Rozdział 26

262 21 5
                                    

Obudziła się. Omiotła wzrokiem cały pokój, nie wyłapała żadnego dźwięku. Spojrzała na zegarek. Mimo tego, że dochodziło popołudnie, wszyscy jeszcze spali. Wstała i ubrała się. Dzisiaj była wigilia. Spojrzała przez okno na ludzi idących ulicą. Wszyscy widocznie byli w świetnych humorach. Każdy z nich kochał wigilię. Zawsze spędzano go w rodzinnym gronie, śpiewając kolędy i zajadając się przy ciepłym blasku ognia wydobywającego się z kominka. 

Odeszła od okna i wzięła w ręce książkę. Zagłębiła się w lekturze. 

Czytała długi czas. W końcu usłyszała, jak jej rodzeństwo się budzi. Wstała i poszła do kuchni, gdzie zaczęła robić dla nich obiad. 

W końcu cała trójka zeszła na dół i zasiedli do skromnego posiłku. Nikt z nich nie narzekał. W Hogwarcie w Wielkiej Sali, albo poza czasem posiłków, w kuchni mieli masę różnorakiego jedzenia. Wszystko, czego dusza zapragnie. W domu musieli zadowolić się skromnym posiłkiem, bo na droższy i większy nie było ich po prostu stać. Wszyscy to rozumieli i starali się nie narzekać. 

Białowłosa rozumiała, jak to musi być uciążliwe dla jej rodzeństwa. Znowu do jej głowy wpadła myśl, jakim cudem ma wykarmić jeszcze jedną osobę - swoje własne dziecko. 

Zacisnęła zęby. Na początku, gdy dowiedziała się, że jest w ciąży, była załamana. Teraz, po kilku tygodniach już rozumiała, że kocha to dziecko. 

Nie wierzyła, że da radę je pokochać albo chociaż spojrzeć swojemu synowi lub córce w oczy, ale już kochała to dziecko. 

Zjedli i poszli na górę do pokoju bliźniaków, którzy wyciągnęli z kufra karty i cała czwórka zaczęła grać. 

Ashley cały czas nasłuchiwała, ale nic, żaden dźwięk, nie świadczył o tym, by ojciec się obudził. 

Grali w ciszy, szczęście i zdenerwowanie z powodu wygranych i przegranych rund a także dobrze trafionych kart okazywali w ciszy. 

W końcu, kiedy Ashley miała wyłożyć na środek zwycięską kartę, w całym domu zabrzmiał głos jej ojca.

-Ashley?! 

Podniosła się i podeszła do drzwi. 

-Zostańcie tutaj- Powiedziała do rodzeństwa i wyszła.

Po chwili już była w salonie, gdzie stał jej pijany ojciec.

-Tak ojcze? 

-Przydałabyś się wreszcie do czegoś! Całymi dniami siedzisz z nosem w tych pie*dolonych książkach! Posprzątaj tutaj! 

-Dobrze, ojcze. 

Znowu powiedziała bardzo szybko i zabrała się za sprzątanie. Nie śmiała mu odmówić, ani się sprzeciwić. Ten człowiek przerażał ją jak nikt inny. Poszedł do kuchni, podczas gdy ta zaczęła zbierać puste butelki po alkoholu. Wrzucała je do worka, który później położyła pod ścianą, za to napełnione alkoholem butelki postawiła na półce zawieszonej na ścianie. 

Rozejrzała się jeszcze raz patrząc, czy oby nic nie przeoczyła. Zrobiła przy tum krok w tył. Uderzyła ręką w półkę, która zerwała się ze ściany i z impetem spadła na podłogę, razem z butelkami alkoholu, które przy spotkaniu z podłogą pękły. Odłamki szkła rozsypały się po całym pokoju a pod ścianą pojawiła się ogromna kałuża alkoholu. 

Cofnęła się w tył. Jej serce stanęło a po chwili zaczęło bić kilka razy szybciej. Od dawna nie była tak bardzo przerażona. Ojciec wpadł do pokoju i ujrzał rozbite butelki oraz kałużę alkoholu. 

Kiedy ujrzała w jego oczach furię, była blisko płaczu. Cofnęła się jeszcze bardziej do tyłu. 

-Ojcze, przepraszam! Ja nie chciałam! To był przypadek! Odkupię je! 

Zabawa Z Czasem Where stories live. Discover now