przekąski i napoje. Przy stoliku stały dwa wielkie fotele. Pomieszczenie oświetlały świece unoszące się pod sufitem a ogrzewał je ogień z kominka, który stał niedaleko stolika.

To pomieszczenie od razu skojarzyło jej się z salonem jej starego domu we Francji.

Odgoniła od siebie wspomnienia i usiadła w jednym z foteli. Drugi był już zajęty przez Pottera.

-I jak tam pierwszy dzień, Scott?

-Super. Już zdążyłam znaleźć ''przyjaciółkę'', wkurwić kilka osób i zmienić ciuchy Blacka i Malfoy'a na skąpe kiecki. A jak twój pierwszy dzień?

-W sumie to nic ciekawego, poza tym, że poznałem swojego dziadka i naszą kochaną McGonagall. Skąpe kiecki?

Ashley opowiedziała Potter'owi o tym co stało się w nocy, na co on zareagował głośnym śmiechem.

-Aż żałuję, że tego nie widziałem.

-Tak, wyglądało cudownie. Wiesz, muszę ci coś powiedzieć.

-No to mów.

-Miałam dzisiaj sen. Był w nim mój dziadek, który od zawsze pracował nad eliksirem do podróży w czasie, ale mu się nie udało bo umarł. Powiedział mi coś ważnego. Powiedział, że jesteśmy w miejscu, gdzie to się zaczęło....

-Gdzie co się zaczęło?

-Tom Riddle tutaj jest młody i jeszcze nie zgłębia tajników czarnej magii.

-Czyli że musimy zrobić coś, żeby nie stał się zły? Musimy go zabić?

-Obawiam się, że tak.

Zabawa Z Czasem Where stories live. Discover now