Rozdział 27

230 21 3
                                    

Nie wiedziała nawet kiedy zmęczona płaczem i przygnieciona bólem, zasnęła. 

Obudził ją dźwięk otwieranego zamka. Wszystko ją bolało. Światło cały czas było zapalone. Rozejrzała się. 

Jej serce na chwilę zatrzymało się, gdy ujrzała pod sobą kałużę krwi, oraz całą szkarłatną spódnicę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z bólu podbrzusza i przypomniała sobie, co się stało. 

Ojciec ją pobił. 

Zabił jej dziecko. 

Podniosła się z wielkim trudem i podtrzymując się poręczy weszła na górę. Jej ojca nie było. 

Odetchnęła z ulgą i pokonała kolejną partię schodów, po czym weszła do łazienki. Straciła władzę w nogach na krótki moment, przez co osunęła się prosto na wannę. 

Przytrzymała się chłodnej powierzchni, po czym odkręciła chłodną wodę i weszła pod strumień, który sprawił, że ból był mniejszy. 

Zmywając krew z nóg płakała. Nie mogła przestać. Świadomość, że jej ukochane dziecko zostało zabite i to przez własnego niedoszłego dziadka sprawiało, że miała ochotę tylko zwinąć się w kłębek i zamknąć przed całym światem. 

W końcu zakręciła wodę i stanęła przed lustrem, ściągając przemoczone ubrania, których nie miała siły zdjąć wcześniej. 

Jej jasna skóra naznaczona była ogromnymi siniakami, miała kilka zadrapań. W końcu podniosła wzrok na swoją twarz i przyglądała się jej przez kolejne dziesięć minut. Lewa strona twarzy wyglądała jak zwykle, jednak cała prawa połowa twarzy była usiana siniakami. 

Zdziwiło ją to bardzo, ponieważ jej ojciec, nawet gdy był nawalony, wiedział gdzie uderzyć, by nie było widocznych śladów. Albo kiedy dało się te ślady zakryć. Dlatego nigdy nie był po twarzy, bo tych ran nie da się ukryć tak łatwo, jak tych na nogach czy żebrach. 

Owinęła się ręcznikiem i poszła do swojego pokoju, gdzie od razu zaczęła przeszukiwać kufer. PO chwili wyciągnęła z niego czarne, długie spodnie oraz bluzkę, które idealnie zakryją siniaki na ciele. 

Po ubraniu stwierdziła, że faktycznie większości siniaków nie widać. Została jeszcze kwestia siniaków na twarzy. 

Sięgnęła do kufra i wyjęła sporą kosmetyczkę. Już dawno zrobiła sobie zapas świetnie kryjących kosmetyków. 

Sprawdzała je od lat i zakrywały każdego siniaka, którego akurat nie mogła mieć na skórze. Mogło się to wiązać ze strojem na jakieś wystawne przyjęcie, odwiedzinami ważnych gości, kogoś z ministerstwa i w wielu podobnych sytuacjach. 

Przez godzinę nakładała różne kosmetyki na twarz. Kilka warstw podkładu i jeszcze więcej korektora, na to masa pudru. 

Spojrzała na siebie i z zadowoleniem odkryła, że jej skóra teraz była bez skazy. 

Kiedy siedziała w wannie miała trochę czasu na przemyślenia. Kiedy tylko myślała o swoim ojcu, czuła ogromną nienawiść. 

I chęć zemsty. 

Tak. To właśnie były te uczucia. Dominowały w niej, przejmowały nad nią kontrolę. A je się to podobało. 

Miała plan. Plan zemsty. 

Wyszła z pokoju i poszła do pokoju rodzeństwa. Wszyscy byli już ubrani i gotowi do wyjścia.

Tak jak umówiła się z nimi ostatnio. Powiedziała, że pójdzie z nimi na Boże Narodzenie obchodzone co roku w parku. Masa ludzi, atrakcji, straganów, zabawy. Co roku tam chodzili. 

Zabawa Z Czasem Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora