Rozdział 24

294 23 4
                                    

Pierwsze co poczuła to koszmarny ból głowy. Po chwili doszedł ból każdego mięśnia w ciele i uczucie lekkiego odrętwienia. 

Otworzyła z lekką trudnością oczy i rozejrzała się. 

Poderwała się z ziemi i jeszcze raz obrzuciła wzrokiem swoje laboratorium. Wszystko było tu tak jak dawniej, oczywiście nie licząc Pottera leżącego na podłodze i rozwalonego eliksiru. 

Wrócili dokładnie w momencie, w którym zniknęli, czyli na pewno nikt nie zauważył że sporo czasu spędzili w innych czasach. Odetchnęła z ulgą, choć po chwili przypomniały jej się ciemne oczy pewnego ślizgona i poczuła nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. 

On jej nie pamiętał. Zapomniał o niej, ale ona nie zapomniała. I będzie pamiętała. 

Podeszła do nieprzytomnego nastolatka i potrząsnęła nim kilka razy. 

-Potter, pobudka. 

Po chwili otworzył oczy i poderwał się z ziemi. Rozejrzał się. 

-Wróciliśmy! Całe szczęście! Nie wytrzymałbym tam ani chwili dłużej. 

Uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową. Podniosła się i stanęła przy notatkach zawieszonych na ścianie. Potter również wstał. 

-Pomóc ci sprzątać? 

-Nie, poradzę sobie. 

-Ale, Scott... 

-Dam sobie radę sama. Po prostu stąd idź. 

Więc spuścił głowę i wyszedł. 

Spojrzała na zamknięte drzwi, po czym z całej siły uderzyła zaciśniętą pięścią w ścianę. 

Poczuła ból w całej ręce, ale specjalnie się tym nie przejęła. Zrzuciła wszystkie eliksiry z długiego blatu. Odłamki szkła poleciały na całą podłogę, a  eliksiry stworzyły wielką, szarą plamę na środku pomieszczenia. 

Podeszła do regału z zapasami eliksirów i zrzuciła go na podłogę. Kałuża powiększyła się, a drobinki szkła odbijały się od podłogi i wbijały w jej nogi. 

Nie zauważyła nawet kiedy miała twarz mokrą od łez. Cofnęła się pod ścianę i spojrzała na swoje dzieło. 

Lata pracy, męki. Całkowicie na marne. I tak i tak nic nie mogła zmienić. Nikomu nie mogła pomóc. 

Jedyny cel jaki w życiu miała właśnie pękł jak balon przebity szpilką i odleciał w zapomnienie. 

Zmarnowała pół swojego życia na eliksir, który tylko dodał jej bólu i cierpienia. 

Żadna decyzja nie była dobra. Oprócz tej, którą w tej chwili podjęła. 

Wyciągnęła paczkę zapałek. Odpaliła jedną i przez chwilę wpatrywała się w mały płomyczek. Gdy ten poparzył jej palce, rozluźniła uścisk a zapałka spadła do kałuży eliksirów, które natychmiastowo zajęły się ogniem. Wszystko płonęło. Półki, ściany, podłoga, szafki. 

Obserwowała z lekkim uśmiechem efekt swojego małego zniszczenia. 

                ***

-Mogłaś spalić cały zamek! 

Profesor McGonagall wpatrywała się wściekła w białowłosą uczennicę. 

Były w skrzydle szpitalny. Ashley siedziała na łóżku, Pani Pomfrey opatrywała je poparzenia, a profesor McGonagall stała przed łóżkiem widocznie wściekła i już od dziesięciu minut darła się na ślizgonkę.

Zabawa Z Czasem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz