Było około 3 w nocy, kiedy Ashley stwierdziła, że na pewno już wszyscy śpią.
Przez kilka godzin leżała i wpatrywała się w sufit czekając na godzinę, w której miała pójść do dormitorium przyszłego Lorda Voldemorta i rzucić na niego zaklęcie uśmiercające.
Delikatnie odłożyła kołdrę na bok i cicho postawiła stopy na chłodnej podłodze. Uniosła się z łóżka, które w tym momencie skrzypnęło głośno. Podskoczyła przerażona i przygryzła wargę nasłuchując, jednak nic się nie stało. Odetchnęła z ulgą. Wzięła różdżkę z pod poduszki, gdzie zawsze ją trzyma i schowała do tylnej kieszeni spodenek.
Powoli szła w stronę drzwi prowadzących na korytarz starając się nie wydać choćby najcichszego dźwięku. Była już w połowie drogi do drzwi, gdy usłyszała głos innej ślizgonki za plecami.
-A ty dokąd?
Odwróciła się w stronę łóżka Walburgii, która w tym momencie siedziała na łóżku i przyglądała się blondynce z uniesioną brwią.
-Ja? Idę do łazienki.
-Tyle, że drzwi do łazienki są tam.
Wskazała na drzwi, które stały naprzeciwko tych, do których zmierzała Ashley.
-Serio? -Rozejrzała się - No faktycznie......
Odwróciła się i bardzo szybko weszła do łazienki, gdzie od razu przeklęła się w myślach za głupotę. Teraz wpadało jej do głowy tysiące innych, lepszych kłamstw dlaczego zmierzała w tamtą stronę, a ona musiała coś wypalić o łazience. Przemyła twarz zimną wodą i wyszła z łazienki. Usiadła na swoim łóżku, a nie mięła chwila, aż Black odezwała się znowu.
-Po co się tak skradałaś?
-Nie chciałam cię obudzić....
-I po co ci była różdżka?
Wskazała na różdżkę wystającą z kieszeni spodenek Scott.
-Dobra, masz mnie...... Powiem ci prawdę.....
-Mów, czekam.
Wsiadła ze skrzyżowanymi nogami i patrzyła się prosto na dziewczynę z ciekawością w oczach.
-Więc.... Miałam się spotkać z Harrym....
-Z twoim bratem? Po co?
-Chcieliśmy wejść do zakazanego lasu...
-Przecież tam nie wolno chodzić. To zabronione....
-Wiem. I dlatego chcieliśmy tam pójść!
-Rozumiem. Czyli kochacie łamać zasady i wylatywać ze szkół... A dlaczego nie poszliście tam w dzień?
-W dzień ktoś mógłby nas zobaczyć, a w nocy to mało prawdopodobne.
-No fakt. Ale nocą jest tam niebezpiecznie i nie pozwolę ci tam iść. Zostajesz.
Ashley wydała z siebie jęk irytacji i opadła na łóżko.
-Dobra, mamo.
-Dobranoc.
Black zgasiła światło i położyła się.
No to z mojego genialnego planu nici....
Pomyślała Scott i położyła się. Po jakimś czasie już spała.
***
Rano Ashley przeklinała się w myślach za to, że nie dała rady wymknąć się z dormitorium.
Do tego liczyła, że podczas snu znowu odwiedzi ją jej dziadek, ale tak się nie stało, przez co była dodatkowo wściekła. Nie odzywając się do Black szybko ubrała się i wyszła z dormitorium. Usiadła na kanapie w pokoju wspólnym i zaczęła pisać pracę na eliksiry.
-Zrobiłaś błąd. O tutaj.
Na kawałku pergaminu pojawiła się ręka, wskazująca na miejsce, gdzie faktycznie znajdował się błąd. Dziewczyna odwróciła się, by spojrzeć prosto na Toma Marvolo Riddla, który zaglądał jej przez ramie z twarzą niczym maska. Szybko poprawiła błąd.
-Chyba nie jesteś dziś szczególnie rozgarnięta. Tutaj też masz błąd.
Opadł na fotel i wskazał jej kolejny błąd. Wzięła pióro i poprawiła tekst.
-Staraj się pisać bez błędów Scott.
-Dzięki za bezcenne wskazówki. Naprawdę nie wiem jak mogłabym cokolwiek zrobić bez twojej wspaniałej rady! Geniusz po prostu! Na 100% dostaniesz za tę radę Order Merlina! To będzie przełom w nauce!
-Czyli nie mamy dzisiaj humorku, co?
-A żebyś wiedział.....
-Wiesz.. Z twarzy też dzisiaj najlepiej nie wyglądasz...
Ashley była już nieźle wkurwiona.
-Wiesz co, Riddle? Nie dziwię się, że nie masz przyjaciół.
Zabrała swoje rzeczy i wyszła z pokoju wspólnego zostawiając Riddla w lekkim szoku, czego jednak po sobie nie pokazywał.
Skończyła pracę w bibliotece, tym razem uważając by nie zrobić błędów. Weszła do szkoły i zrozumiała, że już jest spóźniona na lekcję. Pognała korytarzem i wpadła spóźniona na lekcję transmutacji.
Nikt nie zwrócił na nią uwagi, co bardzo ją ucieszyło. Usiadła na swoim miejscu i kompletnie nie przejmując się tym, co mówi profesor, zaczęła rysować coś na pergaminie.
Lekcja leciała. Nagle w sali zrobiło się całkowicie cicho. Scott podniosła głowę i zauważyła że wszyscy patrzą się prosto na nią.
-Eeeee, słucham?
Albus Dumbledore spojrzał na nią z uniesioną brwią.
-Zadałem pani pytanie, panno Scott. Proszę odpowiedzieć.
-Ja nie...... - W tym momencie za plecami profesora pojawiły się czerwone litery, które po chwili ułożyły się w zdanie. Ashley lekko zdziwiona i wdzięczna przeczytała na głos zdanie.
Dumbledore uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.
-A już myślałem, że pani nie słucha.
Wrócił do prowadzenia lekcji.
Scott rozejrzała się dookoła, żeby zobaczyć, kto jej pomógł i zauważyła jak Riddle chowa różdżkę.
Po skończonej lekcji podeszła do niego na korytarzu.
-To ty pomogłeś mi na lekcji?
Riddle uśmiechnął się kącikiem ust w swój typowy riddlowy sposób.
-Tak. I teraz chyba powinnaś mi podziękować.
-Dlaczego mi pomogłeś?
-Postanowiłem, że będę dla ciebie milszy. To źle?
-Ty nigdy niczego nie robisz bez powodu Riddle...
Odwróciła się i odeszła korytarzem.
YOU ARE READING
Zabawa Z Czasem
FanfictionHarry Potter- prawdziwy gryfon i chłopiec-który-przeżył oraz Ashley Scott- ślizgonka i młody geniusz przez przypadek przenoszą się w czasie. Mimo początkowej niechęci do siebie muszą zacząć współpracować, żeby wrócić do swoich czasów. Czy im się to...