Rozdział 21

373 21 3
                                    

UWAGA! ROZDZIAŁ ZE SCENAMI +18 

____________________________

Rozległo się pukanie do drzwi. 

-Ja otworzę! 

Nim Ashley zdołała podnieść wzrok na drzwi, druga ślizgonka już je otwierała. 

Za drzwiami stał wysoki blondyn, którego Scott kojarzyła z lekcji zielarstwa. Miał na imię Sebastian i był w domu Ravenclaw. 

Walburgia mrugnęła do niej po czym wyszła ze swoim księciem na bal. 

Blondynka nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Bal miał się zacząć niedługo a do czasu aż Tom po nią przyjdzie miało zejść jeszcze kilka chwil. Poza tym ciągle nie miała ochoty iść na bal. Nie lubiła żadnych imprez. Wolała posiedzieć w swojej pracowni lub coś poczytać. Musiała jeszcze wymyślić, jak mogą z Potterem wrócić do swoich czasów. 

Zmarszczyła brwi. 

Od dłuższego czasu nie myślała ani o powrocie, ani o swoich czasach. 

Usiadła w fotelu i wzięła do ręki pierwszą lepszą książkę. Zaczęła czytać. 

Zatraciła się w lekturze na tyle, że nie usłyszała pukania do drzwi. Zignorowała je również za drugim razem. Dopiero gdy pukanie rozległo się trzeci raz uniosła głowę znad książki i wstała. 

Otworzyła drzwi, za którymi stał lekko zirytowany ślizgon. Na jej widok uśmiechnął się kącikiem ust. 

-Już myślałem, że będę musiał wyważyć drzwi. 

-A co gdybym była nago? 

-Mogłoby być ciekawie. Możemy nawet sprawdzić nasze reakcje. Ja zamknę drzwi, a ty... 

-Jesteś niemożliwy. 

Przewróciła oczami i szturchnęła go w ramie, po czym go wyminęła i zamknęła za sobą drzwi. 

-Ale za to przystojny i charyzmatyczny.

-I skromny. 

-Tak, to też. -Uśmiechnął się- Idziemy? 

-W sumie... Nie mam najmniejszej ochoty iść na ten bal... 

-Ja też nie, ale bal jest obowiązkowy... 

-A ponoć jesteś taaaki inteligentny

Zmarszczył brwi.  Ashley westchnęła. 

-Chodzi o to że wystarczy jednej czy dwóm osobą zmienić pamięć tak, żeby myślały, że widziały nas na balu. 

-O tym nie pomyślałem... To musimy teraz kogoś znaleźć i zmienić mu pamięć...

-Nie teraz. Najlepiej po balu gdy sporo osób będzie pijanych, a nie oszukujmy się, będzie naprawdę dużo tych osób, albo rano gdy będą na kacu. 

-Sprytne

-No widzisz. To gdzie idziemy? 

-Mam pewien pomysł. Chodź. 

Złapał ją za rękę i ruszył przed siebie.  

Minęli pokój wspólny i wyszli na korytarze. Przemknęli się po cichu przez salę wejściową i wyszli na błonia. 

Słońce chyliło się ku zachodowi, a niebo było pomarańczowo-czerwone, jakby ktoś podpalił jego skrawek. 

Przebiegli przez błonia i doszli do pierwszych drzew zakazanego lasu. Nim zdążyła cokolwiek pomyśleć, albo chociaż się zawahać, już dawno mknęli między drzewami w tylko jemu znanym kierunku. 

Zabawa Z Czasem Where stories live. Discover now