Rozdział 8

404 24 0
                                    

Było około 3 w nocy, kiedy Ashley stwierdziła, że na pewno już wszyscy śpią. 

Przez kilka godzin leżała i wpatrywała się w sufit czekając na godzinę, w której miała pójść do dormitorium przyszłego Lorda Voldemorta i rzucić na niego zaklęcie uśmiercające. 

Delikatnie odłożyła kołdrę na bok i cicho postawiła stopy na chłodnej podłodze. Uniosła się z łóżka, które w tym momencie skrzypnęło głośno. Podskoczyła przerażona i przygryzła wargę nasłuchując, jednak nic się nie stało. Odetchnęła z ulgą. Wzięła różdżkę z pod poduszki, gdzie zawsze ją trzyma i schowała do tylnej kieszeni spodenek. 

Powoli szła w stronę drzwi prowadzących na korytarz starając się nie wydać choćby najcichszego dźwięku. Była już w połowie drogi do drzwi, gdy usłyszała głos innej ślizgonki za plecami. 

-A ty dokąd? 

Odwróciła się w stronę łóżka Walburgii, która w tym momencie siedziała na łóżku i przyglądała się blondynce z uniesioną brwią. 

-Ja? Idę do łazienki. 

-Tyle, że drzwi do łazienki są tam.

 Wskazała na drzwi, które stały naprzeciwko tych, do których zmierzała Ashley. 

-Serio? -Rozejrzała się - No faktycznie...... 

Odwróciła się i bardzo szybko weszła do łazienki, gdzie od razu przeklęła się w myślach za głupotę. Teraz wpadało jej do głowy tysiące innych, lepszych kłamstw dlaczego zmierzała w tamtą stronę, a ona musiała coś wypalić o łazience. Przemyła twarz zimną wodą i wyszła z łazienki. Usiadła na swoim łóżku, a nie mięła chwila, aż Black odezwała się znowu. 

-Po co się tak skradałaś? 

-Nie chciałam cię obudzić.... 

-I po co ci była różdżka? 

Wskazała na różdżkę wystającą z kieszeni spodenek Scott.

-Dobra, masz mnie...... Powiem ci prawdę..... 

-Mów, czekam. 

Wsiadła ze skrzyżowanymi nogami i patrzyła się prosto na dziewczynę z ciekawością w oczach. 

-Więc.... Miałam się spotkać z Harrym.... 

-Z twoim bratem? Po co?

-Chcieliśmy wejść do zakazanego lasu... 

-Przecież tam nie wolno chodzić. To zabronione.... 

-Wiem. I dlatego chcieliśmy tam pójść! 

-Rozumiem. Czyli kochacie łamać zasady i wylatywać ze szkół... A dlaczego nie poszliście tam w dzień? 

-W dzień ktoś mógłby nas zobaczyć, a w nocy to mało prawdopodobne. 

-No fakt. Ale nocą jest tam niebezpiecznie i nie pozwolę ci tam iść. Zostajesz. 

Ashley wydała z siebie jęk irytacji i opadła na łóżko. 

-Dobra, mamo. 

-Dobranoc. 

Black zgasiła światło i położyła się. 

No to z mojego genialnego planu nici.... 

Pomyślała Scott i położyła się. Po jakimś czasie już spała.

                              ***

Rano Ashley przeklinała się w myślach za to, że nie dała rady wymknąć się z dormitorium. 

Do tego liczyła, że podczas snu znowu odwiedzi ją jej dziadek, ale tak się nie stało, przez co była dodatkowo wściekła. Nie odzywając się do Black szybko ubrała się i wyszła z dormitorium. Usiadła na kanapie w pokoju wspólnym i zaczęła pisać pracę na eliksiry. 

-Zrobiłaś błąd. O tutaj. 

Na kawałku pergaminu pojawiła się ręka, wskazująca na miejsce, gdzie faktycznie znajdował się błąd. Dziewczyna odwróciła się, by spojrzeć prosto na Toma Marvolo Riddla, który zaglądał jej przez ramie z twarzą niczym maska. Szybko poprawiła błąd. 

-Chyba nie jesteś dziś szczególnie rozgarnięta. Tutaj też masz błąd. 

Opadł na fotel i wskazał jej kolejny błąd. Wzięła pióro i poprawiła tekst. 

-Staraj się pisać bez błędów Scott.

-Dzięki za bezcenne wskazówki. Naprawdę nie wiem jak mogłabym cokolwiek zrobić bez twojej wspaniałej rady! Geniusz po prostu! Na 100% dostaniesz za tę radę Order Merlina! To będzie przełom w nauce! 

-Czyli nie mamy dzisiaj humorku, co? 

-A żebyś wiedział..... 

-Wiesz.. Z twarzy też dzisiaj najlepiej nie wyglądasz... 

Ashley była już nieźle wkurwiona.

-Wiesz co, Riddle? Nie dziwię się, że nie masz przyjaciół. 

Zabrała swoje rzeczy i wyszła z pokoju wspólnego zostawiając Riddla w lekkim szoku, czego jednak po sobie nie pokazywał. 

Skończyła pracę w bibliotece, tym razem uważając by nie zrobić błędów. Weszła do szkoły i zrozumiała, że już jest spóźniona na lekcję. Pognała korytarzem i wpadła spóźniona na lekcję transmutacji. 

Nikt nie zwrócił na nią uwagi, co bardzo ją ucieszyło. Usiadła na swoim miejscu i kompletnie nie przejmując się tym, co mówi profesor, zaczęła rysować coś na pergaminie. 

Lekcja leciała. Nagle w sali zrobiło się całkowicie cicho. Scott podniosła głowę i zauważyła że wszyscy patrzą się prosto na nią. 

-Eeeee, słucham? 

Albus Dumbledore spojrzał na nią z uniesioną brwią. 

-Zadałem pani pytanie, panno Scott. Proszę odpowiedzieć. 

-Ja nie...... - W tym momencie za plecami profesora pojawiły się czerwone litery, które po chwili ułożyły się w zdanie. Ashley lekko zdziwiona i wdzięczna przeczytała na głos zdanie. 

Dumbledore uśmiechnął się lekko i kiwnął głową. 

-A już myślałem, że pani nie słucha. 

Wrócił do prowadzenia lekcji. 

Scott rozejrzała się dookoła, żeby zobaczyć, kto jej pomógł i zauważyła jak Riddle chowa różdżkę. 

Po skończonej lekcji podeszła do niego na korytarzu. 

-To ty pomogłeś mi na lekcji? 

Riddle uśmiechnął się kącikiem ust w swój typowy riddlowy sposób. 

-Tak. I teraz chyba powinnaś mi podziękować. 

-Dlaczego mi pomogłeś? 

-Postanowiłem, że będę dla ciebie milszy. To źle?

-Ty nigdy niczego nie robisz bez powodu Riddle... 

Odwróciła się i odeszła korytarzem. 



Zabawa Z Czasem Where stories live. Discover now