Rozdział 16

298 25 1
                                    

Była w ciemnym pomieszczeniu. Wszystko było czarne. 

Zaczęła po omacku przesuwać się do przodu.

Trafiła na ścianę. Było na niej coś powieszone. Przejechała palcem po wybrzuszeniach. Znała ten kształt. Nawet bardzo. W dzieciństwie uwielbiała szkicować go na kawałku pergaminu. Było to stare lustro jej mamy, które miał bogato zdobioną ramę uformowaną w kształty różnych zawijasów. 

Wiedziała, gdzie znajduje się to lustro, co ją przestraszyło. Oparła się o ścianę i wyciągnęła przed siebie rękę, aby po chwili pochwycić w dłoń mały sznurek. Pociągnęła go i mała żarówka zwisająca z sufitu zabłysnęła delikatnym światłem, oświetlając częściowo pomieszczenie. 

Teraz już była przerażona. Nie chciała tu być. To miejsce kojarzyło jej się bardzo źle. 

Wbiegła po kilku kamiennych schodkach i przystanęła dopiero na ich szczycie przed małymi, drewnianymi drzwiami. Nacisnęła klamkę. Były zamknięte. 

Zeszła na dół lekko zawiedziona, choć nie spodziewała się, że mogą być otwarte. Nigdy nie były otwarte. 

Usłyszała kroki. Ciężkie i powolne, zmierzające w stronę małych, drewnianych drzwiczek. 

Dało się słyszeć odgłos przekręcanego klucza w zamku. Jak najszybciej mogła zgasiła światło, chodź ani przez chwilę nie miała nawet nadziei, że to coś da. Bardzo szybko podbiegła do niskiego stolika stojącego w kącie i wturlała się pod niego, mając nadzieję, że on jej nie znajdzie. 

Skrzypnięcie drzwi. Przełknęła ślinę i skuliła się. Usłyszała ten głos. Jego głos. 

Był niewyraźny, plątał mu się język, co było wyraźną oznaką że był pijany. 

-Ashley, córeczko, chodź do tatusia!

Kroki na schodach. Wiedział, że tutaj jest. 

Kroki zbliżały się coraz bardziej. Najpierw było je słychać przy schodach, czyli dość daleko, ale powoli zaczęły się zbliżać w stronę stolika pod którym się chowała.

-Wyjdź, porozmawiamy! 

Skuliła się jeszcze bardziej. Nie chciała wychodzić. Kroki zatrzymały się tuż przy jej kryjówce. Patrzyła prosto na jego buty. 

-Nie chcesz po dobroci? Okej. 

Schylił się i jego twarz pojawiła się tuż przed jej twarzą. Uśmiechnął się, wyciągnął rękę i pochwycił jej ramię w mocnym uścisku, po czym pociągnął do siebie z ogromną siłą. 

Wyleciała ze swojej kryjówki i przeturlała się tuż pod ścianę z lustrem. Usiadła i patrzyła na niego ze strachem w oczach. 

Schylił się i podniósł z ziemi starą lampę. Rozwalił ją w jednej chwili w taki sposób, że w ręce został mu metalowy kijek.

-Nieładnie tak się chować!

Zamachnął się i uderzył przerażoną dziewczynę prosto w brzuch. 

Uderzenie wycisnęło z jej płuc cały tlen i gorączkowo łapała powietrze w płuca. 

-Wstawaj! 

Krzyknął. Podniosła się z wysiłkiem trzymając się za obolały brzuch i żebra. Będzie z tego spory siniak. Usłyszała za sobą szum wiatru, co bardzo ją zdziwiło, bo docierał on od strony starego lustra. 

Odwróciła się i spojrzała prosto w zwierciadło. Nie zobaczyła tam swojego odbicia. 

W lustrze widać było Hogwart i błonia, na których stał Tom Riddle. 

Stał tam i wpatrywał się w Ashley. Zaczął iść. Zbliżać się do zwierciadła. 

Był już tak blisko, że miała go praktycznie na wyciągnięcie ręki. Wyciągnął rękę i zatrzymała się ona tuż przed szkłem. 

-Chodź ze mną. Zostań ze mną. 

Zdezorientowana patrzyła na Toma. Miała zostać? Z nim? W jego czasach? 

Znowu odwróciła się w stronę swojego ojca. Nadal miał w ręku ten metalowy kij i uśmiechał się paskudnie. 

Znowu spojrzała na Toma, który nadal wyciągał rękę w jej stronę. 

I kolejny raz przeniosła wzrok na ojca. Ale nie był on tam sam. Stały obok niego trzy postacie. 

Lucy, Ted, Gideon.

Jej rodzeństwo. Jedyne osoby, które kochała. 

Cała czwórka również wyciągnęła do niej rękę. 

Nie wiedziała co ma zrobić, ani o co chodzi. 

-Chodź do mnie- Szeptał, a wtedy ona chciała iść w jego stronę, ale wtedy odzywało się jej rodzeństwo, również szeptem. 

-Zostań z nami. 

-Chodź

-Zostań

-Chodź

-Zostań

Nie słyszała już nic poza tymi dwoma słowami. Zakryła dłońmi uszy, żeby nic już nie słyszeć. 

Obudziła się. Cała spocona na błoniach Hogwartu. 

Oddech miała nierówny, a pot spływał jej po całym ciele. Przetarła dłońmi oczy biorąc głęboki oddech. 

Ten sen był naprawdę dziwny. 

Złapała się z brzuch w miejscu, gdzie we śnie uderzył ją ojciec. 

Zabolało. 

Podwinęła bluzkę i jej oczom ukazał się ogromny siniak.Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami nie wiedząc, o co chodzi. 

Spojrzała w górę. Na oko było już koło 17 czyli spała dość długo. 

Postanowiła wrócić do szkoły i zająć się czymś innym niż snem. 

Wstała i poszła przez błonia prosto do zamku. Weszła co biblioteki i wyjęła kolejną książkę o runach. 

Znowu szukała czegoś o klepsydrze. 

Minęło kilka godzin i przejrzała spory stos książek,ale i tak nic a nic nie znalazła i przez to już zaczynał ją szlag trafiać. 

Znowu było po rozpoczęciu ciszy nocnej a bibliotekarka widocznie jej nie zauważyła. 

Rozsiadła się w foteli i zaczęła myśleć o co mogło chodzić we  śnie. 

Po chwili doszła do wniosku, że chodzi o różne czasy. Piwnica pokazywała jej czasy, rodzeństwo i sadystycznego ojca, czyli jej codzienność, a odbicie w lustrze pokazywało czasy, w których aktualnie się znajdowała. Zastanawiało ją tylko jedno. 

Dlaczego te czasy w jej śnie reprezentował akurat Tom Riddle? Było tu wiele osób, z którymi chętnie by została w tych czasach ale zobaczyła tylko tego ślizgona, który miał zostać mordercą. 

Odepchnęła od siebie te myśli i wstała z fotela. Na ten dzień miała już dość wszystkiego i chciała znaleźć się tylko w swoim dormitorium. Wyszła z biblioteki i udało jej się niezauważenie dotrzeć do pokoju wspólnego ślizgonów. 

Przeszła przez pokój i weszła do swojego dormitorium. Opadła na łóżko i od razu zasnęła.

Zabawa Z Czasem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz